weekend
Cholera! Złapałam jakiegoś doła i nic nie sprawia mi radości. Wszystko co się wokół mnie wydarza pogłębia mnie tylko w poczuciu że wszystko się pieprzy a ja już nie mam siły.
Zrobiło się cholernie zimno. Byłam zmuszona kupić sobie jesienne buty. G mi nie wysłał pieniędzy więc to był tani zakup. Teraz nie mogę w ogóle chodzić a ból stóp nawet w nocy mnie budzi. Mam bąble na piętach, na palcach i nawet na spodzie stopy :(
Mogę tylko chodzić teraz w moich ślubnych butach które wyglądają jak do tańczenia flamenko :) I właśnie mnie coś napadło na kubańskie rytmy. W komputerze znalazłam jeden utwór i tak go sobie piłuję. Jakiś dobry tancerz by mi się przytał... może cieplej by mi się zrobiło. W domu mam 15 stopni :) Nieszczelne okna, nieszczelne drzwi...
Z domowych przyziemnych spraw. Telewizor jest w stanie agonii. Kolejny pilot nie działa, na dźwięk trzeba już czekać 15 minut, więc jak ostatnio zapomniałam to połowę Na Wspólnej oglądałam bez fonii :) Do tego sam się wyłącza.
Pokłóciłam się z rodzicami. Na serio mam ich już tak dość, że nie odbieram telefonu od nich. Ojciec w ramach przeprosin chce mi pożyczyć na kupno nowego telewizora, bo dał Filipowi jakiś miesiąc temu DVD i młody nadal nie może oglądać bajek. Dzwoni do mnie i mi powtarza, że kupię telewizor i będę mu spłacać tak jak będę mogła :) Taaa... a ja myślę, co tu najpierw sprzedać z mojej chałupy, żeby mieć na zapłacenie za wynajem mieszkania :) Ale przecież im tego nie powiem, bo usłyszę "Tak sobie pościelałaś...", "czego się spodziwałaś po żonatym facecie?", itp, itd...
W sobotę nawiedził mnie Cezary. Kaśka się zmyła bo są na siebie obrażeni. Jak dzieci :) Ona go nie chciała... bo za ładny, bo ma super ciało, bo chodzi na solarium i pewnie w łazience i w sklepach spędza więcej czasu niż my dwie razem wzięte, bo za inteligentny, bo ładnie pachnie, bo się stara, bo chce z nią zamieszkać, bo gotuje a ona nie lubi takich babskich prac domowych, a on w końcu stwierdził, że jest za stary żeby takie fochy znosić i na siłę nie będzie jej przekonywał.
I jak ja w tej sytuacji miałam się zachować?
Kaśce wytłumaczyłam, żeby teraz się nie pieniła, że przestał dzwonić i pisać, bo przecież jej się nie podobał i już.
A Cezaremu musiałam tłumaczyć, że mógł inaczej to rozegrać, żeby nie urazić kobiecej dumy.
Pierwsze swatanie które mi nie wyszło :)
Ale kolega Cezary pomyślał o swojej ulubionej koleżance i przywiózł mi z wakacji supeeeeerrrrr likier. Nie lubię porzeczek, ale... cud miód. Szkoda że tylko 0,35 l ;)
Jak mi się lekko po nim zrobiło :)
W niedzielę poszłam z Filipem i Kaśką na jakiś festyn. I weźcie wytłumaczcie prawie 4 latkowi że mama nie ma pieniążków na wszystkie atrakcje bo tata w tym miesiącu alimentów chyba nie wyśle, bo jak zapłaci za przedszkole, ubezpieczenie, komitet rodzicielski, rytmikę i kupi wyprawkę to może nie będę musiała mu jeszcze oddać pieniędzy, a Grzesio już nie jest nasz?
Płacz i obraza.
Każdego dnia myślę tylko o tym żeby iść spać... choć śnią mi się przyjemne rzeczy, wstaję z brązowymi podkowami pod oczami, zaden podkład tego nie chce zatuszować.
No cholera. Jest źle.
Niedziela wieczór- Wiktor vel agresor
sms
-witaj, co slychac jakie plany na wieczor?
-kicha, zadnych planow
-tak jak u mnie, a moze towarzyska kawka?
-o ktorej?
-około 20, wracam z Deblina, jestem zmeczony ale moze wpadne.
-ok
real
-i co mi powiesz Karola?
-chcesz kawe?
-nie
-herbatę?
-nie
-cola?
-nie
-to po co przyszedłeś?
-ok, idę.
-to cześć
I poszedł....