na chwilę jestem
W środę zaliczyłam jeszcze urodziny chrześnicy. W nocy doczłapał się z gór Ktosiu. Czwartek zaczął się od kłótni... Były róże na przeprosiny. Załatwiliśmy kilka spraw... A potem dla relaksu pojechaliśmy na basen. Bombelki nie za bardzo mi służą, więc leżałam sobie w basenie dla dzieci. Filip ganiał z Ktosiem, a ja pilnowałam chrześnicę, którą zabraliśmy. Całkiem fajna rodzina plus brzuszek :)
A dzisiaj rano musieliśmy się z Ktosiem dogadać. Ja oczywiście stawiam sprawę na ostrzu noża. Były łzy moje i jego... ale może coś to da.
A teraz padam na ryjek... Umyłam dwa okna i nie mam siły powiesić firanek!
Tak więc zmuszam się do wypicia małej kawy...
Drzwi do wc na wszelki wypadek szeroko otwarte...
Miłego weekendu Kochani.... Ja bym najchetniej przespała kilka miesięcy ;)