:)
Truskawka oszalała i na jesień ma owoce :)
Od męża na rocznicę ślubu dostałam serwis do kawy i się cieszę jak dziecko...
Mieliśmy imprezę- zaszalałam i do dziś mnie mdli ;)
Ale było fajowo :)
mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
Truskawka oszalała i na jesień ma owoce :)
Od męża na rocznicę ślubu dostałam serwis do kawy i się cieszę jak dziecko...
Mieliśmy imprezę- zaszalałam i do dziś mnie mdli ;)
Ale było fajowo :)
Ja wiem, że poprzednie notki długie i chaotyczne :) Chodzi tylko o to, że najpierw się ucieszyliśmy (ja z miejsca w górach a Ktosiu z tego, że jest tak jak miało być) a potem poczuliśmy się chujowo... Bo inne określenie mi nie pasuje.
Jednakże zapominamy o całej sprawie bo nie ma czego roztrząsać... To teściów sprawa... A przyjdzie czas, żeby zająć twarde stanowisko w tej kwestii... A szybko to nie nastąpi :)
Wiecie... zbliża się jesień.. czuć to jak nie wiem... nagle smakuje mi herbata a w uszach mam słuchawki i kołyszę się w rytmy różnorakie...
Wczoraj kupiliśmy książki dla Filipa... i byłam u mojej Ani :) Znów naładowałam akumulatory...
A dziś pyszny obiad zrobiłam, odpocznę i idziemy na spacer i do moich rodziców... Wieczorem zrobię leczo... a zaraz wyjmę z piekarnika ciasto ze śliwkami....
Tęsknię za Ktosiem- jakoś mi się ten tydzień dłuży a Osioł rzadko dzwoni i jeszcze podobnież w sobotę ma pracować... buu....
Nie pojechaliśmy na baseny bo... zabalowaliśmy na koncercie Kasi Kowalskiej :) No i pogoda się zepsuła i męczył kac :)
Nie lubię wstawiać z fotosika zdjęć bo robi mi się bałagan... Muszę jakaś inną stronę znaleźć żeby mieć kontrolę nad tym dziadostwem :)
No ale na koncercie było super. Kaśka Kowalska dała czadu- i choć bardziej liczyłam na stare piosenki to chylę czoła... bo na żywo jest jeszcze lepsza niż na tych całych płytach i teledyskach :)
Byliśmy też w Wadowicach... Co tu gadać... Cały czas płakałam :) W domu Ojca Świętego się zaczęło... Nie mogłam nad tym zapanować :) I było mi trochę wstyd, bo ludzie patrzyli na mnie ukradkiem. Potem Kościół, rynek a na koniec papieskie kremówki :) Byłam pod wielkim wrażeniem i choć na szybko tak- bo mój mąż to niecierpliwiec jeden- to bardzo się cieszę, że tam pojechaliśmy :)
Była też jeszcze pizza w Martino, lody na rynku w NT...
A chrzciny- zmęczeni dojechaliśmy na 11tą... Myśleliśmy, że się spóźniliśmy, więc do baru na piwko- a tu teściowa dzwoni- gdzie jesteśmy bo chrzciny o 12ej a nas nie ma :) Hehehe... Za chwilę dzwoni Anka, żebym robiła zdjęcia w Kościele i na chrzcinach ogólnie... A ja po męczącej podróży, po piwie, w butach na wielgaśnym obcasie... Zgodziłam się, ale w końcu wygoniłam Ktosia do tych zdjęć :)
Ogólnie mi się podobało :)
No cóż... Było fajnie, ja lubię tamte okolice. Teście ok... Nie dałam się już tak wykorzystywać, więc jak zobaczyłam pustą lodówkę poszłam do piekarni po drożdżówki szt trzy i czekałam na rozwój wydarzeń ;) No ale gotowałam i sprzątałam ten cały syf...
Na koniec okazało się, że sprzątałam "nie swoje" bo zrobiła się afera, że nam teście taki pałac złoty chcą oddać a cała reszta rodziny taka biedna (każdy chałupa i auta takie o których my możemy marzyć, bądź kiecki i perfumy o których ja mogę pomarzyć) a my tacy bogaci z miasta :) ...
Szkoda że teściowa nam to w pokraczny sposób wyjaśniła ostatniego dnia bo tak to bym była opalona a tak to wróciłam z połamanymi paznokciami....
Moja teściowa to BRUDAS, przez cały tydzień szorowałam- wsio co mi pod ręce podeszło... i tak mi zostało- teraz u SIEBIE szoruję.
I nie to, żebym ja była czyściocha jakaś, bo bałaganiarz jestem i nie latam z miotłą co godzina ;)
Jednak teraz mam jakaś inwencję twórczą i chcę coś małym kosztem w chałupie naszej pozmieniać... a nie powiem... ta różowa skórzana kanapa nadal mi łazi po łbie :)
Co do teściów... w ogóle całej tamtejszej rodziny... Wyczuwałam, że coś się nie klei. Myślałam, że może za bardzo sprzatam ;) że se myślą, że taka czyściocha przyjechała, albo, że się już panoszę... Ale najbardziej mnie zdziwiło, że Anka była taka inna- zawsze serdeczna, teraz patrząca na mnie z góry, totalnie mnie olewała a i kilka razy jakieś takie teksty dziwne rzucała... Dzwoniłam do Leszka i mu o tym mówiłam, ale on nie wierzył... Jego mała siostrzyczka tak by mnie traktowała???
No i wyszło szydło z worka- nie przepiszą nam domu bo Anka chce wrócić a Andrzej klaść panele, więc, żebyśmy mebli nie kupowali bo on sam sobie wybierze jak sobie robi te poddasze... (chcieliśmy kupić szafę i komodę bo cały tydzień miałam ubrania w torbie) UUuuuuu.... Ja doznałam lekkiego szoku... ale, że ja po orawsku to piąte przez dziesiąte- a niestety o ważnych sprawach to w gwarze potrafią tylko mówić...
Z resztą historia się kupy nie trzymała bo Anka ma 5 osobową rodzinę i jest Andrzej nie ożeniony co niby ma robić ten nasz pokój w panelach... Wyszło, że Anka w piątkę w tym pokoju na dole, i rodzice obok a Andrzej na górze...
A że jakiś plac to Gośce muszą dać bo ona ma dzieci... my w ogóle nie brani pod uwagę ;)
Ja się tylko śmiałam pod nosem, bo się spodziewałam :) Ale mój mąż po prostu... uszło z niego całe powietrze... Połowa mebli za jego kasę, podłogi za jego kasę, kanalizacja podpięta za jego kasę... w ogóle przez jakiś czas utrzymywał całą rodzinę bo teść był w szpitalu a teściowa nie pracowała... Wydawał na nich kasę bo nie chciał zakładać swojej rodziny... No itd... Zżyty z tym miejscem... nic nie odłożył na w razie czego, nie budował choć było go stać bo nie miał dla kogo...
Wiecie... bardzo się ucieszył jak nam powiedzieli o przepisaniu...Bo nie chodzi o kasę... Bo ten dom jest w tragicznym stanie- zbudowany bez pojęcia- dodatkowo tak jakby z lokatorami którymi będzie się trzeba zająć, do których będą przychodzili goście- którymi będzie się trzeba zająć...będzie trzeba płacić za lekarzy i lekarstwa, za pogrzeby a i tak cała rodzina będzie pluć bo nam zostawili a nie im ;)
No po mojemu koszty będą wieksze niż to wszystko warte...
Ech... I wtedy mój mąż uwierzył w moje odczucia...
I tylko kurwa wyjechaliśmy pojawiła się u matki Anka z trójką dzieci- i pewnie się teraz śmieje, że wysprzątałam cały dom...
Oczywiście zadzwoniła do mnie, żebym jej na allegro jakieś spodnie kupiła, jakiś żel do tipsów, i jeszcze zdjęcia wywołała z jej chrzcin...
Przez pół dnia nie odbierałam telefonu bo nie miałam ochoty z nią gadać, ale Leszek mnie poprosił, żebym odebrała... Odebrałam, żeby nie pokazać, że mnie to w jakiś sposób obeszło, żeby nie pomyśleli, żem taka pazerna... ale chyba byłam dość niemiła, bo miała dziś dzwonić lub wysłac sms'a z namiarami na te spodnie... ale CISZA :)
I wiecie- mój mąż teraz wpatrzony we mnie jak w święty obraz... Takie pierdoły umacniają nasze małżeństwo... I mu tłumaczę, że mi też przykro, ale z jego powodu.... Tłumaczę, że mnie jedynie te Tatry kuszą i ogródek cobym mogła paplać się w ziemii.... a tak poza tym to byłby dla mnie kamień u nogi...
Rozmawiamy o tym ciągle... I zołza jestem- teraz mam totalną wymówkę, żeby tam nie jeździć- a wiecie- zawsze w święta były problemy z wymówkami.... Teraz jak teściowa zadzwoni to jej powiem, że przykrość Leszkowi zrobili, że my się narzucać nie będziemy, a że miejsca dla nas tam nie ma to niech im wystarczy od nas kartka świąteczna- no chyba, że mają ochotę przyjechac do nas- zawsze nasze drzwi będą dla nich otwarte :)
A żeby jeszcze taką szpilę im wsadzić to chyba na ferie wyrwiemy się choćby na weekend w góry... Narobię fotek a potem na naszą klasę wsadzę i będzie afera, żeśmy byli i płacili komuś za noclegi :)
Ogólnie nie mam żalu, ale mam chęci dać im do myślenia....
A mąż widzi we mnie tą lwicę- co nie da skrzywdzić swojej rodziny i niby ma mieszane uczucia, ale chyba zrozumiał że jak mnie nie posłucha to zawsze będzie w dupę kopany...
A jeszcze taka refleksja... Cała rodzina ostrzegała mnie przed Kaśką Jaśka, że niby taka mało inteligentna, że nie można pogadać, że nie potrafi gotować, itp...
Ja pierdolę- z całej rodziny ona mi się wydaje najnormalniejsza :) Robotna dziewczyna, czyściutko, że można z podłogi jeść, dzieci zadbane, obiad ugotowany, 50 słoików ogórków zrobiła przy mnie... I porozmawiać można i pośmiac się można... Może i matury nie ma (??) bo przepis na ogórki mi napisała "ogurki po rosyjsku" :) ale dla mnie nie ma to znaczenia...
No kurczę- będę tęsknić za nią :) Tak jak kiedyś za Anką...
I cieszę się, że już nie muszę być dla swojej teściowej miła, oj nie wiecie jak bardzo się cieszę :)
------------------------------------------------------------------------
23:13:52
Czytam archiwum i patrzę, że się nie pochwaliłam....
Miesiąc temu po Chrzcinach małej Alicji teściowie wezwali nas na dywanik i oznajmili, że Anka chce wrócić na Orawę i że dom po dziadkach jej dadzą, że Andrzej- najmłodszy brat Leszka i kawaler- ma odłożoną kasę (zarabia tyle co mój mąż, nie daje nic na utrzymanie rodzicom, a jeszcze matka mu kurczaki i ciasta do pracy piecze) i będzie się budował jak tylko zamienią działki bo chce bliżej domu... a że jak tylko Andrzej zacznie budowę to nam przepiszą dom- bo mój Ktosiu to stary jest- budować już się nie będzie a ten dom to i tak miał a nim zostać...
Gośka ma bogatego męża (ciągle za granicą), dwa auta i 200 metrową willę plus ogród taki że szczęka opada...
A Jaśkowi dali plac na budowę domu :)
Uznaliśmy podział majątku za sensowny :)
haha...