petunia
Jakub ją zerwał, a Filip mi włożył we włosy, ja zrobiłam autoportret ;) Komórką bez światła a to był już późny wieczór...
Ciekawy efekt... tak sobie myślę :)
mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
Jakub ją zerwał, a Filip mi włożył we włosy, ja zrobiłam autoportret ;) Komórką bez światła a to był już późny wieczór...
Ciekawy efekt... tak sobie myślę :)
Obudziłam się z okropnym bólem głowy, ledwie doszłam do apteczki, żeby wziąć procha od migreny, kurcze, zawsze super ekstra to na mnie działa, a dziś... bolało mniej, ale wciąż. No i wszystkie plany rypły. Mialam iść po truskawki i kwiaty na balkon, bo ostatnio nerwa złapałam i domowe krzaczory powyrzucałam, które na balkonowym parapecie tylko miejsce zajmowały. Nie wiem, nie lubię kwiatów w domu, bo mi się wydaje, że niepotrzebnie miejsce zajmują... Za to mogłabym mieć wielgaśny balkon cały ukwiecony.... I może coś wymyślę, żeby tych kwiatów zmieściło się więcej...
Miałam zrobić jakieś ciasto z truskawkami, ale w lodówce kilka sztuk.... Snułam się po mieszkaniu... I w końcu zrobiłam sobie kawę... Przestało boleć...
I sama nie wiem co ja mam myśleć. Niby zawsze byłam w grupie podwyższonego ciśnienia, a jak już lato przychodziło to notorycznie ból głowy, nerwowość, buchanie w czasce... Odstawiłam kawę, bo się ciepło zrobiło i sobie myślałam, że koniec zamulania żołądka...
I że niby kawa działa na moje wysokie ciśnienie? No nie kumam.
A jakoś mi się nie chce po lekarzach ganiać, ale w końcu będzie trzeba zbadac o co chodzi...
No i teraz Jakub zasnął i się relaksuję, burdel mam wszędzie i gdzie się podziała moja organizacja??? Nie mam siły, jak widzę brudną łazienkę to mi się płakać chce, ale chłopaki tak mi dają popalić, że jak mały zaśnie to Filip ma nakaz zajęcia się sobą i ja wpadam na blogi, potem prysznic jakiś, cokolwiek zrobię i już dzień dobry tvn, albo przyczepieni do spódnicy, albo się tłuką, albo bałaganią i chodzę i sprzątam... rozdzielam, zajęcie im jakieś znajduję, ale 5-10 minut i znów od nowa...
A Martyniu- prasowanie u mnie to układanie ubrań w szafach i jedynie prasuję Jakubowi bodziaki bo tego nam idzie dużo i sobie spódnice bo wieszam w szafie :) Reszta jest prasowana kiedy jest potrzebna, ale moja mama i babcia są w szoku i ciągle mnie za to negują, nie dociera, że uprasowana bluzka i złożona do szafy, wyjęta po kilku dniach jest zmięta, a przynajmniej ma te chamskie zakładki... Z resztą ja już się z matką w te gadki nie wdaję, bo co wytłumaczę osobie która mnie i Agacie majtki i skarpetki prasowała... O! nawet rajstopy.
Moja matka to była maniaczka czystości, nigdy się z nami nie bawiła, tylko sprzątała albo się darła "gdzie masz ciapy??? brudna podłoga, zaraz skarpety będą czarne!", a podłoga lśniła bo była myta codziennie a w kuchni to nawet dwa razy na dzień :)
I ja miałam przez chwilkę taką fazę ;) A teraz.... chyba przegięłam w drugą stronę, ale wszystko zrzucam na to odchudzanie, bo na prawdę czuję się jak wrak, a cerę mam okropną i cóż że kilka kg mniej jak w lustro patrzeć nie mogę...
P.S. Rano chłopaki oglądają bajkę, a ja leżę w łóżku z butelką wody i czekam na efekty tabletki... Filip wchodzi do pokoju z moim portfelem i taki tekst : "mamo, masz dużo tych setek, mogę sobie wziąć jedną?"... Masakra, zostawiłam portfel na wierzchu i dobrze że mały się pierwszy do niego nie dostał... Ta... dużo... ja wczoraj liczyłam czy nam do 10 wystarczy :) Oby do wtorku :)