jak zwykle! Z M Ę C Z O N A
Jak zachorowałam na odmę to miałam takie myśli, że już zawsze każde wyjście z domu będzie dla mnie karą, że zawsze już będę uzależniona od osób trzecich, itp. W sumie zdrowa osoba nie może sobie wyobrazić tego stanu który przeszłam. Brak powietrza, 3 kroki- odpoczynek, podniesienie czajnika z wodą wielki wyczyn... Nawet kąpiel to jakaś trudność nie do przeskoczenia była.
I teraz płuco pobolewa... Niby tak musi być. A ja próbuję nadrobić tamten czas. Niejednokrotnie zapominając, że mi NIE WOLNO i że jestem w SZÓSTYM miesiącu ciąży!
Tak więc dzisiaj byłam u kuzynki na kawie, blisko do niej nie mam. Powrót do domu. Przyszykowanie obiadu. Potem kawka i zakupy z Martinem. Namówił mnie na fajną bluzeczkę z tak dużym dekoldem, że jakaś koszulka pod spód konieczna :) I tak w przymierzalni się popatrzyłam na siebie... Blada jestem aż strach, a na solarium nie można... Trzeba znowu jakiś balsamik brązujący zakupić. A może się tym wcale nie przejmować...
Powrót do domu po zakupach...
Przedszkole... i w końcu dom... Nogi mnie strasznie bolą. Nie mam na nic siły. Włosy mam oklapnięte bo kapie z nieba takie ni to deszcz ni to mżawka...
Kapitulacja... Dzisiaj już nic nie robię... Wskoczę tylko w piżamkę!