w końcu cisza
No bo Ktosiu jak nie mówi to cierpi- a dziś pojechał do pracy. Ale na krótko, bo znów w firmie jakieś problemy. Dostał rekordowo niską wypłatę i się dzieje nie najlepiej... Hehe... A ostatnio marudziliśmy, żę nawet szynka parmeńska nam nie smakuje... no to po tej wypłacie to możemy zapomnieć o wielu wielu rzeczach... No zaciskamy pasa po prostu :)
Jakubowi już się znudziło raczkowanie migiem, i staje na nogi, przy meblach, przy kanapie, przy krześle, stole, ławie, itd. Oszaleć można bo notorycznie albo upada albo się w coś uderza. Guzów ma milion pincet, a ja chyba zacznę coś brać na uspokojenie bo wysiadam, kurcze... nawet naczyń nie mogę spokojnie wymyć bo się czepia drzwiczek od piekarnika- piekarnik się otwiera- dziecko upada... a sam ze sobą Jakubek nie zostanie choćby na moment, bo tatuś go przez prawie dwa tygodnie tak rozpieścił, że na wszystko reaguje płaczem...
Nadal chodzimy do lekarza, teraz leczymy pod kątem alergii... Nadal inhalacje, korzysta ktoś z nebulizatora? Bo chcem porady :)
Filip od kilku dni znów nie ma apetytu... Coś tak myślę, że jak przestanę chodzić dwa razy w tyg z Jakubem do lekarza to mi się zacznie z Filipem...
Zimno dziś.... A ja wyjęłam z torby rękawiczki i zapomniałam o tym... Zmarzłam na kość :)
Nawet założyłam czapkę- fota kiepska bo z telefonu