dzieci
W sobotę wylałam sobie gorący tłuszcz na gołą stopę... chyba nie muszę mówić jaki to ból i jak cholernie ta rana się pieprzy? ;) No ale może nie umrę.
Filip w niedzielę po obiedzie przy odrabianiu lekcji zaczął marudzić, że mu zimno, nie ma siły, śpiący jest... Myślałam, że ściemnia więc poduszka i kocyk.. Usnął, spał kilka godzin. Gorączka taka sobie ale kaszel... Poszłam z nim do lekarza na w razie czego... Zapalenie oskrzeli, idzie na lewe płuco... Ja pierdykam, antybioty, milion pincet syropów, tabletek i granulek i siedzenie w domu przez cały tydzień...
Poszłam do przedszkola zapytać się co mam z nim przerobić, żeby nie miał rażących zaległości... Pani nawet była średnio miła ;)
A Filip żyje już swoimi urodzinami. Tak! W niedzielę kończy 6 lat :) Szampan Piccolo już czeka, ma być tort czekoladowy i duuuużo prezentów. Takie wymagania ;) A ja nie mam zielonego pojęcia co mu kupić... Mam dość durnych zabawek, które po 2 godz trafiają do wora z gratami... Najchętniej zasypałabym go książkami, encyklopediami dziecięcymi...
Jakub szaleje... w niedzielę jadł z nami rosół z kluchami :) Wciągał makaron z takim zacięciem, że plakałam ze wzruszenia... No i pełza przezabawnie... Położyłam go na kocu na podłodze, kilka zabawek typu opakowanie po paście do zębów-hit!! i poszłam do kuchni gotować mu jabłuszko, wracam, a on czarne wąsy :) i liże kółko od wózka... który stał ze 2 metry dalej :) Z ławy ściąga obrus, kilka razy zerwał mi firankę, itp... Zaczyna się ciekawie robić po prostu :) Nadal nie ma zielonego pojęcia o samodzielnym siedzeniu... Pajt i już jestem na brzuchu i mogę wszystko- to jego dewiza.