• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Narzekanie, strona 4


< 1 2 3 4 5 6 7 ... 17 18 >

na wariackich papierach

Myśleliśmy, że będą problemy ze sprzedaniem auta, a tu zdziwienie, za 3 tys biorą ludzie bez oglądania ( dużo telefonów), ale w tym samym czasie zadzwoniła Anka a jej powiedziałam wcześniej 2 tys. Tylko nie pomyślałam, że dodatkowo będzie jej trzeba te auto zaprowadzić 300 km. Szlag, więc głupia sytuacja, nie dość że mamy tysiak do tyłu to i naraziłam Ktosia na podróż....

Od roku też brat Ktosia wisi nam 5 tys zł, nie upominaliśmy się bo nie było nam potrzeba, jednak we wrześniu prosiłam męża żeby mu przypomniał, bo jak teraz tak lokaty są dobrze opłacane to albo wstawić tę kasę na lokatę albo spłacić trochę kredytu... Oj tak... niby mam rację, a przez dwa miesiące nic się nie ruszyło. Przed zepsuciem auta brat coś przebakiwał, że może nam teraz oddać 4 a w grudniu tysiąc... ale mój mąż nie ruszył tematu... Teraz od dwóch tygodni jest gadka bo przecież odda. W sobotę jesteśmy umowieni w 4 miejscach na oglądanie aut( w promieniu 100 km, więc to nie spacer na następne osiedle), ale bez kasy to przecież nie ma sensu, ale mój mąż mnie zapewnia, że brat powiedział, że odda to odda i żebym się nie martwiła. No, w pracy takiej sumy nie ma przy sobie, przelewy nie chodzą w weekendy, a on nawet nie ma nr naszego konta... no bo po co? A dziś tak na chłopski rozum jest ostatni dzień żeby przelać te pieniądze żeby na naszym koncie się jutro znalazły.

I niby się ja tym nie powinnam przejmować bo to nie mój brat, nie moja sprawa, ale szlag mnie trafia jak siedzę nocami przed tym komputerem (bo Osioł dzwoni i pyta czy coś mam nagrane), kupuję gazety z ofertami aut, słucham jak to Anka się nie może samochodu doczekać a mój Księciuninio jak na haju uśmiechnięty i zrelaksowany... no we wtorek wpadł w lekką panikę, że auta drożeją- a tak mości panie- euro poszło do góry- dużo aut jest sprowadzanych więc ceny rosną. Logiczne dla mnie. A jak handlarze z wiadomych przyczyn podnoszą ceny to prywatne osoby na tym zyskują.... I chuj. Auta które 2-4 tyg temu kosztowały 7,5 tys chodzą teraz za 9900 :) Jeszcze nie wszystkie, ale tendencja jest...

Czasem to bym chciała być głupia i mieć IQ w porywach do 90... Wtedy bym się tak wszystkim nie przejmowała... Nie myślała tak, nie byłabym świadoma następstw niektórych spraw i ogólnie bym podchodziła do niepowodzeń jako że mamy pecha ;) Ale niestety moją wada jest że mózg mi wciaż paruje od intensywnego myślenia o wszystkim. Rzadko sobie pozwalam na relaks i może dlatego jestem taką sztywniarą śmiertelnie poważnie podchodzącą do lekcji Filipa, czy kupieniu Jakubowi rajstopek bawełnianych a nie ze sztucznej mieszanki.... Dla Ktosia zawalenie jakiś lekcji, czy narażenie dziecka na wpis, że jest nieprzygotowane czy nie odrobiło lekcji to małe piwo- dla mnie porażka wychowawcza, a rajstopy? Takimi głupotami się przejmować? ( a potem jak dzieciak który ma silne JA wyje przez połowę spaceru bo go owe nieprzemyślane sztuczne rajstopki gryzą w dupę to wtedy jest- a rację znów miałaś)

20 listopada 2008   Dodaj komentarz
narzekanie  

depresyjnie

Jakaś beznadzieja mnie ogarnęła... najpierw szukałam przyczyny w hmm... w tej sytuacji z babcią.. z moją rodziną, ale w zasadzie wiem, że ja juz od dawna jestem w połowie odcięta (połowę zostawiam dla dzieci, żeby miały nie tylko mnie)... i że te rewelacje to mi chwilowo ciśnienie podnoszą bo ogólnie to ja mam ich w dupie.

Piję zimną kawę i wspominam weekend. Miejsca sobie znaleźć nie mogłam, i stałam w tej kuchni i chciałam zrobić i ciasto i sałatkę i nie wiedziałam od czego zacząć... I tak stałam i łzy mi ciekły... Ktosiowi się dostawało.... Aż w końcu do mnie dotarło, że kiedyś to już było...

Taa... Tak na mnie działają hormony :) Od tygodnia biorę najnowszej generacji pigułki antykoncepcyjne. I po chuj płacić dwa razy więcej niż za inne jeśli różnicy nie ma? Stany depresyjne.... jak ja tego uczucia nie nawidzę... tkwienie wzrokiem w jednym punkcie... jakieś lęki, łzy.. ogólna drażliwość....

W końcu powiedziałam mężowi o co chodzi ( bo łaził za mna i pytał co się stało, dlaczego jestem taka smutna)  no i kazal mi juz tego nie brac... Ale sprobuje wytrzymac jeszcze 2-3 miesiace, moze organizm sie przyzwyczai... Kurcze- jakos nie ufam spiralom- a jak hormony nie przejda to ino to zostaje :( No albo paniczne oganianie sie od Osioła i ciągłe zgrzyty w tym temacie. Wrrr

17 listopada 2008   Komentarze (1)
narzekanie  

angina

Kurcze. Ciężko było. Filipowi nie mogłam zbic gorączki, cokolwiek mu podałam to wymiotował i spał, dopiero o 23ej udało nam się opanować sytuację i zjadł cokolwiek...

Obudzili się też z lekką gorączką..

A te zapalenie gardła tak niewinnie wyglądało, że zastanawiałam się czy może samo Tantum Verde sobie poradzi...

u Anki

marcin

mąż

dzieciaki

do świąt

z auta

13 listopada 2008   Komentarze (3)
dzieci   narzekanie   inne   fotografie  

mąż mi się zepsuł

Idziemy dziś do lekarza- Jakub gile, Filip bilans 6 latka, w starej przychodni dostałam kartkę, ale że akurat po 6 urodzinach Filip miał zapalenie płuca to 3 tyg świat się kręcił wokół tego, potem jakoś nie było po drodze do przychodni a lekarz na kontroli nie był pediatrą... zmieniliśmy przychodnię i w zasadzie zapomniałam i nie wiedziałam, że to istotne- teraz pielęgniarka szkolna chce bilans... No to idziemy :)

Potem jeszcze do banku muszę wstąpić bo mój mąż to ma gdzieś takie sprawy... dobrze, że ładna pogoda.

W ogóle miałam trudny weekend- mąż mi się zepsuł- i wszelakie próby zrobienia czegoś kończyły się negowaniem- mówię, że zakupy trzeba zrobić- kontra- chora jesteś- nie ma mięsa na obiad (odnośnie zakupów)- to się jajka sadzone zrobi- jajka sztuk 2- kontra- to Filip poleci po kefir.... Przez dwa dni pomidorówka z ryżem- jaśnie pan w niedzielę nie chciał jej jeść. Pojechanie na zakupy- hmm- nie przypominałam, bo jeśli dla niego taki problem... pomidorówka na kuchence- nie ruszył- o 17ej zgłodniał na tyle, że kupił kwiaty i przepraszał, ale za bardzo nie wiedział za co przeprasza- zaprosił na obiad ale odmówiłam... Obraził się, wziął Jakuba i poszedł w cholerę- a ja leżałam przed tv- jak wrócili zrobili sobie jajecznicę z dwóch jajek...

I pierdolę taki układ- zjebany cały weekend, bo dzieciaki pierdolca w domu dostawały, ale każdy pomysł na spędzenie czasu był zły- plac zabaw- a nie chce mu się, las, a nie bardzo no chyba że on na grzyby pójdzie, Radom- zakupy, macdonald, fantazja, spacer- e tam- przekleństwo.

A w piątek jak przyjedzie- to w lodówce będzie światło jedynie, kawa tylko rozpuszczalna (nienawidzi), niech nie liczy na ciasto domowe, do cukierni też niech se sam pójdzie, obiadu też nie robię, pierdzielę... tzn w piatek zrobię 3 porcje i zjemy wcześniej- przyjedzie głodny z pracy i będzie zapierdalał po sklepach i błagał o napisanie mu kartki, bo Osioł to z własnej nieprzymuszonej woli to jedynie Mallboro potrafi kupić... Koniec. Nie mam zamiaru robić o wszystko zadym. Szkoda mojego gardła... Nie dociera normalny sposób komunikowania się to sory, ale będzie miał chłop problem. Ja dźwigać nie będę zakupów na 3 piętro- bo nie mogę i nie chcę. A jeśli dla niego problemem jest zabranie mnie 25 km na dwugodzinne zakupy to kurwa ja tym bardziej nie będę się pierdzielić w kuchni- bo upieczenie dwóch rodzajów ciasta, dwudaniowy obiad, sałatka jakaś, zrobienie kolacji i śniadania to akurat zajmuje mi więcej czasu niż 2 -pierdzielone godziny. Z resztą raz w miesiącu potrzebuję jechać na takie lepsze zakupy a te pieprzone ciasteczka piekę co tydzień...

On oczywiście nie wie o co chodzi i ma minę jak zbity pies...

20 października 2008   Komentarze (4)
Ktosiu   narzekanie  
< 1 2 3 4 5 6 7 ... 17 18 >
Mama-i-ja | Blogi