tak lubię... pozytywny nastrój... i w lustrze...
Prawie mąż zjawił się w środę w nocy... Oj dałam mu popalić przez dwa dni. Wczoraj szczególnie, bo po prostu mnie nie było... Fryzjer, zakupy, siam i tam... A on dzieci, mycie naczyń, roboty domowe. Wieczorkiem nalałam sobie pełną wannę wody z olejkiem pomarańczowym, zapaliłam świece... kieliszek swojaka... Dobrze mi było
Dziś rano dzieciaki wstały obydwa przed czwartą, Filip dlatego, że wczoraj usnął z gorączką przed ósmą, a Jakub po prostu tak chciał... Ktosiu oczywiście miał zajęcie, a ja drzemałam, czasem sen przerywały mi pocałunki dwóch starszych... ten najmłodszy od matki wymagał jedynie zrobienia butelki... O ósmej wjechała do łózka taca z pachnącą kawą, ciastem tortowym które przed północą kończyłam... i... spóźnionym prezentem urodzinowym...
Taki delikatny... skromniutki... podoba mi się. Ktosiu gust do biżuterii, torebek i perfum ma... to muszę mu przyznać :)
No i trochę mu odpuściłam... bo i ja sama byłam zmęczona tym wyrzucaniem mu win i przestępst... boszzzz.... on ma ze mną przejebane... a ja z nim.... warci siebie jesteśmy, ot co.
A teraz idę wieszać pranie... Podłoga na przedpokoju nam się kładzie...tzn mężczyzna wziął się za coś męskiego... a to bardzo dobrze... No i karkówkę muszę zamarynować na jutrzejszego grilla.... Palce lizać będzie.