dylemat- iść na wesele czy nie iść?
Za miesiąc z kawałkiem mamy wesele.
Wychodzi za mąż kuzynka, która zaszła mi za skórę.
Jak moje małżeństwo wisiało na włosku to wyciągała eks'a na całe noce, Filip ojca w zasadzie nie widział.
A jak już się w domu zjawił i zasnął po kilkudniowym imprezowaniu to miałam z nią nieprzyjemną rozmowę, bo wydzwaniała pół nocy. Nawyzywała mnie, nie dałam się wyprowadzić z równowagi, ale zabolało, bo nie dość, że to córka siostry mojej matki, nie dość że dużo młodsza to na prawdę z taką nienawiścią się do mnie odzywała że mnie to gryzie do dzisiaj.
No i ona teraz wychodzi za mąż. Mają nas w ten weekend prosić.
I mam ogromny dylemat, bo z jednej strony mam małą rodzinę, z rodziną Ktosia nie utrzymujemy w zasadzie kontaktu, restauracja jest o rzut beretem, więc w każdej chwili można wpaść do domu i się przebrać.
Fajnie by było się pobawić, zrelaksować.
Ale z drugiej strony taka impreza jest dość kosztowna- kreacja, jakiś gajer dla Ktosia, koperta, kwiaty...
Trochę mi szkoda dla kuzynki która od szmat i kurew mnie wyzywała.
Wolałabym zrobić coś w domu, albo pojechać na jakiś luksusowy weekend za miasto, a może nawet w góry.
P.S. W końcu kupiłam sobie buty. Figa nie chciała wyleźć z pudełka
A i cieszę oko, bo nowe firanki, zasłonki, wymyte okno i tym co krytykowali moją różową kanapę i w ogóle pomysł na pokój rozdziawiają się paszcze... Przyjemny pokoik się robi... a nie magazyn lub klita dla dzieci jak co niektórzy by chcieli ;)