w sukience zdobyłam fotki
nie za dobre, ale nawet mogą być :)
mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
nie za dobre, ale nawet mogą być :)
Jakub źle- bardzo źle, tak więc mamy już PO miodowym wyjeździe... Szlag... Jedziemy zaraz do USC odebrać akt małżeństwa :) Ktosiu nie może się doczekać. Wiecie.... Dzwoni wszędzie i się chwali że ma żonę ;) Słodkie to :D
Nio nie mam czasu totalnie, Anka z mężem i dziećmi dopiero pojechała...
Jakub złapał jakiegoś wirusa żołądkowego- ledwie żyje... zastrzyki... Mam nadzieję, że obejdzie się bez szpitala...
A ślub... Hmm... Bajka...
Rano na spowiedź Ksiądz nie przyszedł i Ktosiu poleciał po Mszy, że natychmiast ma się któryś zjawić :) Wszyscy dostaliśmy po drodze krzyżowej do odmówienia :) Podobnież to dużo, nie wiem... ja przy myciu garów sobie "koronki" odmawiam ;) I nie wiem ile mi "wchodzi" na zlew ;)
Nikt nie nawalił, wszyscy byli życzliwi, mili, ładnie się bawili, nikt się nie spił, nikt nie narzekał, tylko trochę właścicielka restauracji mnie zakurwiła...
Miały być 4 nakrycia dla dzieci dodatkowe, a nie było... a że dzieciaki siadły wtedy między rodzicami to zabrakło nakryć dla ciotki i wujka z Kanady która to... no wiecie, zależało nam, żeby była zadowolona :)
Potem o 17ej miały byc torty to jeszcze nie zdarzyliśmy drugiego zjeść a one stały i czekały... masakra...
Agacie podobał się brat Ktosia :) I nawet go podrywała, on był zachwycony ;) Ale rodzice nie zostawali na noc więc wyjechali wcześniej i wszyscy żałowali :) Bo fajnie było patrzeć na uśmiechniętego Andrzeja i Agatę łapiącą go za rękę i czochrajacą go po włosach :) He he... Nawet teściowa nas obie zaprosiła w góry :)
Ach... Kościół... wsio na luzie... Organista pięknie grał i śpiewał... ale Ktosiu nie chciał wejść do Kościoła marszem... tylko wlecieliśmy jakoś tak, jedno do dziecka, a drugie do drugiego dziecka i jakoś tak przypadkowo znaleźliśmy się przed ołtarzem :)
A i Jakub siedział nam na klęczniku i z niego spadł i płakał i nic nie było słychać... masakra...
A sama przysięga... Boziu.... Wszystko było poza nami, tylko MY i mgła wokół nas, nikogo nie widzieliśmy oprócz siebie... I mój głos taki pewny, że aż dziw, wszelkie nerwy odeszły...
Nie mamy zdjęć.. No bo... zapomnieliśmy dać komuś nasz aparat. Mój wujek coś tam pstrykał. Wygladał jak człowiek z BORu :D Ktosiu mi obiecał, że dziś może go poprosi o kartę z aparatu albo o wrzucenie na komputer... Bo nawet nie wiem jak wyglądałam w tej kiecce ślubnej :)
A podobnież całkiem przyzwoicie, bo jak zeszłam ze schodów to cała rodzina Ktosia zamilkła a żona Jaśka, że nie poznała mnie, a mama Ktosia, że ślicznie wyglądam :) I teściowi tyż się gymba śmiała...
Kamerę dałam mojej psiapsiółce która jest antytechniczna i ponagrywała nam same czubki głów :) Masakra... no ale chociaż tyle :D
Ktosiu żałował, że nie wzieliśmy profesjonalnego kamerzysty bo korowód mieliśmy porządny z Kościoła i w ogóle wszystko było tak pięknie, że szkoda... że nie mamy tego nageranego...
P.s. Ktosiu zamówił mi w końcu bukiet ślubny... Czerwone róże... dużo zielonego... Tłumaczył babie, że na ślub.... No bo w górach taka gwara, że u nich tak się mówi... Na ślub się suknie szyje. a u nas do ślubu....
I.... Poszedł po bukiet a tu taki jak się daje pod Kościołem Młodym :) Załamałam się, a ten Osioł zamiast poprosić żeby go poprawiła to... takiego wziął :)
A jak ja zobaczyłam to tak mnie głowa z nerów rozbolała, że kolejną godzinę nie kontaktowałam, ale w końcu wziełam ten bukiet rozwaliłam... I z Anką od nowa go zrobiłyśmy... Z 80 cm róż zrobiłyśmy 20 cm :) Ale nawet ładnie nam to wyszło :)
ech... to na tyle...
Mamy mało fotek, musimy poprosić gości w zasadzie :) Bo dopiero pod koniec imprezy wyciagneliśmy nasz aparat :)