...
Wszystko jest do dupy! Nic mi się nie chce. Najchętniej poszłabym spać i się nie obudziła!
Filip dał mi wczoraj popalić. Płakałam ze złości i bezradności...
mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
Wszystko jest do dupy! Nic mi się nie chce. Najchętniej poszłabym spać i się nie obudziła!
Filip dał mi wczoraj popalić. Płakałam ze złości i bezradności...
Prawie mnie w domu nie ma :) Śliczna pogoda... ganiam tu i tam... A w domu po prostu nie mogę być. Łapie mnie deprecha... głupie myśli... za dużo o G :( Pusta lodówka, pranie nie zrobione, naczynia nie pozmywane, a mnie po prostu nie ma....
Filipowi przymierzałam zimowe buciki, mówię mu, że może za miesiąc będzie już śnieg, a potem będą święta i będziemy ubierać choinkę. A on mi na to, że choinkę to on z Grześkiem ubierze, bo ja jestem dziewczyną i mam robić śniadanie :)
Jesień... cieszę się z tych wszystkich kolorów, pomarańczowe drzewa na tle ostro błękitnego nieba wyglądają prześlicznie... ale za dużo wspomnien... wszystko co piękne zawsze kojarzy mi się z G... i już sobie wyobrażam jak teraz droga z Rabki do Szczawnicy wygląda.... góry :(
No i kolejna zima tuż tuż...
Swiadomość, że kolejne Zaduszki, Andrzejki, Mikołajki, ubieranie choinki, Święta Bożego Narodzenia, Sylwester, itd spędzę sama... strasznie mnie przytłacza.
Nie powiem... jacyś tam faceci mogliby się kręcić wokół mnie jak bym na to pozwoliła... ale ja jestem jakiś dziwny człowiek, bo niby bardzo czegoś chcę a cholernie się boję.
Kaśka mnie mobilizuje, a ja zaczynam gadać jak potłuczona.
Nie wiem jak sama ze sobą mam walczyć :)
Najlepiej to idę na łatwiznę :) Wieczorem proszę Boga o rozum dla G i żeby pomógł nam to wszystko posklejać :) Co to za prośby... toż to gorąca cowieczorna modlitwa.
Taka jestem wariatka, że proszę o coś co nie ma już sensu... Na co ani ja ani G nie mamy już ochoty.
Dlaczego? Bo go znam? Bo jego obecność, dotyk, głos, zapach, smak sprawiały mi przyjemność? A może dlatego, że on wiedział jak się ze mną obchodzić? Psychologiczne sztuczki mi imponowały? A może to jednak była ta druga połowa? Tylko się wszystko pojebało?
Nie wiem... nie wiem dlaczego. Chcę a nie chcę?
I jestem niemało przestraszona bo ja każdego faceta mniej lub bardziej świadomie dyskfalifikuję...
Coś jest ze mną nie tak! :(
No dobra! Wiktora skreśliłam, bo marudził i miał złe podejście do Filipa. Cała sprawa trwała 2 tyg! Nawet miesiąca ze mną nie wytrzymał. A taka jest prawda, że dla niejednej dziewczyny mógłby być spełnieniem marzeń, facet z wyższym wykształceniem, ambitny, inteligentny, Bozia mogłaby dać mu kilka cm więcej, ale przecież nie wszystkie z nas lubią wysokie obcasy, facet z dobrym gustem, czysty, zadbany, nawet w pewnien sposób przystojny, nie żaden wieszak, kawał ciałka do przytulania, super gotujący... a ja księżniczka Karolina go olewałam :)
I nie mam sobie tego za złe oczywiście! E tam... gdzie tam...
Nie mam sobie też za złe tego, że olalam faceta, który idealnie pasował do mojego życia.
Lubiał rządzić, był dominujący, starszy, wykształcony, niebiedny, ciekawy, spokojny, z domem i ogródkiem gdzie mogłabym paplać się w ziemi... i chciał mieć jeszcze nawet trójkę dzieci!!!!!!! Już zaplanował co i jak.. Moje studia, pracę, ciążę, wsiooo!!! Trzeba było tylko siedzieć cicho i zgadzać się na wszystko.
A co księżniczka Karolina zrobiła?
Daruś jak to facet potrzebował miłego słowa i przeżywał tą swoją Amerykę a ja mu życzyłam miłego lotu :) No i jak miał się nie wkurzyć?! Ja bym się wkurzyła! I to jeszcze jak!!
No i stwierdzam że jestem beznadziejna w kontaktach damsko-męskich. W końcu z rozpaczy zacznę spotykać się z jakimś bezrobotnym po szkole podstawowej, którego największą pasją będzie analizowanie programu telewizyjnego i puszczanie bąków.
Ja księżniczka Karolina pewnie tak skończę!
Taka pokuta za niedocenione łaski?
Broń mnie Panie Boże!
Jakieś 2-3 lata temu potłukłam teściowej lusterko... I teraz może być tak... 7 lat nieszczęscia... czyli jeszcze jakieś 4... albo tyle lat nieszczęścia na ile lustro pękło...
To już wolę te siedem!
Miałam mylne przeczucie, że w październiku się wszystko ułoży :) W marcu kiedy przeżywałam ostrego doła mówiłam sobie.. oby do października :) I już prawie koniec i nic się nie wydarzyło. Były może dwie iskierki, że spełnią się moje życzenia, ale nic z tego.
A w tym miesiącu mam takiego pecha że głowa mała... Nigdy nie miałam takiego okropnego miesiąca.
Nie pamiętam już tych wszystkich wpadek i przypadków, ale...
1.Rok temu dostałam od rodziców yukę. Yuka była zaszczepką :) Ale pieściłam, nawoziłam i wyrosła piękna :) Dumna z niej byłam strasznie... jeszcze połączyłam w doniczce dwa rodzaje kwiatów... super to wyglądało...
Trzymałam ją na parapecie w kuchni... w lato na zewnętrznym :( I jak już się przymrozki zaczęły pojawiać to szukałam dla niej miejsca w mieszkaniu a że chciałam jeszcze pomalować jedną ścianę, postanowiłam, że następnego dnia :) I budzi mnie Filip o 5ej.. Idę do kuchni, odsłaniam zasłony a tam yuki nie ma! No Romeo, nikt inny! Łaził po parapecie i yuka spadła. Szlafrok, piąta rano a ja pod blokiem... Yuki nie ma :( Ktoś ją zarąbał :( Oj... przeklęłam człowieka... a kwiatka nie ma... Bo cham mógł sobie wziąść te nasturcje co mi tak jeszcze pięknie kwitną na balkonie! Cholera! Urok mieszkania na parterze!
2. Dzwoni do mnie rano facet, że ma dla mnie pracę :) Wpadam w panikę. Nie wiem jak się ubrać na spotkanie. Z poniedziałku tak :) Dzwoni telefon... Jakiś dziwny pan- też proponuje mi pracę. Sprzątanie... Kilka bloków dalej. Pieniądze nie duże, ale zawsze coś. Dziwnie się z nim rozmawia więc umawiam się na dzień następny. Facet mnie żegna " no to cześć, do jutra"... Zaraz wchodzi listonosz i przynosi mi spóźnione dwa tyg alimenty. Z poniedziałku :) No musi być dobrze :)
Spotkanie bez sensu. Facet wkłada mi jakieś kity o jakiś ankietach... aż w końcu zaczyna wypytywać czy mieszkam sama... Wiadomo co potem proponuje... A więc dzwonię do tamtego drugiego... Już się cieszę jak wariatka, że może coś się zmieni na lepsze.
Ale facet nie odbiera... wciąż poczta głosowa. Wielkie buuuuu....
3. Kupuję młodemu wyprawkę do przedszkola. W pażdzierniku! Bo w czerwcu mój eks małżonek poinformował mnie że on się tym zajmie. Ja głupia myślałam, że z własniej nieprzymuszonej woli! A on mi gada 15 września że w tym miesiącu nie wyśle alimentów... bo jak kupi wyprawkę to nic nie zostanie!!!!!!!!, G mi nie wysyła pieniędzy, jest kicha, ale mówię eksowi, że sama bym kupiła jak bym wiedziała! I jeszcze mam pretensje bo w czerwcu można było składać jakieś wnioski o dotację z UE do tych wyprawek. Myślałam, że on wziął te 70 zł i dlatego oferuje że kupi tą wyprawkę. Nerwy straszne. Ale... kupuję w końcu tą wyprawkę(60 zł?a nie 200). Filip przeszczęśliwy, że całą torbę kolorowego dziadostwa ma w domu i oczywiście.... wtaje ok 5ej. Ja nieprzytomna i nieświadoma zagrożenia. Potem się okazuje że wszystko jest wywalone z torby a jedne kredki i blok zaatakowane :(
I rano wręczam eksowi torbę i proszę, że jeśli może to niech kupi jedną paczkę kredek świecowych.
-"przecież dostałaś pieniądze!"-warczy na mnie i wsiada do auta...
Zatyka mnie... nawet nie zdąrzyłam mu powiedzieć dlaczego go proszę o te kredki... jak bym wiedziała, że mi rzuci taki tekst to bym wyszła przed blok z portfelem.
Pierdoła, nie? A ja się przejmuję. Ale taki mam charakter.
4. Popsuł mi się aparat fotograficzny, lustrzanka od G, coś tam urwałam i kicha :(
5.włączone żelazko... 4 godz w domu mnie nie było...
Byłby jeszcze numer 6 i 7, itd... ale to co ja zrobiłam to się w głowie nie mieści. Zostawię to dla siebie ;) Do tego wiele małych przykrości... zgubienie kodów do konta... starcia z matką... zgubienie sera żółtego :) serio!