było super
Niesamowite wrażenie... Było super, nie zapomnę tego dnia do końca życia....
Jestem żoną :)
mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Niesamowite wrażenie... Było super, nie zapomnę tego dnia do końca życia....
Jestem żoną :)
No to fotki głupotki
Moja Sister :D
No to lecę bo dużo roboty :(
Każdy miał do mnie pretensje, że jestem negatywnie i olewczo nastawiona do tej całej ceremonii...
No bo kwiatów nie mam zamówionych? W dupie mam jakieś kwiatki... Bo fryzjerka nie przyjdzie... Bo się sama uczeszę to nie jakaś rewia mody- fotoreporterów nie będzie... Nie mam błękitnej podwiązki? A po chuja... ITP...
Najpierw wspaniały mój prawie mąż od początku tygodnia wspiera mnie tekstami typu, że urwali mu 500 zł z wypłaty, że nasz planowany wyjazd się nie odbędzie, w ogóle nie skorzystamy z długiego weekendu no bo nie wypada, żeby on się do nowej pracy nie wstawił, a bracia tak... wypada za to znów zostawić mnie samą :D Tak jak po porodzie... też się waliło bez niego, a ja z raną na brzuchu i niemowlakiem który nie potrafi złapać piersi, a i okropną migreną i krwią lejącą się ze mnie, i Filipem chodzacym do najdalszego przedszkola zostałam sama. Hmm... zaczynam się uodparniać na takie sytuacje i usamodzielniać... Wyjdzie mi na dobre, tak sądzę...
W restauracji tez mnie podkurwili bo płacimy za salę, kelnerki, kucharki a kurwa nie możemy wnieść swojej kawy, no bo mycie szklanek też kosztuje... A kilka znajomych robiło tam imprezy i wnosili prawie wszystko biorąc tylko dania gorące... Kawa kosztuje 3,5 zł x ok 25 osób pijących x 2... No to jest ciekawa sumka... I nie to że żal mi kasy... Tylko brzydzi mnie takie wykorzystywanie. Ech... to moja wina... Myślałam, że będzie trzeba dać jakąś większą zaliczkę i w portfelu miałam kilka tys, Filip chciał na coca colę, wyjęłam portfel i pani inaczej zaczęła ze mną gadać... szlag...
A dziś cios poniżej pasa... Moja ulubiona ciotka która do Warszawy jeździła szyć sobie kreację na mój ślub- moje chrzestna matka przede wszystkim, no i kiedyś nawet pisałam, że bliższa od matki... wymyśliła sobie szpital po ... Kościele... Historia się nie trzymała kupy w ogóle. Ale co będę kogoś zmuszać nie? Tak więc mam dwa talerzyki wolne... A ciocia: no dzwonię, żebyś nie ponosiła kosztów za nas... żebyś odmówila dwa talerzyki- ale ja ciociu zamówiłam potrawy takie, że oni robili specjalnie zakupy na nie. Zakupy były robione we czwartek, więc talerzyki już zaklepane... ale nie o to chodzi...
Koszty są nie ważne akurat przy tych dwóch osobach... Świństwo mi zrobili. Nie wiem czy nadal to będzie moja ulubiona ciotka...
Na szczęście ślub się bierze raz w życiu... i te nerwy i przykrości już się nigdy nie powtórzą...
Mieliśmy jechać nad morze po ślubie- Gdańsk, Sopot, Hel... na kilka dni w zasadzie, bałam się trochę, że samochód się rozkraczy, tzn zabraknie znów paliwa albo opona padnie ;) Ale mieliśmy jechać...
Księciunio mnie dziś poinformował, że we wtorek rano musi być w pracy, czyli w poniedziałek musi jechać do Krakowa. Popracuje dwa dni, potem będzie miał dzień wolnego czyli MAMUSIA i potem dwa dni pracy i MAMUSIA bo na niedzielę się nie opłaca przyjechać bo wieczorem znów by musiał jechać....
Kombinuję jakby tu pojechać gdzieś pociągiem/ autobusem... Jakaś woda, las, domki drewniane lub tania kwatera... Siostra ma urlop to by mi pomogła przy dzieciach i coś byśmy porobiły/ zobaczyły. Taka podróż poślubna nadal samotnej mamy ;)