a w a n t u r a
Lekarka oczywiście nawypisywała niewiadomo czego.. Jakieś dwa inhalatory, dobrze że na ryczałt bo inaczej masakra.. Jakieś cholernie drogie. Jeden na sterydach... Duże tabletki do połykania. Filip miał łzy w oczach jak mu to dałam... Już myślę jak mu to podać w inny sposób. Ale... Lekarze inaczej patrzą jak się prywatnie ich kilka razy zawoła i kaskę w kieszeń włoży. Zauważyła, że ja pociągam nosem, głos mam zmieniony to i recepta dla mnie od razu się znalazła :) I jakoś kolejki nie było...
Poszłam potem na chwilkę do babci... Zjawiła się specyficzna kuzynka... zrobiła awanturę... Chcieliśmy z Filipem wyjść, bo było coraz ostrzej, Filip się bał i mi serce skakało... A ona też do wyjścia... Akcja przeniosła się na przedpokój. Babcia mało nie płakała... Chciałabym pomóc... ale nie wiem jak?! :(
A teraz zmykam do kuchni pomyć gary.... Pół dnia przeleżałam w łóżku bo jakieś omdlenia i wymioty mnie złapały... było mi zimno. Nie wiem czy śniadanko mi nie zaszkodziło....
Mam zamiar przy okazji sprzątania kuchni ugotować Ktosiowi kwaśnicę... zakupiłam w tym celu dwie golonki :)