ciężko było, ale wychodzimy na prostą
Po przyjściu od lekarza pomimo leków było coraz gorzej, po podaniu pyrosalu gorączka nadal rosła, dałam paracetamol to spadła do 38,5! A tak to krążyło koło 39,5! Ze strachu o Jakuba zatykało mnie, czasami nie mogłam normalnie oddychać.
A o 4ej zjadł 120 kaszki i się do mnie uśmiechnął. Kamień spadł z serca, ale jednak spać nie mogłam... czuwałam dalej.
Teraz zasnął mój skarb, a na górze jakaś wiertarka!!!! Figa się boi i wspina się po mojej spódnicy... Chce na ręce księżniczka a tak to gryzie...
P.S. Zadzwoniłam dziś do mojego eks'a.. napisał sms'a a ja nie zrozumiałam, więc dzwonię do niego... nadaję... tłumaczę jak krowie na rowie... ja z nim jak z dzieckiem, on ze mną tak samo... W końcu zajarzyłam o co mu chodzi i mówię do niego, że zamotana jestem... a on że "fajnie zamotana"... no coś w tym rodzaju ;) Może na chwilę doszło do niego, że możemy rozmawiać NORMALNIE, jak człowiek z człowiekiem a nie jak wróg z wrogiem.