BOROWIKI
Ktosiu byl z moim ojcem na grzybach...
mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Ktosiu byl z moim ojcem na grzybach...
Coś ta trzydniówka długo trwa... no ale podobniez tak może.
Jakub drażliwy, płaczący, marudny, wczoraj to już do Ktosia dzwoniłam z rządaniem- "przyjeżdżaj bo ja już nie daję rady!"...
Stres... napięcie... nasłuchiwanie, oczekiwanie... Kręgosłup mi siądzie bo Jakub waży 7600g...
Kąpiel w Emolium... Nic nie pomogło. Ciałko zsypane, czerwone, opuchnięte.
Dziś minimalnie lepiej, bo z brzuszka prawie zeszło, niewielka opuchlizna... teraz najgorszą ma szyję i buzię... Idzie cholerstwo do góry...
Nie chce mi się szukać... nie wiem czy pisałam o sąsiadach z góry... Tak czy siak, początki były miłe... co mi ON pobrudził pranie jak sadził kwiatki na balkonie- ładnie przepraszał :).... No a potem miał problemy z mówieniem "dzień dobry"... A mijaliśmy się dość często... ON z psem a ja ze śmieciami, wózkiem... itp. No to kilka razy ja wyskoczyłam z dzień dobry, żeby go ośmielić, ale cymbał za każdym razem czekał na mnie. I w końcu sobie pomyślałam, żeby pocałował mnie w dupę, bo ja nie dość że kobieta to i starsza o rok... Rodzice go kultury nie nauczyli? A z NIĄ mówimy sobie dzień dobry i nie ma problemu....
Babcia Alicja zna się z JEJ matką i sobie plotkują... Czasem to się czuję jak w pieprzonym BigBrotherze! Bo wszyscy wszystko o nas wiedzą, ile Ktosiu zarabia, o której wrócił z pracy, gdzie byliśmy na zakupach, ile szafa na przedpokój kosztowała, od kogo ziemniaki braliśmy na zimę itp... No i niestety ja też coraz więcej wiem o NICH bo już babcia mnie poinformowała że ONA zaszła w ciążę zaraz przed maturą, że jej rodzice bardzo żałowali, bo ona taka ech i och... No kij... No i matka JEJ powiedziała Alicji, że ONA wstydzi się zapytać czy nasze dzieci mogą się czasem razem pobawić...
Godzina 9 z minutami dnia wczorajszego. Wpada JEJ matka i mnie informuje że ona już przyszła do wnuka i jakby co to zaraz go PRZYPROWADZI! No to ja niezbyt miłym głosem poinformowałam, że Filip chodzi do szkoły... I wraca około 13ej!
13:50 puka z tym dzieckiem, otwieram a ta mi się wpitala do chałupy... Dziecko już jeb do Filipa pokoju, a ja mówię, że go nie ma... A ona, że zaczeka aż go babcia przyprowadzi (był u Alicji)... Ja do kuchni po telefon co by do babci zadzwonić, a ona po wszystkich pokojach mi latała. Ciśnienie mi się podniosło. Dobra, Filip przyszedł, ona pozachwycała się Figą i poszła...
No i szał dzikich ciał... Niby chłopczyk 5 lat ale nie przystosowany do życia w społeczeństwie, na samym wstępie obudził mi Jakuba bo latał po całym mieszkaniu, opieprzyłam go, że jak przyszedł do Filipa to mają się w Filipa pokoju bawić, a on mi na to, że on się chce bawić w tym pokoju co ja próbowałam jeszcze Jakuba uśpić...
Mojemu Filipowi jakby ktoś zwrócił uwagę to od razu by skulił uszy... a ten jeszcze pyskuje.
Dobra- pomyślałam, że po nieprzespanej nocy jestem czepliwa!
Wyłożyłam na talerzyk ciasteczka i zaniosłam im do pokoju, ten KUBA zobaczył te ciastka i jeb Filipa zabawką o ścianę... Zabawka za 50 zeta rozwalona w drobny mak, Filip w płacz... ja z nerwów już ledwo oddycham, tu mi Jakub zaczyna płakać, opierdoliłam, kazałam zakładać buty i do domu maszerować...
Ale Filipowi się żal zrobiło i chciał żeby został, a ten za cholerę wyjść nie chciał.
Wychodzę z pokoju a TEN taki tekst : chodź zabijemy twoją matkę!
-chcesz zabić moją mamusię?- Filip zapytał z niedowierzaniem
-razem ją zabijemy!
No to resztki sympatii do tego dziecka w chwili wyparowały!
No ale luz.. Minęła już godzina, więc może ta babka po niego przyjdzie?!
E tam... Kolejne minuty, Filipa pokój jak śmietnik wyglądał, porozwalane karty, smoki, samochody, klocki, kartki papieru...
Poprosiłam, żeby posprzątali, Filip za zbieranie tego a on do mnie, że on nie będzie tego sprzątał bo on już się nie bawi... No to ja mu znów z tymi butami... A on pyskowanie.
Filip zaczął bawić się klockami, budował zamek, a ten wziął ryczące dinozaury i wszystkie po włączał... Ryk przeraźliwy no i Filip płacze bo ten mu wszystko tymi dinozaurami popsuł...
Patrzę na zegarek... mija dwie godziny, mówię mu, żeby zakładał buty, Filip płacze, żebym zabrała te głupie dziecko mu z oczu! A ten nie i już- wiesza się na wózku Jakuba, jeszcze go wypierdoli pomyślałam, więc pobiegłam na górę i kazałam matce go zabierać...
Wolę mieć dupę obrobioną niż robić za opiekunkę i sprzątać po cudzym dziecku- tak jakbym przy swoich nie miała roboty.
A już czuję, że dziś go też babcia przyprowadzi, ale nie wpuszczę już do domu... Pierdolę... Nie będę z domu robić dżungli...
Po przyjściu od lekarza pomimo leków było coraz gorzej, po podaniu pyrosalu gorączka nadal rosła, dałam paracetamol to spadła do 38,5! A tak to krążyło koło 39,5! Ze strachu o Jakuba zatykało mnie, czasami nie mogłam normalnie oddychać.
A o 4ej zjadł 120 kaszki i się do mnie uśmiechnął. Kamień spadł z serca, ale jednak spać nie mogłam... czuwałam dalej.
Teraz zasnął mój skarb, a na górze jakaś wiertarka!!!! Figa się boi i wspina się po mojej spódnicy... Chce na ręce księżniczka a tak to gryzie...
P.S. Zadzwoniłam dziś do mojego eks'a.. napisał sms'a a ja nie zrozumiałam, więc dzwonię do niego... nadaję... tłumaczę jak krowie na rowie... ja z nim jak z dzieckiem, on ze mną tak samo... W końcu zajarzyłam o co mu chodzi i mówię do niego, że zamotana jestem... a on że "fajnie zamotana"... no coś w tym rodzaju ;) Może na chwilę doszło do niego, że możemy rozmawiać NORMALNIE, jak człowiek z człowiekiem a nie jak wróg z wrogiem.