robimy... s w o j a k a
Niedziela była cudowna :)
A Ktosiu poszedł po Witosha... Zbieramy butelki na nasze własne... drożdże, korki, rurki, pożywki przygotowane... ciekawe czy nam wyjdzie :) winko... mniam...
mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
Niedziela była cudowna :)
A Ktosiu poszedł po Witosha... Zbieramy butelki na nasze własne... drożdże, korki, rurki, pożywki przygotowane... ciekawe czy nam wyjdzie :) winko... mniam...
Ciasto się nie udało... ładnie wygląda, ale smakuje nie bardzo. Albo przepis do dupy albo mąka... Nie wiem, ale mam zamiar próbować dalej... bo moja babcia która od 13 lat nie żyje robiła najpyszniejsze na świecie ciasto ze śliwkami... pamiętam ten smak i nigdy nie zapomnę... jedziemy dziś w tamte strony... co mi przynosi uśmiech na usta... i mam nadzieję na miły, słoneczny dzień... i na kawę wśród żółtych liści...
a tu Bączek... kusi mnie, żeby dać mu śliweczkę... mus taki :)
Przerwa na małą kawę. Jakub zasnął po drugim śniadaniu, ugotowałam mu kawałek marchewki z jabłuszkiem i uczymy się jeść łyżeczką od środy w zasadzie. Jest super, bo dwa tygodnie temu nie potrafił połykać, było plucie, wyciekanie, a teraz słodko otwiera buziaka, tylko jego ręce... albo robi w czasie jedzenia ati ati i wytrąca mi łyżeczkę... albo łapie za łyżeczkę i chce celować do buzi- niejednokrotnie nie jestem w stanie panować nad całą sytuacją i łyżeczka trafia za głęboko. No cóż. Chyba muszę się za silikonową łyżeczką rozglądnąć. Przydałaby też się plastikowa butelka do picia bo mamy szklane- a dla Jakuba frajdą jest po piciu to buteleczką się pobawić, celować smoczkiem do buźki i z zawiadackim uśmiechem go podgryzać (bezzębnie!)... a szkło niejednokrotnie wyślizguje mu się z maleńkich rączek i uderza w buźkę... no i może kolejne części do balonika canpola... Ale rośnie. Dopiero co się martwiłam kolkami, moimi cycami, a tu chłopisko już wcina jabłka a na widok talerza z obiadem to dostaje takiej energii-macha rączkami i nóżkami, otwiera buźkę i robi wielkie oczy, że czuję się winna że ja jem takie dobre rzeczy a on te papki.
Kurcze... Mam dziś zaganiany dzień, dużo roboty. Ktosiu też ma nawał pracy i zamiast przyjechać dziś to zjedzie do domu dopiero jutro. A ja muszę odebrać Filipa ze szkoły bo moja mama na grzybach, potem jestem umówiona z koleżanką kiedyś moją a teraz bardziej mojego byłago męża- zamówiłam u niej królika (nie czytaj Serduszko!) na obiadki dla Jakubka. Serce mi się kraja, ale ja w te indyki sklepowe nie wierzę! Królik będzie zdrowiutki, bo Agnieszka ma działkę z zieloną trawką... Do tego oporządzą mi tego królika. Bo na jarmarku to niestety tylko żywego można kupić... No jestem ciekawa. 30zł... Nie wiem czy to tanio czy drogo, a wagi nie mam więc nie sprawdzę ile za kilogram?!
Mam do tego kupę prasowania, odkurzanie dywanów, mycie podłóg, sprzątanie łazienki...
No ale kawa przy komputerze musi być... i nie wiem jakie perfumy sobie zamówić... Ostatnio Little Black Dress miałam i nawet ładne tylko mało trwałe. Ciekawe jak te nowe rozreklamowane Christian Lacroix rouge... czerwony... mój ulubiony kolor... może były by fajne... zna ktoś? niech się odezwie :)
W końcu wybrałam się z chłopakami po kawę... a kiedy wróciłam to... zjadłam pół camemberta z pieprzem- to mój nałóg... mniam