może ktoś się pośmieje a może ktoś...
Ja pie...
Wczoraj miałam taki dzień, że wieczorem siadłam i płakałam.
Jakub wcale nie spał, ciągle jeczał, zieloną kupę robił.
Poszłam z nim do lekarza z tym gronkowcem i babka stwierdziła, że w sumie ten gronkowiec złośliwy nie jest!!!!!! więc żebym nawilżała nosek wodą morską i tyle :)
Czyli kuwa czekamy aż pójdzie bakteria dalej?
Zastanawiam się nad zmianą przychodni, szkoda że nie ma prywatnej :(
No nerw taki miałam, że szok.
Potem Ktosiu wyprowadzał mnie z równowagi.
Babcia w prezencie urodzinowym postanowiła zrobić mi balkon- po pierwsze zajebisty prezent : , po drugie na prawde mam już dość pieprzenia o tym co mamy jeszcze zrobić - kupić -itd.
No więc kazałam Ktosiowi byle jakie płytki kupić i żeby babci zawiózł i pokazał.
Przyjechał mi pokazać, ale w sumie to jak mi dziecko płacze a ja mam lawinę roboty w domu to lata to mi koło dupy bo kurwa nawet nie miałam jak zjeść!
Oczywiście paragonu nie wziął! A babcia typu, że szpera mi po wszystkich szafkach i jak znajdzie jakiś rachunek to potem jęczy mi że taaaaki drogi chleb kupuję... Z resztą jak to starsza osoba ma ciągle schizy, że ktoś ją oszukuje... więc już wyobrażam sobie jej genialne pytanie, gdzie kupował, po ile, a może to jakieś stare płytki?
No to nakrzyczałam że za fajki to paragon bierze a jak kupuje coś za cudzą forsę to nie łaska... itd..
No i pytam czy kupił klej... Oczywiście PO CO? Na ślinę chyba się je przyklei...
Ok.... Biorę się za szykowanie Ktosia do pracy. Patrzę do lodówki... Hmm... jajek nie ma. No ale przecież w niedzielę byliśmy w tesco i na pewno jajka kupowałam!
Dzwonię do niego. Bo może zapomniał wyjąć.
Nosz kuwa... Wyjał pampersy, kosmetyki, zabawki, napoje i inne rzeczy a............. jajka, krokiety, masło, sery białe i śmietanę zotawił w bagażniku przez około 20 godz na 30 stopniowym upale... w aucie pewnie z 50 było :(
Tu mi mały płacze, ja płaczę ze złości... a dzwoni właścicielka mieszkania, że chciałaby z kimś przyjść zobaczyć mieszkanie. No ja pier...
A więc Jakub płacze mi na ręce... Z Filipa mebli wszystko wyrzucone bo zaczynam nas pakować. Worki niepotrzebnych rzeczy zawalają przedpokój i czekają aż w chwili ciszy wyskoczę na śmietnik...
Ech... Właścicielka zapytała czy może ja mam kogoś na swoje miejsce, bo ona ma około 30 osób chetnych ale chciała by kogoś takiego jak ja... Cholernie miło się mi zrobiło.
O 20ej zapakowałam Filipa do łóżka, Jakuba do wanny, i za pół godziny obaj już SPALI! Dziękowałam Bogu bo jeszcze godzinka i bym sobie strzeliła w łeb albo podcięła żyły!
Ostatkami sił wyjęłam z lodówki pizzę, pokroiłam na nią mozarellę, wsadziłam do piekarnika... i otworzyłam tyskie książęce.
O 22ej z minutami wpadł Ktosiu... Zadowolony że skończył, zmęczony i jeszcze mi dojebał do pieca... że facet od kafelek wziął więcej niż mówił... Niby tylko(?) 20 % więcej... ale nosz kuwa... ja mam tak zrobiony kosztorys, że każde drgnięcie może się skończyć, że będziemy musieli pożyczyć kasę a i tak kilka rzeczy robimy na krechę.
A dziś dzwonię do babci, Jakub płacze mi na ręce. Pytam czy odbierze Filipa z przedszkola... a ona mi, że powinnam już być w tamtym mieszkaniu i brać się za sprzątanie. To jej mówię, że mały mi płacze drugi dzień, że chyba zwariuję bo mam pełno roboty, a ona mi na to, to niech zadzwonię do matki bo musi mi okna umyć bo co sąsiadki powiedzą!
Rozłączyłam się i wyłączyłam telefon.
Chwilę wcześniej zdąrzyłam przeczytać sms'a od sister E. że urodziła córeczkę 3200 g.
Jessoooo... Jak mi się marzy jeszcze córeczka do tego naszego bałaganu...