negatywnie
Każdy miał do mnie pretensje, że jestem negatywnie i olewczo nastawiona do tej całej ceremonii...
No bo kwiatów nie mam zamówionych? W dupie mam jakieś kwiatki... Bo fryzjerka nie przyjdzie... Bo się sama uczeszę to nie jakaś rewia mody- fotoreporterów nie będzie... Nie mam błękitnej podwiązki? A po chuja... ITP...
Najpierw wspaniały mój prawie mąż od początku tygodnia wspiera mnie tekstami typu, że urwali mu 500 zł z wypłaty, że nasz planowany wyjazd się nie odbędzie, w ogóle nie skorzystamy z długiego weekendu no bo nie wypada, żeby on się do nowej pracy nie wstawił, a bracia tak... wypada za to znów zostawić mnie samą :D Tak jak po porodzie... też się waliło bez niego, a ja z raną na brzuchu i niemowlakiem który nie potrafi złapać piersi, a i okropną migreną i krwią lejącą się ze mnie, i Filipem chodzacym do najdalszego przedszkola zostałam sama. Hmm... zaczynam się uodparniać na takie sytuacje i usamodzielniać... Wyjdzie mi na dobre, tak sądzę...
W restauracji tez mnie podkurwili bo płacimy za salę, kelnerki, kucharki a kurwa nie możemy wnieść swojej kawy, no bo mycie szklanek też kosztuje... A kilka znajomych robiło tam imprezy i wnosili prawie wszystko biorąc tylko dania gorące... Kawa kosztuje 3,5 zł x ok 25 osób pijących x 2... No to jest ciekawa sumka... I nie to że żal mi kasy... Tylko brzydzi mnie takie wykorzystywanie. Ech... to moja wina... Myślałam, że będzie trzeba dać jakąś większą zaliczkę i w portfelu miałam kilka tys, Filip chciał na coca colę, wyjęłam portfel i pani inaczej zaczęła ze mną gadać... szlag...
A dziś cios poniżej pasa... Moja ulubiona ciotka która do Warszawy jeździła szyć sobie kreację na mój ślub- moje chrzestna matka przede wszystkim, no i kiedyś nawet pisałam, że bliższa od matki... wymyśliła sobie szpital po ... Kościele... Historia się nie trzymała kupy w ogóle. Ale co będę kogoś zmuszać nie? Tak więc mam dwa talerzyki wolne... A ciocia: no dzwonię, żebyś nie ponosiła kosztów za nas... żebyś odmówila dwa talerzyki- ale ja ciociu zamówiłam potrawy takie, że oni robili specjalnie zakupy na nie. Zakupy były robione we czwartek, więc talerzyki już zaklepane... ale nie o to chodzi...
Koszty są nie ważne akurat przy tych dwóch osobach... Świństwo mi zrobili. Nie wiem czy nadal to będzie moja ulubiona ciotka...
Na szczęście ślub się bierze raz w życiu... i te nerwy i przykrości już się nigdy nie powtórzą...
Zawsze przy slubach wychodza takie sytuacje jak z ciocia. U mnie babcia, wielka koscielnica, nie mogla sie pogodzic z faktem ze nie biore slubu koscielnego. I swteirdzila ze ona do urzedu nie przyjdzie tylko od razu do restauracji. Tlumaczylam jej ze moze do restauracji nie przyjsc bo to dodatek, ze ceremonia jest wazniejsza i chcilabym zeby tam byla, ale sie uparla ze nie i koniec. Nie wiem jakim cudem ciotka ja przekonala i w ostatniej chwili zjawili sie z dziadkiem pod urzedem
Dodaj komentarz