Wychodzimy na prostą.
Nie ma to jak rotawirus w prezencie ślubnym.
Przy okazji pochorowało się kilku gości. Babcia puściła famę że od tatara :)
Ja jadłam i cio? I nicio... I kilka innych osób też... zdrowych i zadowolonych.
Nigdy z Ktosiem nie zapomnimy krytycznej nocy gdy Jakub ledwie oddychał i przewracał oczami... Nie wiedzieliśmy czy jechać do szpitala 20 km, czy czekać do rana.... Ja odchodziłam od zmysłów, ale Jakub napił się wody o 4ej i nie zwymiotował... Rano zjadł ryżankę i też nie zwymiotował, spał 6 godzin, znów ryżanka i ledwie jakaś kupka, znów kilka godzin snów... Wiedziałam już wtedy że wychodzimy na prostą... Następnego dnia wkładał do buzi już wszystko- włącznie z sałatą ze śmietaną... :)
I fajnie słyszeć od gości, że są zadowoleni. Kurcze, my się tak nastawiliśmy na porażkę, a tu każdy, że super było i że szkoda, że tak krótko, że przydałaby się jeszcze godzinka lub dwie... i że po co ściemy rzucaliśmy, że chrzciny wyprawiamy jak to było małe wesele :) Aż mordka się cieszy, że goście zadowoleni.
Sąsiedzi z bloku nie wiedzieli o co chodzi, bo przyjechała jakaś "mafia" z rejestracją KNT, gwarowo gadali, witali się... itp :) Wszyscy wisieli na balkonach... Ech a impreza się dopiero zaczęła jak włączyliśmy góralską muzykę :) A teściowa rzuciła, że oscypki i ten makaron serowy (ciągle zapominam jak to się zwie) zostawiła w lodówce... Moja rodzina jak sępy się rzuciła, a teściowa aż piszczała z zadowolenia bo ją wychwaliłam za ten oscypek....
Ktosiu pojechał do nowej pracy. "Wspierał" mnie wczoraj tekstami, że w ten weekend na drogach zginęło 450 ludzi- nie wiem skąd owe wiadomości wziął ;) Chciał się pokłócić na siłę, ale nie dałam się. Odwróciłam się dupą i poszłam spać :] No ciekawe jak będzie... Ale ciul był tak wyszykowany do nowej pracy że nie powinien narzekać, pościel, nawet lodówkę mu załatwiłam, naczynia, wsio... i jedzenia na zapas tyż... Kanapeczki na śniadanko. Auto zatankowane, a on jeszcze skwaszona minka.
Teraz muszę czas poświęcić dzieciom... i przygotowaniom do szkoły.