• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Narzekanie, strona 7


< 1 2 ... 6 7 8 9 10 ... 17 18 >

nie podobają mi się cyferki na koncie :(...

Chujowe popołudnie wczoraj miałam, sprawdzam konto- wypłata opóźniona i śmieszna. Dwie wersje mogły być, po tej próbie ucieczki do Krakowa- firma mogła albo nadal lizać tyłek i dać normalną kasę, albo pokazać, że albo praca albo dupa... Ja jeszcze miałam pośrednią wersję, że policzą sprawiedliwie. No ale w sezonie poniżej średniej krajowej...

Kraków oczywiście trzyma się wersji, że zapłacą za te dni w które pracowali, jeśli wrócą do Krakowa... Czyli jak na razie się nie zapowiada.

Ciężki miesiąc bo nie dość że do ślubu coraz bliżej, to i wakacje, a tu będzie trzeba w domu siedzieć... Przyjeżdża kuzyn z rodziną, chociaż dla tego małego muszę mieć jakiś prezent (nie powiem, że chciałabym poprawić fryzjera, czy kupić sobie jakąś kieckę, żeby jakoś wyglądać ;] ), potem imieniny mojego ojca, potem jeszcze przed wypłatą moje imieniny... chciałam truskawek pomrozić, może nawet jakaś konfiturę zrobić, kosmetyki mi się pokończyły... S U P E R :) Kartka, długopis w rękę i wio... plan

 

Ja wiem, że nie powinnam narzekać, bo przecież nie jest źle. Ale koledzy/bracia z brygady Ktosia choć zarobili pewnie też tak mało ale pobyli ze swoimi żonami/ dziewczynami, dziećmi, nadgonili prace w domu, budowę, a Osioł... oglądał sobie łączki...

Tych łączek to ja mu nie podaruję.

Po tym zadzwoniła moja psiapsiółka i się też podłamałam, niby to nie moja broszka, ale kur.a ludzie są jak zwierzęta.

Kupiła mieszkanie, ale łazienka była przygotowana do remontu, czyli beton, ktos jej zawołal 2 tys za zrobienie całej tej łazienki, ale zapowiedział, że trochę potrwa, bo ma też inną robotę i u niej by robił tak po pracy. Ale Kaśka się jeszcze skontaktowała ze znajomym ( ja tyż go znam trochę- nawet w nasze zaręczyny pił ze mną żubrówkę)- on jej, że też może jej zrobić tą łazienkę, ale po znajomości za tysiąc złotych, bedzie sobie po pracy robił, więc dla niego tysiąc to i tak ok.

No to Kaśka się zgodziła, znajomy to żadnej umowy nie spisywała, dorobila klucz, z kasy wyskakiwała, materiały dowoziła, a Piotruś zrobił coś z rurkami, sufit podwieszany zrobił, kontakt przeniósł, 700 zł wziął na materiały, i do Kaśki, żeby szukała kogoś do wylewki i do płytek...

Do tego nie ma faktur ani paragonów na te materiały, Kaśka 4 płyty karton gipsowe zawiozła, a on, żeby znów 4 kupiła! A łazienka jest może 2x3 metry! I jedynie sufit zrobiony. Nie dość że ją pewnie obrąbał na materiały, wyniósł ich z połowę, to nie chce mu się robić i w chuja gra. I chce ten tysiąc złoty!!! Co miała być łazienka zrobiona do wejścia :) Kurcze, nawet jej powiedział, że jej halogenowe oświetlenie zrobi...

Kaśka z robotnikami z pracy pojechała tam i jak to faceci po męsku zaczęli z nimi gadać, i się okazało, że już następnego dnia nie przyjechali robić. Tak czy siak zajebał materiały, zrobił niewiele, tysiąc zł żąda plus za benzynę (ulicę dalej mieszka) i nie oddał kluczy. Jeszcze miał pretensje, że Kaśka nie zatrudniła kogoś do wynoszenia gruzu i się potykał! Kurcze, w zasadzie tam nic cennego nie ma, ale jak mu przyjdzie do głowy żeby za wynagrodzenie wziąć sobie kabinę prysznicową z panelem za 3 tys zł?!

Ech.. Jak się chce zaoszczędzić to tak właśnie jest. A po takich i podobnych doświadczeniach to bardziej wierzę w obcych niż w rodzinę i znajomych....

Na szczęście chłopaki wieczorem wynagrodzili mi te dość przykre popołudnie. Byli grzeczni na wieczornych zakupach, a po powrocie do domu włączyliśmy POLSAT, Filip zrobił sobie tatuaż z czerwoną piłką i napisem POLSKA, i śpiewaliśmy "POLSKA GOLA, POLSKA GOLA, TAKA JEST KIBICóW WOLA :)"  Jakub klaskał w ręce i ruszał pupką....

Potem przełączyłam, bo nasza reprezentacja grała jak panienki z okienka, ani im się biegac nie chciało, a piłka im śmierdziała czy co? W szoku byłam jak przełączyłam i był 1:0 dla nas :) Ale czekałam tylko na pecha, bo jak zwykle 93 minuta a mecz trwa... A to już nie wróżyło nic dobrego.

Dobrze, że ja wciąż pod urokiem Kubicy jestem :) Piłką nożną tylko fascynuję się dla chłopaków. Chce ich nauczyć, że sport i patriotyzm to ważne aspekty naszego życia. Moi rodzice jakoś nigdy nie żyli polityką, sportem, wydarzeniami... Film kryminalny, krzyżówka i tyle... Szkoda. Ja nadrabiam jak mogę :)

I strasznie chciałabym jechać w weekend do Warszawy zobaczyć Kubicę, ale dzięki Ktosiowemu kombinowaniu to .... mogę tylko powzdychać :)

13 czerwca 2008   Komentarze (5)
dzieci   Ktosiu   narzekanie   inne  

jakoś tak ciężko pod górkę

Żar z nieba, ale na horyzoncie widać jakieś chmury, hmmm.... Ma się podobnież ochłodzić, ale mam nadzieję, że nie tak całkiem.

Filip jutro już nie ma basenu i angielskiego, 19 zakończenie roku. A jednak musi odrobić zaległości... Siedzimy nad książkami, a tak nam się chce że masakra ;)

Od wczoraj jakieś fatum?! Zepsuł się rano czajnik, potem Polsat Cyfrowy nie łapał sygnału, a wejście na dach było zamknięte, więc trzeba do administracji pisać podanie o pozwolenie wejścia na dach i o klucze, instalacja się odwleka a mnie szlag trafia, bo obiecałam Filipowi fajne bajki.

Ku..wa, Filip gania po dworze, witaminy mu kupuję, a coraz gorszy szkielet. Badania ma dobre, tzn nie najgorsze. I co? Zaczynam się zastanawiać nad nerwicą jelitowo- żołądkową. On często gania do wc, im więcej zjada, tym częściej na kibelku siedzi...

No dobra, to jakby były bajki, ciekawe zajęcia w domu (muszę ruszyć głową), herbatka z melisy, bieganie na podwórku w ilościach ograniczonych lecz myślę że takie ganianie też bardzo potrzebne to może przez wakacje przytyłby ze 2 kg?! :) Kurcze, on ma 125 wzrostu i waży niecałe 20 kg :(

Fatum?! Pokłóciłam się z babcią n-ty raz, znów się wtrąca na potęgę, czepia się pierdół, typu, ile zapłaciłam za basen dla dzieci, 9,99- ale to nie możliwe, bo ona tyle zapłaciła za balonik na festynie, i ona wie lepiej, ja znalazłam rachunek a ona, że dopiero im namiot kupiłam (3 miesiące temu?)... Teraz poszło o polsat cyfrowy, bo wszyscy mają normalną telewizje, a ja mam jakieś fanaberie z Księżyca...

To jej powiedziałam, że po 1 ona za to nie płaci i niech do mojego portfela nie zagląda, a po 2 niech się czepi innej wnuczki. No świnia jestem, ale jej wypomniałam, że kuzynka ma 13 miesięczną córkę i ona jeszcze nie jadła domowej zupy, czy domowego mięsa... Zjada tylko słoiczki, i nie potrafi gryźć... Bo wielmożna kuzynka kupuje na obiad tylko w sklepach garmażeryjnych, albo zamawia pizzę. Marchewki w jej lodówce nie oświadczysz bo "tak szybko gnije" :D

Dalsza część fatum,  zgubiłam kwiatka od butów i co teraz, drugiego odrąbać i zostawić takie brzydkie?? Dziś zostawiłam włączone żelazko na kilka godzin- dobrze że kupiliśmy z czujnikiem i się po 15 minutach wyłącza same. A jak poszłam po Filipa do przedszkola, to nie dość, że się spóźniłam 20 minut to jeszcze przypomniałam sobie, że mam obiad na gazie :D

 

 

11 czerwca 2008   Komentarze (2)
narzekanie  

marudzę i tyle

Obudziłam się z okropnym bólem głowy, ledwie doszłam do apteczki, żeby wziąć procha od migreny, kurcze, zawsze super ekstra to na mnie działa, a dziś... bolało mniej, ale wciąż. No i wszystkie plany rypły. Mialam iść po truskawki i kwiaty na balkon, bo ostatnio nerwa złapałam i domowe krzaczory powyrzucałam, które na balkonowym parapecie tylko miejsce zajmowały. Nie wiem, nie lubię kwiatów w domu, bo mi się wydaje, że niepotrzebnie miejsce zajmują... Za to mogłabym mieć wielgaśny balkon cały ukwiecony.... I może coś wymyślę, żeby tych kwiatów zmieściło się więcej...

Miałam zrobić jakieś ciasto z truskawkami, ale w lodówce kilka sztuk.... Snułam się po mieszkaniu... I w końcu zrobiłam sobie kawę... Przestało boleć...

I sama nie wiem co ja mam myśleć. Niby zawsze byłam w grupie podwyższonego ciśnienia, a jak już lato przychodziło to notorycznie ból głowy, nerwowość, buchanie w czasce... Odstawiłam kawę, bo się ciepło zrobiło i sobie myślałam, że koniec zamulania żołądka...

I że niby kawa działa na moje wysokie ciśnienie? No nie kumam.

A jakoś mi się nie chce po lekarzach ganiać, ale w końcu będzie trzeba zbadac o co chodzi...

No i teraz Jakub zasnął i się relaksuję, burdel mam wszędzie i gdzie się podziała moja organizacja??? Nie mam siły, jak widzę brudną łazienkę to mi się płakać chce, ale chłopaki tak mi dają popalić, że jak mały zaśnie to Filip ma nakaz zajęcia się sobą i ja wpadam na blogi, potem prysznic jakiś, cokolwiek zrobię i już dzień dobry tvn, albo przyczepieni do spódnicy, albo się tłuką, albo bałaganią i chodzę i sprzątam... rozdzielam, zajęcie im jakieś znajduję, ale 5-10 minut i znów od nowa...

A Martyniu- prasowanie u mnie to układanie ubrań w szafach i jedynie prasuję Jakubowi bodziaki bo tego nam idzie dużo i sobie spódnice bo wieszam w szafie :) Reszta jest prasowana kiedy jest potrzebna, ale moja mama i babcia są w szoku i ciągle mnie za to negują, nie dociera, że uprasowana bluzka i złożona do szafy, wyjęta po kilku dniach jest zmięta, a przynajmniej ma te chamskie zakładki... Z resztą ja już się z matką w te gadki nie wdaję, bo co wytłumaczę osobie która mnie i Agacie majtki i skarpetki prasowała... O! nawet rajstopy.

Moja matka to była maniaczka czystości, nigdy się z nami nie bawiła, tylko sprzątała albo się darła "gdzie masz ciapy??? brudna podłoga, zaraz skarpety będą czarne!", a podłoga lśniła bo była myta codziennie a w kuchni to nawet dwa razy na dzień :)

I ja miałam przez chwilkę taką fazę ;) A teraz.... chyba przegięłam w drugą stronę, ale wszystko zrzucam na to odchudzanie, bo na prawdę czuję się jak wrak, a cerę mam okropną i cóż że kilka kg mniej jak w lustro patrzeć nie mogę...

P.S. Rano chłopaki oglądają bajkę, a ja leżę w łóżku z butelką wody i czekam na efekty tabletki... Filip wchodzi do pokoju z moim portfelem i taki tekst : "mamo, masz dużo tych setek, mogę sobie wziąć jedną?"... Masakra, zostawiłam portfel na wierzchu i dobrze że mały się pierwszy do niego nie dostał... Ta... dużo... ja wczoraj liczyłam czy nam do 10 wystarczy :) Oby do wtorku :)

06 czerwca 2008   Komentarze (5)
narzekanie  

upał i przedślubne dylematy

 

Mam tyle spraw na głowie, że nie daję rady- zapominam, albo po prostu rezygnuję. Np dziś Księciunio ma imieniny, obiecałam mu Polsat cyfrowy załatwić, od soboty mecze, kurcze, taki gorąc, Jakub ciągle marudzi, i jak pomyślę, że na tym stoisku będę musiała z dwoma łobuzami się wszystkiego wypytać, spisywać jakąś umowę, to rezygnuję... Może jutro? A jutro może być futro bo przecież od ręki takich spraw nie załatwiają...

Do tego czas najwyższy kupić obrączki. Ktosiu oczywiście po najniższych kosztach, te co miał z Asią kupił za ponad 8 stówek, a sprzedał za 250 zeta. Białe złoto nie jest w cenie, połączenia takie i mat nie są w modzie, i jakieś odczynniki są drogie, żeby jedno złoto od drugiego odłączyć... No i on myśli, że za te 250 zł ja kupię obrączki :D

No i nie możemy się dogadać, ja chcę szerokie bo mam dziecinne dłonie, krótkie palce, więc jak będę mieć wąską obrączkę to palec automatycznie będzie wyglądał jak serdelek, on wąską chce a w zasadzie stwierdził, że on w niej chodził nie będzie, bo albo zgubi albo się zniszczy w pracy... No i mnie wkurwił. To dlaczego ja mam nosić? Więc w ogóle po cholerę kupować i potem wrzucać do pudełka? No to zaproponowałam mu takie sztuczne z odpustu, w ostateczności srebrne... No zastanawiał się nad srebrem a potem nad tym, że ja muszę nosić :D I go wyśmiałam, srebra ja nie noszę :P...  No i jesteśmy w punkcie wyjścia... Chciałam jeszcze grawer w środku. Taką pamiątkę... A on, że po co? Że może potem je sprzedamy i będzie kłopot z tym grawerem :) Rozwalają mnie takie gadki... Dla mnie sprzedanie obrączek to jak koniec małżeństwa...

Z C. się dogadywaliśmy w tych sprawach. Zdjęliśmy obrączki dopiero jak już na prawdę było pozamiatane... Kurcze, jeździłam w góry do G i miałam obrączkę na palcu. Potem ją położyłam na kuchennej półce, leżała, a pewnego dnia już jej nie było, C potem ze łzami w oczach mi wypomniał, że nawet jeszcze papierów rozwodowych nie złożyliśmy... Potem w Walentynki swoją zdjął przy znajomych i powiedział przy nich, że już mnie nie kocha... Zajebiście przykre to było... Symbole są  ważne.

Więc nie wiem co robić, wąska i szeroka- ni w pizdę ni w oko? Czy kupić po swojemu, wymierzyć mu palucha i mieć w dupie.... Czy kupić srebrne i walnąć je potem w kąt, albo sprzedać... Kurwa, że nie ma gdzieś w pobliżu wypożyczalni biżuterii ślubnej ;)

Ech... w zasadzie to ja wiem, że on tak gada, żeby gadać, drażni się, zamiast poważnie podejść do tematu... W każdej kwestii tak jest i wychodzi potem na moje. A ja znów za bardzo biorę do siebie takie gadanie, jest mi przykro i się tu wypłakuję...

Następna sprawa to garnitur, mi jakoś tak bardziej pasuje jasny... Osioł chce ciemny i to jeszcze granat!!! No ja wiem,że to modny kolor ale kurcze dla kobiet! On ma ciemną karnację, więc ja go widzę w ciemnym kremie albo w kolorze stalowym najlepiej rozjaśnionym paseczkami... A on mi, że ciemny jest bardziej uniwersalny, bo jasne są tylko na lato... a on nienawidzi garniturów i jak już ma płacic to za taki co przez 10 lat będzie mu służył :)

Do tego knajpa... Miał być obiad z kolacją, przystawki, tort i papa a on już kombinuje całonocną imprezę, bo kurwa po góralsku musi być, zastaw się a postaw się... wrrr... Do tego matka moja mu powiedziała, że jak to tak tylko do 22ej? Jak  Księciunia rodzina na to? i w ogóle? Ale ja powtarzam, że to chrzciny a ślub to mały dodatek... I czy ktoś robi całonocne chrzciny?

A i jeszcze błysnął Ktosiu, że w górach jest tradycja, że rodzice i chrześni nie piją alkoholu na imprezie, i żebym sobie nie myślała, że będę pić chociażby wino. No i zrobiłam zadymę, bo żebym wódkę chlała, albo wino piła w ilościach hurtowych, ale żebym po własnym ślubie się kieliszka wina nie napiła, to wielka przesada. Z resztą ani impreza w górach ani ja góralka :P

Menu też stoi pod wielkim znakiem zapytania... Ustaliliśmy rosół bo mają zajebisty w tej restauracji... Z własnej roboty makaronem, niebo w gębie, a już dalej nie możemy pójść bo... Schabowe be, de volay czy jak to się tam pisze nie za dobry robią, w ogóle nie za bardzo chcemy drób, bo kaczkę też mają nie za dobrą... Mają genialne kluski śląskie z gulaszem, ale on juz kręci nosem bo śląskie i nie każdy lubi kluski... No i teraz zastanawiamy się nad zrazami, czy innymi roladkami... Co mi tez się ze śląskiem kojarzy! A teraz dojebał, że zamówimy trochę tego a trochę tamtego, co jest niemożliwe, bo w restauracji tego nie za bardzo preferują, a po za tym nie za ciekawie jak będzie coś bardziej chodliwe i zabraknie... Tak to jest jeden zestaw, no i sory, nie ma tak, żeby trafić w każdy gust.

Pracowałam jako kelnerka na weselach i wiem, że im większy wybór tym gorszy burdel. Ludzie są nie zdecydowani, lata się z talerzami, wymienia, cuduje i jeszcze pretensje, że tak czy siak.

A i nawet mamy problem, bo ja twierdzę, że ziemniaki koniecznie jak już te zrazy, albo tłuczone, a najlepiej młode z koperkiem, a Księciunio, że niech będą ziemniaki i frytki do wyboru, bo on z chęcią by zjadł z frytkami... No i znów traf proporcje. Ile tych frytek w stosunku do ziemniaków?

No i chuj, chyba ankietę trzeba dołączyć do zaproszenia, co Pan/Pani dnia tego i tego mają ochotę skonsumować? Ile i czego Pan/ Pani wypije? ITD...

No to się poskarżyłam a problemów do rozwiązania jest o wiele wiele więcej... Ale jeszcze tylko ten ślub i mam zamiar przez chwilę NIE MYŚLEĆ... NIE DECYDOWAĆ, skupić się na dzieciach i domu...

 

 

03 czerwca 2008   Komentarze (7)
Ktosiu   narzekanie  
< 1 2 ... 6 7 8 9 10 ... 17 18 >
Mama-i-ja | Blogi