męska ambicja a raczej góralska
Ależ jestem niewyspana...
Wczoraj mąż mnie wkurwiał.
K od tatusia swojego dziecka dostała ogromny bukiet kwiatów, jak zadzwoniłam do niej to mówiła jakie on ma teraz rozświetlone i uśmiechnięte oczy...
A że mój mąż zawsze musi być ten najlepszy, tzn ja muszę mieć najlepiej bo jestem przecież z NIM - miał zgryz.
Tym bardziej, że pojechaliśmy do moich rodziców i podzieliłam się z nimi wesołą wiadomością :) Broń Boże nie wspominałam o radości K, żeby mojemu własnemu mężowi zrobić jakaś przykrość... Po prostu to moja przyjaciółka, znam ją od dziecka... i moi rodzice też :)
Zaczął jączyć ten temat, dlaczego ja nie dostałam bukietu... dlaczego on mi kwiatków nie kupił... no i zaczął pieprzyć trzy po trzy że niby ja dostałam w ciąży nie jeden bukiet a kilkanaście... że on o mnie dbał jak nikt inny..
Nie wytrzymałam. Wybuchłam i kolejny raz mu szczerze powiedziałam, że ciąża z Jakubem to był koszmar który mi zafundował. Nienawidziłam siebie i tego dziecka, itp, itd...
No i się obraził.
A potem coś mu w tym łebku się porąbało i nie dał mi spać. Bo on przecież musi być najlepszy to mi pyknie dzidziusia i teraz już mi kupi bukiet kwiatów, większy niż K dostała. I będzie sielanka :)
Oj jak mnie takie podejście wkurwia. Rano też okazywanie dobroci na siłę... Szkoda tylko, że o 5:45 musiał mnie do tego obudzić... żeby powiedzieć mi jaka jestem wspaniała, piękna, jaką mam miękką skórę, itp.
Kazałam mu iść do diabła ;)
Wsiadł do auta i pojechał na zakończenie sezonu grzybiarskiego z moim ojcem...
Mam nadzieję, że jak zmarznie mu dupa w lesie to mu przejdą plany na 3 dziecko i przestanie tak tańczyć koło mnie :(