Doprawdy nie mam czasu cosik napisać.. a tyle się tego nazbierało...
Sobota... festyn, koncert.
Na festynie było fajnie, kabaret nawet ciekawy... atrakcje jakieś... W loterii Ktosiu wygrał dla mnie skóropodobną różę- chciał ją wyrzucić tak mu się podobała haha :) Filip ponaciągał nas maxymalnie, zabawki, baloniki, wata cukrowa, karuzele i zjeżdżalnie... świecące zawieszki sprzedawane na koncert, wsio musiało być. A my tylko chodziliśmy i podziwialiśmy wózki... Tyle dzieci małych, że szok :)
Wiał wiatr, zbierały się chmury...
Dzieciaki padły a my na koncert... Był ekstra :) Bardziej byliśmy zachwyceni klimatem panującym na tego typu rozrywkach i chyba tym, że w końcu bez dzieci chwilka... niż wykonawcą :)
W niedzielę mieliśmy dylemat czy szlejemy i jedziemy do Krakowa, czy Bałtowo i park Jurajski czy ogród botaniczny w Powsinie czy ZOO... Miał być Powsin i ZOO ale tak się wybieraliśmy, że była tylko Warszawa...
Jakubowi się za bardzo nie podobało, tzn chyba go bolał brzuszek... jedynie auto było oki.... i zawieszka na lusterku bardzo mu się podobała.
Filip za to bardzo zadowolony, hitem były bezkręgowce i ptaszarnia gdzie kłóciła się z nami pliszka żółta... Atrakcja niesamowita bo ptak pozwalał do siebie podchodzić na minimalną odległość, nie bał się w sumie niczego :) I na każde słowo reagował ćwierkaniem :)
Zdjęcia mam ale nie wiem które zamieścić.
Jak wracaliśmy wpadliśmy do jakiejś knajpki na pysznego pstrąga grillowanego, nadziewanego masełkiem i koperkiem... Filip był taki głodny, że zanim zrobili mu frytki z kechupem to jadł suchy chleb.
Poniedziałek zabiegany. Sądy, PZU, zakupy... a wczoraj Jakub mi płakał od południa... ja razem z nim. O 22:30 miałam już dzwonić po pogotowie, ale stwierdziłam, że jak nie działa Espumisan, ani herbatka koperkowa ani rumiankowa to dam mu paracetamol.... Po 15 min trochę się uspokoił, potem prutnął i zasnął mi na rękach.
No ciężko czasem bywa... dziś nadrabiam wczoraj- czyli pranie, sprzątanie, gotowanie i piekę Alicji ciasto na jutro. Też muszę upiec kolejne dwa bo kuzynka z rodziną z Kanady przylatuje w niedzielę i ojciec ma imieniny to tyż się ciacho przyda... Mama moja nie umie nawet zakalca upiec :)
Załatwiłam sobie receptę na moje sprawy tarczycowe... no i 50tka nie działa, biorę 75 i jest całkiem nieźle :) Ktosiu liczy mi tabletki bo widzi zmianę i boi się, że za dużo biorę. Tłumaczę mu, że takiego kopa to się ma maxymalnie 2 tyg, potem organizm się przyzwyczai i znów będę mniej aktywna :)
Zapisałam się też do endokrynologa państwowo na.... l i s t o p a d :) Taaaa... a jak rząd nadal będzie tak traktował lekarzy to na wizytę u specjalisty to będzie trzeba półtora roku niedługo czekać... Wcale się nie dziwię , że spieprzają.
Irytujące też jest, że Ktosiowi z wypłaty jest zabierane prawie 2 tys na podatek i inne składki... a jak potrzebujesz czegoś od państwa to umieraj człowieku, no chyba że posmarujesz lub prywatnie pójdziesz...
Ech... zmykam bo trzeba pokończyć to co zaczęte i wypróbować nową brykę na spacerze...