upał i przedślubne dylematy
Mam tyle spraw na głowie, że nie daję rady- zapominam, albo po prostu rezygnuję. Np dziś Księciunio ma imieniny, obiecałam mu Polsat cyfrowy załatwić, od soboty mecze, kurcze, taki gorąc, Jakub ciągle marudzi, i jak pomyślę, że na tym stoisku będę musiała z dwoma łobuzami się wszystkiego wypytać, spisywać jakąś umowę, to rezygnuję... Może jutro? A jutro może być futro bo przecież od ręki takich spraw nie załatwiają...
Do tego czas najwyższy kupić obrączki. Ktosiu oczywiście po najniższych kosztach, te co miał z Asią kupił za ponad 8 stówek, a sprzedał za 250 zeta. Białe złoto nie jest w cenie, połączenia takie i mat nie są w modzie, i jakieś odczynniki są drogie, żeby jedno złoto od drugiego odłączyć... No i on myśli, że za te 250 zł ja kupię obrączki :D
No i nie możemy się dogadać, ja chcę szerokie bo mam dziecinne dłonie, krótkie palce, więc jak będę mieć wąską obrączkę to palec automatycznie będzie wyglądał jak serdelek, on wąską chce a w zasadzie stwierdził, że on w niej chodził nie będzie, bo albo zgubi albo się zniszczy w pracy... No i mnie wkurwił. To dlaczego ja mam nosić? Więc w ogóle po cholerę kupować i potem wrzucać do pudełka? No to zaproponowałam mu takie sztuczne z odpustu, w ostateczności srebrne... No zastanawiał się nad srebrem a potem nad tym, że ja muszę nosić :D I go wyśmiałam, srebra ja nie noszę :P... No i jesteśmy w punkcie wyjścia... Chciałam jeszcze grawer w środku. Taką pamiątkę... A on, że po co? Że może potem je sprzedamy i będzie kłopot z tym grawerem :) Rozwalają mnie takie gadki... Dla mnie sprzedanie obrączek to jak koniec małżeństwa...
Z C. się dogadywaliśmy w tych sprawach. Zdjęliśmy obrączki dopiero jak już na prawdę było pozamiatane... Kurcze, jeździłam w góry do G i miałam obrączkę na palcu. Potem ją położyłam na kuchennej półce, leżała, a pewnego dnia już jej nie było, C potem ze łzami w oczach mi wypomniał, że nawet jeszcze papierów rozwodowych nie złożyliśmy... Potem w Walentynki swoją zdjął przy znajomych i powiedział przy nich, że już mnie nie kocha... Zajebiście przykre to było... Symbole są ważne.
Więc nie wiem co robić, wąska i szeroka- ni w pizdę ni w oko? Czy kupić po swojemu, wymierzyć mu palucha i mieć w dupie.... Czy kupić srebrne i walnąć je potem w kąt, albo sprzedać... Kurwa, że nie ma gdzieś w pobliżu wypożyczalni biżuterii ślubnej ;)
Ech... w zasadzie to ja wiem, że on tak gada, żeby gadać, drażni się, zamiast poważnie podejść do tematu... W każdej kwestii tak jest i wychodzi potem na moje. A ja znów za bardzo biorę do siebie takie gadanie, jest mi przykro i się tu wypłakuję...
Następna sprawa to garnitur, mi jakoś tak bardziej pasuje jasny... Osioł chce ciemny i to jeszcze granat!!! No ja wiem,że to modny kolor ale kurcze dla kobiet! On ma ciemną karnację, więc ja go widzę w ciemnym kremie albo w kolorze stalowym najlepiej rozjaśnionym paseczkami... A on mi, że ciemny jest bardziej uniwersalny, bo jasne są tylko na lato... a on nienawidzi garniturów i jak już ma płacic to za taki co przez 10 lat będzie mu służył :)
Do tego knajpa... Miał być obiad z kolacją, przystawki, tort i papa a on już kombinuje całonocną imprezę, bo kurwa po góralsku musi być, zastaw się a postaw się... wrrr... Do tego matka moja mu powiedziała, że jak to tak tylko do 22ej? Jak Księciunia rodzina na to? i w ogóle? Ale ja powtarzam, że to chrzciny a ślub to mały dodatek... I czy ktoś robi całonocne chrzciny?
A i jeszcze błysnął Ktosiu, że w górach jest tradycja, że rodzice i chrześni nie piją alkoholu na imprezie, i żebym sobie nie myślała, że będę pić chociażby wino. No i zrobiłam zadymę, bo żebym wódkę chlała, albo wino piła w ilościach hurtowych, ale żebym po własnym ślubie się kieliszka wina nie napiła, to wielka przesada. Z resztą ani impreza w górach ani ja góralka :P
Menu też stoi pod wielkim znakiem zapytania... Ustaliliśmy rosół bo mają zajebisty w tej restauracji... Z własnej roboty makaronem, niebo w gębie, a już dalej nie możemy pójść bo... Schabowe be, de volay czy jak to się tam pisze nie za dobry robią, w ogóle nie za bardzo chcemy drób, bo kaczkę też mają nie za dobrą... Mają genialne kluski śląskie z gulaszem, ale on juz kręci nosem bo śląskie i nie każdy lubi kluski... No i teraz zastanawiamy się nad zrazami, czy innymi roladkami... Co mi tez się ze śląskiem kojarzy! A teraz dojebał, że zamówimy trochę tego a trochę tamtego, co jest niemożliwe, bo w restauracji tego nie za bardzo preferują, a po za tym nie za ciekawie jak będzie coś bardziej chodliwe i zabraknie... Tak to jest jeden zestaw, no i sory, nie ma tak, żeby trafić w każdy gust.
Pracowałam jako kelnerka na weselach i wiem, że im większy wybór tym gorszy burdel. Ludzie są nie zdecydowani, lata się z talerzami, wymienia, cuduje i jeszcze pretensje, że tak czy siak.
A i nawet mamy problem, bo ja twierdzę, że ziemniaki koniecznie jak już te zrazy, albo tłuczone, a najlepiej młode z koperkiem, a Księciunio, że niech będą ziemniaki i frytki do wyboru, bo on z chęcią by zjadł z frytkami... No i znów traf proporcje. Ile tych frytek w stosunku do ziemniaków?
No i chuj, chyba ankietę trzeba dołączyć do zaproszenia, co Pan/Pani dnia tego i tego mają ochotę skonsumować? Ile i czego Pan/ Pani wypije? ITD...
No to się poskarżyłam a problemów do rozwiązania jest o wiele wiele więcej... Ale jeszcze tylko ten ślub i mam zamiar przez chwilę NIE MYŚLEĆ... NIE DECYDOWAĆ, skupić się na dzieciach i domu...
Kup obrączki po swojemu bo jak sie bedziesz ogladala na Ktosia to Cię renta chapnie hehe. A jak nie będziecie nosili to nie szkodzi ze grawer jest, można przetopić na złoto i sprzedać albo sobie zrobić cos innego u złotnika. Buzki!
ps. Ile kosztują formalności w USC?
uwielbiam granatowe garnitury, po prostu uwielbiam, nie wiem czemu ale wszystkie jasne są dla mnie mało męskie i na miejscu faceta nigdy bym takiego nie włożyła... (p.s. najwyżej mu się jajka ugotują w taką pogodę)
wiem, że symbol, ale w końcu ... za 10 lat i garnitury nie będą modne takie jak dziś pewnie i obrączki też. więc....po co się wnerwiać?
życzę powodzenia w wyborach :*
Dodaj komentarz