trzaskam drzwiami
Mam jakieś nerwy tak jak na początku ciąży. Wszystko powoduje we mnie frustację. Trzaskam drzwiami, rzucam kazaniami na temat zostawionego papierka w tym i tamtym miejscu, czepiam się niemiłosiernie... Ktosiu doprowadza mnie do białej gorączki... Nie tak wszedł do domu, nie tak się odzywa, zamiast obiadu wziął sobie kawę i szarlotkę... a dziś rano szał totalny. Leżymy w łóżku we czwórkę- Kubuś wywija mi w brzuszku, Romeo pod balkonowymi drzwiami... pytam Ktosia czy go wpuści... Odpowiada, że tak... mija kilka sekund a ten nie podnosi tyłka, więc robię mu pretensje i sama sturlałam się z łóżka... On do mnie pretensje, że to TYLKO KOT i nic mu się nie stanie jak kwadrans dłużej sobie na balkonie posiedzi... A ja do niego, że ten kot jest dla mnie ważniejszy niż jego matka... więc w zasadzie jak kiedyś się zjawi w naszym domu to wcale jej nie wpuszczę... i trzask drzwiami od łazienki...
Oczywiście za tydzień Ktosiu jedzie w góry... autem... Miesiąc temu był- przypomnę. Co sobie tym razem wymyślił? A no, że TAM to na pewno mu auto naprawią! TZN KONTROLKA SIĘ ŚWIECIĆ NIE BĘDZIE!
P.S. 15 letni telewizor padł w końcu totalnie... ani obrazu ani głosu :) BARDZO mnie to cieszy! Nie planuję kupić nowego... :) Ktosiu jest jak bez ręki... kino mi zaproponował dzisiaj... a niech sobie sam jedzie...