.........
Na czas nieokreślony planuję te moje wypociny przerwać. Nie potrafię być tu szczera. Duma mi nie pozwala napisać dokładnie jak jest źle. Próbuję pisać o tych szczęśliwych chwilach, zapycham te strony jakimiś dziwnymi problemami, bo nie potrafię wypalić z grubej rury. Zamknęłam się w sobie i nie potrafię być taka jak kiedyś.
Może dlatego, że wiele osób pomyślało by A NIE MÓWIŁEM?!
Ja już nie mam siły zakładać maskę pod tytułem ZE WSZYSTKIM DAM SOBIE RADĘ, PRZYJMĘ KAŻDY CIOS, BO JESTEM SUPERMENKA.
A z ubrankami dla Filipa była taka sytuacja.
Zgodziłam się je przyjać. Nie pracuję, każdą pomoc przyjmuję, to dlaczego miałabym nie przyjać pomocy od babci Filipa? Na początku nie chciałam im dać satysfakcji, że jednak u mnie nie jest tak kolorowo jak każdy sobie myśli.
Bo ja na prawdę chciałam, zeby było kolorowo. Wierzyłam w G. Wierzyłam, że moje decyzje są dobre. Ale wracając do tematu...
Przyjechała panienka eksa i stwierdziła, że nie dadzą mi tych ubranek, bo Filipowi na oko nic nie brakuje, mam na niego 700 zł! Bo jeśli eks ma zasądzone 350 zł alimentów to ja tyle też na dziecko powinnam przeznaczać. (Do ręki dostaję niecałe 200 zł bo oni płacą za przedszkole....) a inne dzieci są w potrzebie...
Rozpierdoliła mnie!
Obcym dzieciom TAK... Filipowi nie... bo mamusia jak nie kupi dziecku to pewnie kupi sobie... Będę miała za dobrze jak zaoszczędzę jakieś 100 zł? A może mniej? Bo przecież tych ciuszków nie widziałam...
Całą noc nie spałam... Niektórzy ludzie są beznadziejnie głupi.