kupa roboty za nami....
Od ósmej rano na nogach jesteśmy we trójkę. Najgorsze były walki z dywanem, Ktosiu się nieźle napocił dźwigając go :) Ale już sobie jest na śmietniku, Filipa pokój posprzątany, lekko przemeblowany... na razie nie mogę się przyzwyczaić... Znajoma mamy chciała się pozbyć za niewielkie pieniądze szafy 3drzwiowej. Za transport więcej zapłaciliśmy. Ktosiu musiał nająć ludzi bo to taaakie ciężkie... ale na razie bedzie gdzie przetrzymywać buciorki i kurteczki... Zaczyna być ład i skład :) Napracowałam się jak głupia, jeszcze trochę trzeba to dopieścić, ale na razie odpoczynek :) Padam na nos.
Zjem kilogram mandarynek, włączymy na dvd jakąś bajkę, a potem może zakupy w Radomiu. Mam ochotę na pstrągi z grilla, faszerowane warzywami :) Jak kupimy to ojciec pewnie mi przygotuje :) Mniam mniam :)