:)
Dzisiaj Sister wraca do Wrocławia. Z jednej strony smutek a z drugiej to tęsknił mi się powrót do mojego zwyczajnego życia. Nie przyzwyczajona jestem do siedzenia do drugiej w nocy i gadania o byle czym... Choć nie powiem, że nie było fajnie ;)
Odmłodniałam troszkę.
Wczoraj przyszła Sister ze szwagrem, żeby mi podziękować za gościnę... Za to, że rozpieszczałam ich pizzą, naleśnikami ze szpinakiem, chińszczyzną, itp. Stwierdzili, że kupią mi rybki w prezencie... ale ceny ich przestraszyły i stwierdzili we dwoje, że kupią duuużo piwa ;) No to pod piwko był pop corn a potem muszelki w sosie... A później się dziwię że pupa mi rośnie ;)
Ktosiu nie dzwoni bo nie ma kasy. Wkurzyłam się bo w końcu może w sobotę wieczorem się dowiem, czy w niedzielę o szóstej mam wsiąść w pociąg czy nie...
Ale miałam taki fajny sen...
Zimno, lotnisko jakieś... takie dzikie... piaszczyste... Czekam na Ktosia. Podchodzi całkiem inaczej ubrany. Jakieś beżowe bojówki, koszula w tym samym kolorze... Taki troszkę grubszy... Siada przy mnie, wyciąga jakieś pudełeczko a w nim pierścionek, dwie obrączki i dwie bransoletki. Wszystko prześliczne. Pierścionek taki prosty, ale przepięknie się mienił... i te bransoletki z brązowymi kamykami.. Zapytał czy wyjdę za niego i zadzwonił budzik w telefonie... :(
Ale miło się mi zrobiło... Od razu sprawdziłam w senniku. Pierścionek to doskonałe małżeństwo lub romans, a bransoletka to rychłe i bogate zamążpójście.
Taaa... Tylko mi ta data coraz dalsza się podoba.
Obiecałam październik a teraz myślę o wiośnie przyszłego roku... Tylko jak my ten rok przeżyjemy jak mnie Ktosiu zaczyna lekko szantażować w łóżku!