ok!
Wczoraj poznałam faceta mojej koleżanki. Też ma na imię Darek, spotykali się miesiąc i Kacha się właśnie dowiedziała, że wyjeżdża on na kontrakt do Danii. I tyle by było tej miłości. Obydwie mamy takie szczęście... a facet całkiem fajny, z wyglądu, bo za rozmowny to nie jest :)
Ja łapię dołka, wszystko jest do dupy, nic mi się nie chce, zginął mój zapał do wszystkiego. Darek pyta co się dzieje... "Nic się nie dzieje, wszystko jest ok" Martwisz się czymś? "nie, niczym się nie martwię"... Zamknięta w sobie na 10 spustów.
A nie jest ciekawie. G nie wysłał mi pieniędzy w tym miesiącu, nie wiem co robić z tymi wszystkimi gratami z wynajętego mieszkania. To wszystko miało być moje i G :) A teraz? Sprzedać? Rozdać? Już powiedzieć kobiecie o rezygnacji z mieszkania? Zaczekać jeszcze tydzień? Kolosalny rachunek za gaz przyjdzie, jesień, trzeba nowe ubrania, buty... Kot znów złapał pchły, a w zeszłym miesiącu kupiłam obrożę którą następnego dnia zgubił i kropelki które okazały się mało skuteczne... Kicha i tyle... ale WSZYSTKO JEST OK!!!!!
Byłam na kontroli z Filipem, na pogotowiu lekarz dał antybiotyk a nasza "ukochana" pani doktor dała kropelki do nosa w kolosalnej cenie i coś co określiła jako "ogólne" :) Szlag mnie trafił. Z tego co wiem, powinno się dociągnąć leczenie antybiotykiem, a tak to katar nadal jest, kaszel też i stany podgorączkowe. Od następnego razu chodzę do lekarza FACETA! Jest w przychodni jakiś nowy nabytek to się go sprawdzi.