pełno niewiadomych
Dzisiaj o dziwo nie wstaliśmy o 4 tylko o 5ej :) Cała godzina do przodu. Synuś na śniadanie zażyczył sobie kanapeczkę w kształcie słoneczka, myślałam, że jeszcze przytulę się do podusi ale Romeo wlazł mi do łóżka, mrucząc niemiłosiernie i ugniatając pazurkami poduszkę. On też śniadanko sobie życzył... Morda się najadła i poszła spać na fotel... a ja już rozespana zaczęłam gadki z Filipem. I piąte przez dziesiąte myślałam o pakowaniu się. Brać dvd jakby padało? No ja się zawsze wybieram z walizami, ale potem wszystko mam i żelazko i suszarkę, itp, itd... i nie muszę się nikogo o nic prosić :)
Mam nadzieję, że ten mechanik sobie poradzi i nie zawoła nam zawrotnej sumy... bo finanse niestety ograniczone... I jest taka opcja, że jak za dużo zawoła to zostajemy w domu :(
Tak więc nic nie wiadomo...
Dlatego, że mielibyśmy jutro jechać nic specjalnego nie gotuję, żeby się nie zepsuło, nic nie piekę żeby się nie zepsuło... zakupów nie robię, żeby się nie zepsuło... I jeszcze powinnam kupić wyłącznik czasowy do akwarium...
A o 9ej mam trzecie USG... :)
Maleństwo kopie coraz mocniej... Wieczorem kładę się wygodnie na plecach... zazwyczaj mam naszykowane kilka kostek czekolady, ostatnio na topie była truflowo-likierowa a teraz piernikowa... I tak sobie leżę i wiem, że za moment mój synuś się odezwie. Jak nie ma humoru to będą dwa kopniaczki a jak będzie humorek to nawet 45 minut pogada z mamusią. Ostatnio naliczyłam 11 kopniaków jeden po drugim w to samo miejsce... w ciągu może 2-3 minut :) Tylko jakoś tak dziwnie w weekendy raczej się wije a nie kopie... czego Ktosiu nie może wyczuć :) A dla niego to straszna kara, że ja czuję a on nie :)