relaks
Wczoraj w końcu byliśmy na pływalni krytej. Było extra. Co prawda myślałam, że więcej jest basenów :) Nawet zjechałam ogromną rurą. Musiałam sprawdzić czy Filip może zjechać z Ktosiem, ale nie mógł. Jak właziłam na szczyt to już mi się kręciło w głowie. Na początku słabo jechałam a potem jak złapałam prędkości to myślałam, że umrę ze strachu. Nigdy więcej! Myślałam, że zawału dostanę. Wolałam sobie posiedzieć w jakuzzi, lub popływać w cieplutkiej wodzie :)
Basen sportowy miał tylko zimną, a reszta była podgrzewana... bicze wodne :) Kolorowo, Filip ganiał w basenie gdzie jest 45 cm wody... A jednym z ratowników okazał się kuzyn eks'a :) Filip przywitał go słowami "spadaj stary". Miałam go poprosić, żeby pouczył młodego pływać, ale było mi głupio, więc B tylko się pouśmiechał a potem gdzieś znikł.
Tak więc wyleżałam się w cieplutkiej wodzie... Nie śmierdziało wcale chlorem. A moje perfumy z wodą stworzyły bardzo ciekawą kombinację i zapach przypominał mi CK one :)
Relaks bardzo miły... Taki, że po powrocie do domu nie byłam w stanie nic zrobić. Po szóstej miałam już pościelane łóżeczko. Ktosiu przejął kontrolę nad domem, a ja podobnież zasnęłam o 19:30.
Drugi dzień zmuszam się do jedzenia. Co u mnie jest baaaardzo dziwne, gdyż apetyt na prawdę nigdy mnie nie opuszczał. Czuję się osłabiona.