• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Narzekanie, strona 10


< 1 2 ... 9 10 11 12 13 ... 17 18 >

fuuuuj

Koszmarna noc za nami... Na zmianę wymiotowali OBYDWAJ! Filip do tego gorączka... U Jakuba opanowana biegunka niestety powróciła, ale na szczęście cosik zjadł kleiku na mleku i nie zwymiotował... Filip grzecznie łyka wszelkie specyfiki, Jakub zaciśnie usta i zgrzyta zębami. 

Robię kolejne pranie obsranych i obrzyganych bodziaków, ręczników, pościeli, itp...  

Ja na szczęście poczułam się trochę lepiej, więc Ktosiu nie został wezwany do domu. Damy radę... Bo ileż może trwać ta grypa jelitowa? 3-4 dni? Do piątku mam nadzieję, że się pozbieramy.

Jak wypiorę zarzygany dywan to może upiekę drożdżowe ciasto.. Tak mi się jakoś chce coś słodkiego. I marzy mi się odpocząć w ramionach Ktosia z kieliszkiem winka i jakimś filmem w tv.  

27 lutego 2008   Komentarze (17)
dzieci   narzekanie  

zakupy matki polki

Zrąbana jestem! Jakub od trzech dni daje czadu, non stop płacze, ręce... Ale wczoraj przerżnęła się górna lewa dwójka a dziś idzie prawa jedynka :) Jakoś tak nie po kolei, ale pediatra strasznie na tą dwójkę czekała ;)

Jeszcze ze dwa dni takie jak dziś i świra dostanę....

Jakub mimo bólu ciągle głodny... Znów pusta lodówka. Tak więc wybrałam się z nimi do stokrotki. Filip ANIOŁ! Jakub kręcił się na maxa, przy kasie zaczął wychodzić z wózka... Wyjechaliśmy trochę za kasę, Jakub już pod barierką. Proszę Filipa żeby trzymał wózek- parasolkę, bo pod ciężarem zakupów powieszonych na rączkach na pewno fiknie, Filip ręce w kieszeniach i wzrokiem ALE O CO CHODZI?  Jakub płacze, wózek fik, sok Leon litrowy w szkle jeb! Kałuża marchwiowego soku, ja pokaleczone palce, Filip nadal ALE O CO CHODZI? Jakub znów chce wyjść z wózka, buty mam marchewkowe bo spieprzamy ze stokrotki, żeby jeszcze większego bałaganu nie narobić... Pół godziny potrzebuję, żeby się uspokoić idziemy do lasu (nie ma to jak mieszać przy rezerwacie przyrody), Filip płacze, że jest złym synkiem, Jakub gada sobie mammamamamamama... 

Po pół godziny przechodzi mi chęć zamordowania wszystkich! Idziemy jeszcze do kiosku. Kupić jakieś gazety... W drodze powrotnej biegniemy na sygnale... Jakub płacze. W domu pomaga dawka nurofenu i 200 ml kaszki bananowej! Ja pierdolę, a przed wyjściem- no minęła godzina z minutami zjadł wątróbkę z warzywami- cała miseczka, poprawił Danio truskawkowym- przeszliśmy na bardziej ekonomiczne opakowania, bo 4 małe danonki to na wstęp zjada.

Jesssuuu... a mówili, że matura trudna a potem będzie już łatwiej :(

P.S. Jakub nienawidzi szelek w wózku, teraz będzie się z nimi musiał zaprzyjaźnić... I chyba zamówię do niego Super Nianię... Ja po prostu nie spodziewałam się takiego szoguna. Filip był grzeczny, zajął się sobą, zabawką, czymkolwiek, a tu burdel na kółkach, wszystko na podłodze, pootwierane szafki a dziecko płacze i żąda mamusi, tatusia, babci, dziadka, brata i całego cyrku...

---------------------------------------------

21:19:27 

Na pocieszenie zrobiłam sobie pizzę- cudna wyszła... Ale winka brak...

 

pizza

 

  

a na dokładkę uroczy TERRORYSTA 

jakub

20 lutego 2008   Komentarze (1)
dzieci   narzekanie   fotografie   mama załamana  

cała prawda

Moja naiwność nie ma granic, i wiara w to, że on w końcu kiedyś będzie odpowiedzialny...

Strzępek nerwów jestem- włosy wypadają mi garściami, wyprowadzić mnie z równowagi jest bardzo łatwo, na miłe słowo lub dotyk ktosia reaguję warczeniem, a od kilkunastu tygodniu brzydzę się sexem i się zmuszam raz w miesiącu dla świętego spokoju.  

Dlaczego? Płakałam przez niego w czwartek, a on się śmiał, płaczę dziś a on nie twierdzi, że z głupoty własnej się denerwuję, bo przecież nie muszę się denerwować. 

Leżę sobie dziś w wannie, Filip na kompie, Jakub śpi... Chwila relaksu, a ktoś puka do drzwi.

Zdenerwowani ludzie- właściciele mieszkania.

Księciunio umówił się z nimi u notariusza i nie pojawił się.

No bo nie mamy jeszcze rzeczoznawcy, przypominałam mu o odwołaniu, ale stwierdził, że nie odbierają telefonu i zadzwoni później.

Facet pracuje na wybrzeżu, zmienił niedawno pracę, więc nie ma urlopu, musiał wziąć tydzień bezpłatnego i to z wielkimi problemami. Bo wiadomo- nie zatrudnia się człowieka, żeby tak od razu nie przyjeżdżał do pracy. Tak więc stracił, czas, pieniądze i nerwy.

Wcale nie dziwię się im zdenerwowaniu. Mieszkanie mogliby teraz sprzedać za 2 razy tyle i może by mieli szczęście do bardziej odpowiedzialnych ludzi. Wszystko oczywiście zleciało na mnie. A ja w zasadzie to byłam przekonana, że Księciunio się dodzwonił i załatwił sprawę jak trzeba.

On nie ma nic sobie do zarzucenia, no bo zadzwonił i nikt nie odebrał- wiadomo, że na domowy to trzeba do skutku dzwonić, bo może kogoś nie być w domu. Ale on nie będzie przecież wisiał na telefonie.

Jak tłumaczę mu, że ja nie dam rady myśleć za siebie i za niego i załatwiać wszystko, dosłownie WSZYSTKO, to odpowiada, że przecież on jest taki cudowny, zajmuje się dziećmi w weekend ( a ja leżę na plaży pewnie ), kasę oddaje, zakupy zrobi, dywany odkurzy, więc nie wie dlaczego ja jeszcze narzekam.

Coraz częściej jest tak, że ja mówię, że coś robi się tak i siak, to on na złość a raczej, żeby pokazać kto tu rządzi robi na przeciw- jak dziecko. Ręce opadają. Bo tracimy często czas, pieniądze i ja nerwy. 

A jak już mam wszystkiego dosyć i mówię mu, że jestem z nim tylko dla dzieci, że się już wypaliłam i żeby się nie spodziewał zbyt wiele ode mnie, to on twierdzi, że żartuję bo przecież go kocham nad życie, on to czuje i się z nim drażnię...

Kombinuję, żeby od września iść na weekend do jakiejś szkoły... żeby pobyć z jakimiś normalnymi ludźmi.  

 

P.S. Zaczyna mnie wkurwiać że tyle czasu tracę na zmienianie szkic/ opublikowane, albo na kasowanie 20 tych samych notek... chyba też czas na przeprowadzkę... i tak niedługo zostaną tu same pokemony 


Księciunio mi przed chwilą napisał, że żałuje że mnie rozczarował, ale on nigdy nie był odpowiedzialny, tylko udawał takiego, żeby mnie zdobyć :) bo mu zależało, żeby mieć dziecko i rodzinę.  Taaaa.... wcale mi to humoru nie poprawiło, wręcz przeciwnie.

 

12 lutego 2008   Komentarze (7)
Ktosiu   narzekanie  

. . .

W końcu zdecydowałam się przenieść do innej przychodni, szkoda bo w starej są fajne pielęgniarki... zawsze na ulicy krzyczą dzień dobry... no ale pani doktor pokazała "klasę" gdy chciałam zabrać karty szczepień, sączyła jad jak jakaś głupia, miałam na koniec jej dogadać, ale przecież nigdy nic nie wiadomo, lepiej nie zamykać sobie furtek, a najlepsze bo spytała dlaczego się przepisujemy, czy w innych przychodniach przyjmują jacyś cudotwórcy?

Śmiech na sali, tak to łaskę robią, że przyjmą gorączkujące dziecko, trzeba się wykłócać o miejsce a najlepiej zapisywać z tygodniowym wyprzedzeniem i przewidywać, że akurat tego dnia dziecko zachoruje, a nagle im na pacjencie zależy... Uff... Mam nadzieję, że nie będę żałować, a jakby co to chyba można bezkarnie po pół roku znów się przenieść. Na razie jest bardzo miło, bo to nowa przychodnia, mało klientów, jesteśmy dziś z Jakubem zapisani na 13tą, jako pierwsi i jedyni. No i blisko... Ulicę dalej :)

Ktosiu wydzwaniał wczoraj wieczorem, ale nie odbierałam, nie mam ochoty na jego gadki typu- oj jaka ja jestem niedobra, jak ja jego nie rozumiem, przecież on wróci w środę i będzie wszystko cacy, no jaka różnica czy będzie pracował czy będzie u mamusi, bo przecież i tak go nie ma. 

Ech, po co sobie strzępić język jak przez dwa lata nie dociera. Szkoda gardła, nerwów, czasu i wszystkiego innego. 

Zostaje mi się jedynie pogodzić z zaistniałą sytuacją, z naszym UKŁADEM, bo przecież nie można mieć wszystkiego :)
18 grudnia 2007   Komentarze (5)
dzieci   Ktosiu   narzekanie   inne  
< 1 2 ... 9 10 11 12 13 ... 17 18 >
Mama-i-ja | Blogi