Pada sobie deszcz ze śniegiem... a ja mam kolejny dzień na wariackich papierach! Ciągle ktoś puka do drzwi. A to Jehowi, a to jakaś wariatka co się jej moje okna podobają i przylazła się pytać gdzie kupowane, no i zaczęła latać mi po mieszkaniu z miarką... Oj byłam wpieniona, ale liczyłam w duchu do 10ciu bo może to jakaś sąsiadka której jeszcze nie widziałam?! Okazało się, że to nie żadna sąsiadka. Obcą babę wpuściłam do mieszkania... wrrr....
No i nasi kochani kandydaci do sejmu.... Ja pitolę, jednego bardziej nachalnego to zjechałam maxymalnie, bo on mi plik ulotek a ja, że nie dziękuję, a on, że on nalega i coś tam pitoli, a ja sycząc, że możemy zrobić zamianę, ja mu worek ze śmieciami a on mi te ulotki, bo te pier...ne karteczki to już mi się wszędzie wysypują.
Spieprzał na górę, mało sobie nóg nie połamał.
Potem jeszcze pan kurier, ale był tak miły, że te kilka sekund to było nawet przyjemne...
Jeszcze jakaś pani z Lubelskiego Koła pomocy dzieciom niepełnosprawnym... sprzedawała karteczki, po 5 zeta, nie miałam siły odmówić, a że mam tylko kasę na plastiku (bankomat się kłania) to po 20 gr jej wyliczałam... Patrzyła na mnie z politowaniem...
Idziemy z Jakubem do lekarza, na jednym chodniku jakiś wigwan wyborczy, po drugiej stronie ulicy to samo, pcham wózek zacięta, a pan znów mi te ulotki... ja pierdolę. Mówię mu, że nie chcę a on jeszcze coś pitoli... To znów mu napyskowałam...
Tak... matka która nie spała 5ta noc z rzędu!
Jakubowi nic lepiej, gardło czerwone ale nie tak żeby INTERWENIOWAĆ... Ale zaczął szczekać i kichać na wyjściu z gabinetu aż się recepta wypisała... na jakiś aerozol, a jak za dwa dni nie będzie poprawy to antybiotyk. Oł jeeee. Może się jutro wyśpię??!!!
P.S. Wkurwiłam się też bo dostałam do skrzynki jakąś gazetę o dzieciach i CAŁA była o tym jaką ja jestem beznadziejną matką bo gotuję zupki, obiadki i deserki dla Jakuba SAMA!
Nosz kurwa, pozbawiam dziecko cennych witamin, specjalnie wyselekcjonowanych warzyw i owoców...
Wiecie... jakby mi ta pani redaktor pod rękę dziś podleciała to chyba bym się nie zawahała i jej przylała. Bo mi TO gotowanie taką sprawia przyjemność, że całe osiedle dzieci bym wyżywiła z moich własnej roboty SŁOICZKÓW!
I żeby nie było, Jakub też dostaje słoiczki sklepowe, bo niestety ani jagnięciny nie zdobyłam, ani nie mam pojęcia jak postąpić z przetworzeniem banana! A dziecko przecież musi mieć urozmaicony jadłospis.
A Ktosiu wysłał mi dziś 37 sms'ów "kocham cię"... To też mnie wyprowadziło z równowagi... ;) Bo kto mi potem będzie czyścił skrzynkę?