maruda
Stresuje się tym Ktosiowym zmienianiem pracy. W poniedziałek ma się zwolnić z jednej pracy a we wtorek zacząć drugą, ciekawe jak płatności itp. Tutaj to wiedziałam, że 10 mam kasę na koncie... ciekawe jak tam.
On oczywiście kombinuje żeby w niedzielę rano już jechać w góry. Szlag mnie trafia, ale niech jedzie. Ech... Jaka różnica zwolnić się o 9ej a o 12ej?
Ale pogoda dość ładna. Nie pada, a jak pada to przelatuje szybko, więc my cały czas na chałupkach, spacerkach, placu zabaw. W domu nic nie zrobione, zarasta wszystko kurzem, a ciasto robię już drugi dzień...
Brak mi energii, bo Jakub ostatnio miewa ciężkie noce, budzi się z płaczem co chwila. Babcia chciała mi pomóc i zrobiła mi kawę, taką siekierę, że nie mogłam zasnąć do pierwszej w nocy. Ziołowa tabletka na sen i dodatkowo kieliszek czerwonego wina... Pomogło. Koło 1:30 usnęłam, kilka minut po drugiej mleczko a o szóstej pobudka zwyczajowa :)
Dlatego nic nie pisałam... Nawet słowa trudno mi w zdania układać, ale dzisiejsza noc była trochę lepsza. Zapodałam Młodszemu espumisan i nurofen na noc. Obudził się dopiero o 3:30 na mleczko :) Może go brzuszek pobolewał?