tradycja
Imprezka z siostrą i Martinem udała się tak, że wczoraj poszłam spać o 20ej :) O 4:50 Ktosiu zaczął do mnie gadać, czy jeszcze śpię, czy mi kawę robić i w ogóle ple ple ple... No szczyt moich marzeń wstawać o piątej... Ale wstałam, próbowałam nawet być aktywna, ale nie na tyle, żeby ... no wiecie...
I raz odmówiłam, i drugi, i trzeci... rękę odsunęłam, próbowałam nawiązać rozmowę dość miłą, w końcu wstałam z łóżka, uprosił, jeszcze 10 min zwykłego przytulania, ale ledwie przyłożyłam głowę do poduszki to on już baranim głosem zaczynał te swoje mnie urabianie... No i się obraził. Po prostu poranna tradycja... Jemu w żyłach zamiast krwi zaczyna krążyć sperma, nic nie dociera, ja w końcu wychodzę z siebie i rzucam mu wiązankę. On się obraża i wychodzi z domu. Wraca z przeprosinami, i znów baranim głosem... albo jest obrażony do końca dnia... Ech..
Mam nadzieję, że lekarz przywróci moją kobiecość jakimiś pigułkami... Bo dość tego mam.
Przywracanie kobiecości... pigułką... Ha! Jakos tak pigułki to mi się jedynie z antykoncepcją, opuchlizną łydek i bólami głowy kojarzą :) Niewiele w tym "kobiecości" :)
Dodaj komentarz