zaczęło się
Gdy wybierałam się na zakupy zadzwoniła wychowawczyni Filipa, żeby ktoś go szybko odebrał bo ma prawie 39 stopni gorączki.
Biegłam ile sił w nogach. Jak weszłam na salę to się podłamałam... Młody wisiał przedszkolance na rękach... łyżeczką podawała mu herbatę.
U lekarza kolejka, zapisałam młodego na rano, i biegiem do apteki. Od razu syrop przeciwgorączkowy.
Nic go nie boli, nie kaszle, gardło raczej nie czerwone, delikatnie cieknie z nosa. Trzydniówka? :(
Przez całą drogę płakał, że chce do domu i prosił, żebym sprawdzała, czy jest gorący.
Jakoś dotarliśmy.
Panadol zaczął działać.
-mamo, kiedy pojedziemy na basen?
Uff..