:(
W sobotę zaprosiliśmy gości na ostatki- w zasadzie nazwałam to kawą bo prawie byłam pewna, że na jakieś tany sobie idą, ale jak potwierdzili to fisia dostałam, dwa rodzaje ciasta, dwie sałatki, kanapki "wiosenne", szynka szwarwaldzka, kindzuk, oliwki, turek z pieprzem, śledzie itp itd... Na początku było fajnie, ale potem T zaczął wyciągać jakieś brudy z ich małżeństwa i nie pozostało mi nic innego jak zjebać gościa... Plułam jadem, drwiłam z niego, ale nie docierało... BYłam chamska, strasznie niemiła a mój gniew narastał- nie mogłam się doczekać aż przebiorę miarkę, a on wstanie i wyjdzie... Pan komisarz bardzo mnie rozczarował...O 23ej z obrażoną miną po wypiciu 7 piw postanowił wrócić do domu autem które zostawili pod blokiem... Co za człowiek?
Były ciężkie tematy i nikt nawet nie pomyślał o jedzeniu... Mam pełną lodówkę żarcia... Wrrr.... Trochę mąż do pracy zabrał, ale....
Ten jebany samochód znowu się zepsuł. Na szczęście o 23:00 w Radomiu.... w centrum... Jakby się o 1 w nocy pod Miechowem zepsuło, albo za Kielcami.... to przysięgam, że na złom bym oddała... A tak to ciul stoi na parkingu strzeżonym.... Prawdopodobnie poszedł rozrząd i silnik... Ja pierdykam- 2 tys ponad naprawa (prawdopodobnie), bo mechanik w sobotę może popatrzy jak Osiołek wróci z Krakowa... A rozrząd niby wymieniany pół roku temu... Pasek nie wyglądał na stary więc przyjeliśmy tą wiadomość za prawdę.... Przeklęłam tego handlarza... Podobnież potrącił kogoś na pasach.... bo poprzedniej mojej klątwie...
No nie powiem- podłamało mnie to, tym bardziej, że mój kochany mąż nie wziął sobie do pracy kurtki- tylko pojechał w bluzie :)
O 00:45 miał autobus do Zakopanego, który się zepsuł o 3ej nad ranem :) Podjechał po pół godziny drugi który nie miał ogrzewania... Chamski kierowca nie chciał malża wypuścić na początku Krakowa ( pracuje na samym wjeździe jakiś kilometr za cmentarzem) i musiał o 5ej rano zapierdalać z Dworca Autobusowego... Ponad godzinę w samej bluzie...
Ja z nerwów nie mogłam spać i calą noc się modliłam....
Nie mam siły po prostu na kolejne kłopoty...
Mój ojciec znów jest na przymusowym urlopie- bezpłatnym... Nigdzie nawet nie zadzwoni, żeby się rozglądnąć za nową pracą... Babcia wie o sytuacji i zaproponowała mojej matce, żeby raz w tygodniu przyszła jej posprzątać za dość dobrą cenę! Ale moja matka ma w dupie.... Pali fajkę za fajką i czyta gazety... albo chleje dziwnego pochodzenia procenty....
W piątek do babci i dziadka przyjechało pogotowie, mieszkamy w tym samym bloku przez ścianę, ale dowiedzieliśmy się dopiero w sobotę z sms'a od kuzynki... Zadzwoniłam do matki, żeby poszła do nich a ona, że ja mam bliżej...
Ja pierdolę... Dzwonię ciągle, wszystkim chcę dogodzić, pomóc... ale żeby w drugą stronę tak... nie ma mowy...
Pierdolę- odcinam się na jakiś czas od kochanej rodzinki... Nie śpię po nocach, martwię się, szukam informacji... Siostrze wysyłam kasę, rodzicom znoszę żarcie... a oni nic...
Agata... Martwi się bo w jej sklepie robią cięcia i prawdopodobnie zmuszą ją do zejścia do 3/4 etatu... Studiuje- semestr 2200- jak to w sklepie marnie zarabia- jak przejdzie na mniejszy etat to nie odłoży na studia a mi też już wysyłanie kasy się nie uśmiecha czyt wyżej... Pan komisarz powiedział mi, żeby próbowała do Policji (marzenie Agaty- a studiuje pedagogikę z resocjalizacją- jak w mordę strzelił)... wynalazłam jej dane, adresy, co trzeba złożyć, gdzie napisać, co na testach będzie miała... a ona, że łatwo powiedzieć i że nie będzie tracić czasu bo się nie dostanie... a wiem, że potrzebuję w Policji kobiet- coraz częściej jeżdżą po miastach patrole mieszane... itp...
Ręce opadają...
Teście mają do Ktosia pretensje, że zgodził się, żeby przepisać połowę podwórka dla Jaśka... My nie mieliśmy kasy na budowę domu, więc dlaczego mielibyśmy mieć coś przeciwko??? Teraz teściowa niedogaduje się z Kaśką, a Jasiek się panoszy po podwórku, zabiera im drewno bez pytania zamiast sobie kupić itp... a płotu nie postawią bo co ludzie powiedzą????
Anka (siostra L co w ciąży jest i niby mam być chrzestną matką) odkąd się widzieliśmy ani razu sama z siebie nie zadzwoniła czy napisała sms'a.... Z powodu tego, że byłam zaangażowana w kłopoty rodzinne i próbowałam robić za centralne biuro rozwiązywania kryzysów- ciągle dzwoniłam i ciągle mam sucho na karcie- od jakiś 3 tyg nie dzwoniłam do niej... No jest mi przykro, że przy moim milczeniu nie zainteresowała się, że może coś złego się dzieje... TYm bardziej, że obiecywała, że po każdej wizycie u gin będę informowana co i jak... Czy tak trudno napisać głupiego sms'a??
Jest mi przykro, jest mi smutno, jestem rozczarowana wszystkim wokół i tęsknie za moim Osiołkiem :(