dylematy dnia powszedniego
Ławy nie załatwiłam... bo była pani która się zna tylko na meblach które w danym momencie są w sklepie... a ta od katalogów będzie jutro po 15ej. Matka się burzyła, żebym wybierała, ale co ja będę gadać z babą której mówię, że potrzebuję ciemną ławę, a ona mi proponuje kolor sosny... bo ta jest ładna, tania i ma ją na sklepie :)
Widziałam super kieckę na wesele... ale cena była troszkę ten teges... Oczywiście Ktosiu kazał przymierzyć i kupić, bo przecież mi się podoba a pieniądze są nie ważne... Ale stwierdziłam, że jeszcze się porozglądam a ta w razie czego wisi i czeka na mnie... raczej jej nikt nie ruszy przez tydzień czy dwa....
Mama mnie namawia na spódnicę i bluzkę, no bo po co mi balowa kiecka... ale sama nie wiem. Chyba będę się lepiej czuć w czymś wyjątkowym :)
Oczywiście każdy mi odradza te czwarte piętro... bo się osłuchali Ktosia, że bardzo chce dziecka... no i ... fajny facet to w sumie to powinnam mu te dziecko dać... I babcia i mama... ten sam temat...
A to bedzie mi ciężko z wózkiem, itp... a to mieszkanie mniejsze, łóżeczko się nie zmieści...
Ale przecież ja tego mieszkania nie chcę kupować... Przezimujemy a jak się większe trafi to zmiana...
A z tym dzieckiem to jak bym tak przypadkiem zaszła w ciążę to bym się nie zmartwiła... Ale świadomie to jeszcze gotowa nie jestem... Sama nie wiem o co mi chodzi.... Boję się...