• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Październik 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003

Archiwum grudzień 2006, strona 6


< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 >

o byłym mężu- żale...

Gardło sobie odpuściło, kości też... został tylko okropny katar. Inhalacje nic nie pomagają, krople homeopatyczne też nie, a Xylogel zakazany :( Już sobie tak czasem myślę, że inne kobiety piją w ciąży, palą fajki, są bite, zmarznięte, źle odżywione, niektóre się narkotyzują(hehe... historia G z adoptowanym dzieckiem mi się przypomniała) to mojemu maleństwu przecież jedna kropelka Xylogelu nie zaszkodzi... Tak czy inaczej muszę dzisiaj do sklepu wyskoczyć po chociażby dwa kartony chusteczek- idą mi masowo!

Mimo choróbska nabrałam jakiejś siły wewnętrznej... Werwy do życia. Mam nadzieję, że trochę ten stan rzeczy się utrzyma, bo w końcu niedługo święta i choć porządki świąteczne muszę sobie odpuścić, to jednak jakieś przygotowania trzeba podjąć.
Nie wiem jaki wkład zaproponować mamie w przygotowaniach. Tak myślę, że Wigilię na pewno spędzimy u nich. I nie wiem czy zaproponować wkład finansowy, czy kupić jakieś produkty, czy raczej potrawy przygotować. Wiem tylko, że sister przyjedzie w dzień Wigilii i raczej niewiele pomoże. Tak myślę, że mamie zamiast donoszenia jedzenia bardziej by się przydała pomoc dywanowo-przygotowaniowa... Czyli trzepanie dywanów i pomoc przy krojeniu, robieniu sałatek, śledzików i innych rybeczek... Ale tak mi trochę głupio wciągać Ktosia w to i kazać mu trzepać cudze dywany... Ciasta jak co roku zrobię tylko ja...

A i chcę się wziąć za uporządkowanie moich spraw z eksem. Bardzo się tego boję, ale już dwa lata się ciągnie ich szantaż, przykre słowa wobec mnie, moje nerwy, itp. Chcieliśmy OBYDWOJE rozwodu, żeby było nam lepiej... A jest gorzej.
Tak czy inaczej dużo roboty za tymi porządkami idzie, i jestem pewna, że gładko nie pójdzie... i mogę się nawet założyć za dość pokaźną sumę, że będzie taka afera, że będą chcieli mi odebrać Filipa, albo przynajmniej będę mieć kuratora w domu... Obym się myliła :)
A że chcę być przygotowana perfekcyjnie to ganiam po urzędach, czytam paragrafy, rozmawiam z prawnikami.

I na prawdę nie chodzi, żeby eksowi zrobić na złość. Ja tylko chcę mieć czarno na białym, jakie są obowiązki ojca wobec dziecka, widzenia z dzieckiem- dokładne godziny i dni, wakacje, ferie, świeta, zobowiązania finansowe, nawet chcę mieć na papierze kto będzie płacił za przedszkole.
Każdy mi radzi, żebym też się starała o ograniczenie praw rodzicielskich, ale tego nie chcę, wierzę w to, że eks kocha syna i jest dobrym ojcem, jest tylko złym byłym mężem.... no i takie słowo mi się nasuwa... zwykły PROSTAK nieprzystosowany do życia w społeczeństwie.

Trochę mojej winy w tym wszystkim , bo odpuszczałam, nie wnikałam za bardzo, ale teraz chcę to naprawić!
-nie pojechaliśmy na Słowację, bo eks na moje pytanie o paszport dla dziecka lub ewentualnie dowód osobisty odpowiedział, żebym porozmawiała na ten temat z jego babą
-to samo jeśli chodzi o adres zameldowania! sprzedali mieszkanie, gdzieś się przemeldowali razem z Filipem, nie chcą powiedzieć gdzie, więc wszędzie! na ubezpieczeniu, w przychodni zdrowia, itp muszę wpisywać stary adres.
-nie chcą płacić mi alimentów pocztą, bo wtedy ten adres by musieli podać
-nie płacą alimentów, więc, żeby dług był mniejszy, wpieprzają się do opłat przedszkola.
- a i jeszcze mi wmawiają, że fakt, że wożą dziecko do przedszkola autem to też jest wkład finanoswy w jego wychowanie... To może jak ja nie mam prawa jazdy a mam do przedszkola dość daleko i mam poważną chorobę płuca to może powinnam jeździć codziennie taksówkami i wliczać to w koszty utrzymania dziecka?
-widzenia- często odwoływane po czasie, nigdy nie wiem czy przyjadą i o której. Nigdy nie wiem jak planować święta i inne okazje, bo normalne, że kontakt z ojcem Filipowi jest potrzebny :(

To się pożaliłam... to mogę iść prać dywan... Tylko nie wiem czy to ma sens... Ktosiu narzeka, że mu się ten dywan nie podoba i że jest stary i ochydny! A ja widziałam ładny, niedrogi... może sobie sprawić taki prezent pod choinkę? :)

12 grudnia 2006   Komentarze (5)

choróbsko się przyplątało...

Pół niedzieli się zastanawialiśmy czy jechać w góry czy sobie dać na razie spokój... Mam takiego smaka na oscypka, bryndzę i placki po węgiersku, że idzie zwariować... Co wsiadaliśmy do auta to tęsknie patrzyłam na południe... A Ktosiu jeszcze mnie podpuszczał... "pośpijcie sobie, obudzę Was w Krakowie". Żeby czymkolwiek się zająć upiekłam dwie blachy rogalików drożdzowych, mniamniuśne z kawą z mlekiem.

Ktosiu oczywiście z pracy przyjechał chory. Trochę się na niego wściekłam, ale zarządziłam osobne spanie i myślałam, że jakoś się nie zarazimy z Filipem... No ale Ktosiu leciał co chwila z pyszczakiem no i wzięło mnie totalnie. Okropny katar, ból gardła i kości... Ledwo żyję... Boję się o Filipa bo coś rano pokasływał... Tak więc może jutro lekarz... Na razie próbuję domowych specyfików pomieszanych z cukierkami tymiankowo-podbiałowymi, witaminą C i inhalacje olejkiem Olbas. A miałam nakazane przez 3 miesiące unikać nawet kataru :(

P.S. Oscypki znalazłam na allegro :) Ale to chyba by była lekka przesada, żeby mi jedzenie listonosz donosił ;)

11 grudnia 2006   Komentarze (3)

ach i och...

Pogoda się zepsuła więc siedzimy w domku przy czekoladzie na gorąco i serniku na zimno... Dziecku mojemu coś się odmieniło i zaczynam tolerować słodycze. Kawa nadal jest be. Kopniaczki są :)

Filip zachwycony laptopem... uczy się literek. Rozpoznaje już kilka :) To był dobry pomysł Mikołaju! ;)

A ja jak zwykle jeszcze w piżamie i szykuję się pod prysznic. Rodzice zaprosili nas na obiad... a u nich jak w szpitalu... w samo południe :)

Miłej niedzieli Kochani :)

P.S. Mam teraz takie ciemne włosy, że jak wchodzę do łazienki gdzie jest jedyne lustro to mam wrażenie, że się pomyliłam, i weszłam do kogoś... jakiejś obcej kobiety... A reakcja mojej matki!!??!! - " a coś ty tak wypiękniała w tej ciąży, po co? brzydkie dziecko chcesz mieć"... a ja - "ojceic brzydki to dziecko ma być ładne?" ;)

10 grudnia 2006   Dodaj komentarz

i gucio

W szpitalu zepsuło się USG... więc jedynie co lekarz mi powiedział, to, że dziecko żyje bo serce bije... Jeszcze powysilał się, żeby zmierzyć główkę. I tyle... I się z ginem nie mogłam za bardzo dogadać czy przyjść całkiem prywatnie do całkiem obcej przychodni... Odpowiedział tylko tyle, że na dzień dzisiejszy każde USG jest lepsze od tego szpitalnego... I tak głupio było mi zaproponować mu, że przecież mogę prywatnie, tylko niech mi powie czy to ma sens! Tak więc głupia jestem z lekka. Bo z jednej strony ogromna wiara, że wszystko jest w porządku z naszym maleństwem a z drugiej strony to beznadziejne USG...

Z USG do urzędu... tam poszło gładko... Tak więc szybko po akumulatorki i na małe zakupki... Dzwoni Ktosiu... No i bańka prysła. Ktosiu wściekły. Zadzwonił do mechanika, żeby potwierdzić, że bedzie tak jak się umawiali, a ten że ma opóźnienie i muszą przełożyć nasze auto na przyszły tydzień... Tak więc dupa zimna... Nigdzie nie jedziemy :(

A teraz to już nie wiem kiedy... No może za tydzień jak się auto naprawi i Ktosiu weźmie urlop to na tygodniu pojedziemy... bo na święta nie mam zamiaru jechać... Potem pewnie śnieg spadnie i będzie tłok w Zakopanem i co za tym idzie ceny kwater dość ładnie wzrosną i będzie mniejszy wybór...

A teraz taka ładna pogoda... ech... wkurzyłam się!

Mam nadzieję, że dość przykrości na ten dzień :(

08 grudnia 2006   Komentarze (4)
< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 >
Mama-i-ja | Blogi