jeszcze nie jestem jak słonica :)
Mój gin był dzisiaj jakiś mało kontaktowy. Pierwszy raz nie wpadliśmy w miłą pogawędkę. Ale za to wizyta szybka i rzeczowa... i przez to miałam więcej czasu na zakupy :) Na książeczce ciążowej mam już napisane czerwonym długopisem "DO CC". Oczywiście mam anemię i już mnie jakimś żelastwem chcą karmić :( A z takich przyjemniejszych spraw- przez 2 miesiące nie przybrałam nic na wadze! Szok! Przecież tyle pochłaniam... jak smoczysko.... Ktosiu z politowaniem na mnie patrzy i mówi "no jedz jak ci smakuje"...
Brzuszek mam już konkretny, czym się mailowo pochwaliłam :) Tak więc musiało z czegoś mi spaść, żeby mnie tak wypchać w pasie...
A tak w ogóle to mamy czwartek! I jeszcze ani jednej kłótni, obrazy nie zaliczyliśmy z Ktosiem. Toż to niemożliwe... 6 dni totalnego spokoju... A co tam spokoju! 6 dni miłych słówek, serdeczności... Jestem ciekawa ile się taki miły stan rzeczy utrzyma... może koniec docierania?!
A w zależności od jutrzejszego dnia... automechanika... załatwienia moich spraw urzędowych... w sobotę rano może wyjedziemy na południe kraju... No kurdele... placki po węgiersku w Martino... Kawa na Krupówkach... spacer jakaś doliną... oj się nakręcam :)
A koniec docierania jest rewelacyjny, taka ulga, haha ;).
Ja tez chce w gory!!! :) Wezcie mnie ze soba, ja bede sie bawic z Filipkiem :)
Dodaj komentarz