• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Inne, strona 10


< 1 2 ... 9 10 11 12 13 ... 70 71 >

tęsknotka

Rzadko jadam swoje wypieki... bo jak się napatrzę to potem zero chęci ;) Jestem człowiek impulsywny, jak mam na coś ochotę to już i teraz... Mam ochotę na pizzę to albo zakładam buty albo wyjmuję drożdże z lodówki ;) a nie tak jak mój mąż- wieczorem, jutro, za dwa dni ;)

W ogóle to ja lubię kwaśne, ostre, słodkie- muszę mieć zachciewajkę...

Lody- kawowe- czekoladowe, lub kwaśne porzeczkowe :)

Niestety reszta rodziny lubi delikatne smaki... Lody śmietankowe, delikatnie owocowe....

Mąż kupił manhattan- śmietankowo truskawkowe- bossskie- jednak smakują mi jedynie z kwaśną kiwi, kapką bitej śmietany, kostkami galaretki i kolorową posypką ;) Mniammmm...

Dwa razy dziennie zaglądam do zamrażalnika- i znów będę mieć kwadratowe boczki. Na szczęście w kubełku zaczyna być widać DNO

:)

Mąż- po krótkiej rozmowie jakby naprawiony- ale ja nie wierzę ;) Dzwoni- słodkie słówka, kupił mi nawet jakieś narzędzia ogrodnicze :) bo mam fioła i paplam się w torfach i glebach innej maści ;)

Obiecuje poprawę we wszystkich względach- zobaczymy ;)

Nawet poniedziałek wziął se wolny, żeby mnie odciążyć, coś pomóc, coś załatwić...

B A S E N- koniecznie :)

A ja patrzę na Zakopane i tęsknię za górami...

Najpierw chciałam do Wrocławia jechać na majowy weekend, ale z siostrą jakoś tak kiepsko mi się gada... Tzn maile i owszem- ale krótko była i rozmowy takie nielepliwe były...

Serce mi bije szybciej- włączam widok na Giewont, czy na Nowy Targ i kwiczę... Zaczynam żałować, że nie kupiliśmy mieszkania w Rabce...

Tak czy siak... Góry moje kochane- trza się mnie spodziewać w najbliższym czasie :)

Szukam prezentu dla teściowej- odkąd byliśmy na Nowy Rok- ani razu nie zadzwoniłam- taka wyrodna jestem synowa- niby ulubiona ;)

 

16 kwietnia 2009   Komentarze (5)
Ktosiu   inne  

fotki głupotki okołoświąteczne ;)

Jakub gra z wujkiem w piłę...

kozienice

podwórko

Jakub lansuje się w maluchu ;)

fiacik

sernik świąteczny

sernik

Lany poniedziałek- czyli potrójna impreza- 39 ur Osioła i 2 Jakuba oraz imieniny Filipa- który ostatnio nie lubi się fotografować i wyprawia cuda, żeby zdjęcie zepsuć :(

urodziny

a to moje dzieło ;) Pół dnia się męczyłam, ale efekt jest :) a raczej był bo został malutki kawałeczek...

ciuchcia

A na koniec moja pierwsza azalia :) Bardzo się cieszę, że mi zakwitła- dumna jestem, że ho ho... Czekam na resztę kwiecia na balkonie- ale maciejka mi np zdechła- róże na razie liście puszczają, ewentualnie kobea cieszy me oko bo rośnie z dnia na dzień...

azalia

15 kwietnia 2009   Komentarze (2)
dzieci   inne   fotografie  

święta...

Święta...

Najpierw gadał głupoty, że nie dało się słuchać...

Później przestał się odzywać a nawet odpowiadać na moje pytania...

W końcu zaczęło być normalnie- pojechał odebrać auto z naprawy, wyprał mi dywan.. Umówiliśmy się na zakupy wieczorem, bo chciał iść do Kościoła.Piątek...

Poszedł o 17ej, wrócił o 20ej... Dzieciaki głodne, ani kromki chleba, wrzuciłam ich do wanny, żeby mieli zajęcie a ja zaczęłam myśleć intensywnie- czy smażyć naleśniki ( jakoś po całym dniu na nogach nie miałam chęci) czy zjedzą jajka smażone z maleńką kromką chleba- na pół...

Wrócił, byłam zła- nie na to, że poszedł do Kościoła, ale dlatego, że mi nie powiedział, że na tak długo.Wygarnęłam mu te zakupy a przede wszystkim chleb..

A on mi wyjechał z tym, że JAKBYM BYŁA KATOLICZKĄ to bym wiedziała, że w Wielki Piątek... tra ta ta ta... i że mogłam dać dzieciom na kolację ciasto... tzn tortowe z zeszłego tygodnia albo jeszcze ciepły sernik...albo iść do sklepu ( o 20ej są tylko markety czynne) i kupić chleb.

Filip z łazienki upominał, że jest głodny, a Jakub mniam mniam...

I jeszcze mi się dostało że dzieci nastawiam przeciwko niemu i ich podjudzam :) :) :)

Złapałam wkurwa, ale nie zrobiłam zadymy... Zrobiło mi się przykro... On pojechał po ten chleb, a ja zaspokoiłam dzieci tą kromką chleba suchego i kaszką na mleku...

Po powrocie coś jeszcze się pultał, wciskał dzieciom świeże bułki pod nos- obydwaj prawie spali... A ja posprzątałam sobie różowy pokój i pościelałam łóżko...

Dobrze mi się spało...

A dziś rano przyjechała moja siostra. On jak zwykle kiedy ona przyjeżdża- dziwnym trafem się do mnie nie odzywa. Pół dnia mył auto- miałam cichą nadzieję, że szykuje się w góry...

Aaaaa... spałam do ósmej!!!! Więc ubrał dzieci, ugotował jajka i poszedł z nimi do Kościoła- w koszyku- jajka, jabłko i czekoladowe cukierki :)

Jak moja siostra już dokładnie sobie obejrzała, że jak zwykle jak ona jest mamy ciche dni- i sobie poszła-  to on się chciał godzić- ale mu odmówiłam.

Jest mi przykro wobec dzieci, wobec mojej rodziny, wobec Boga nawet, ale ja się z nim tak łatwo nie pogodzę... To nasze 4 święta Wielkanocne- 1- przyjechał na 1 dzień z Hamburga- było cudnie, na 2 zostawił mnie tydzień przed porodem samą- robiąc około święteczne szopki i opowiadając mi sny jako by Jakub nie był jego dzieckiem, że nie będzie mi płacił alimentów/ ewentualnie, że porwie mi dziecko, (takie rzeczy opowiadał, zabrał mi wszystkie pieniądze co do grosza i nawet moją kartę co wpływały na nią alimenty a Filip płakał, że "mamusiu- ja nie chcę umierać z głodu"..).... Trzecie święta- ogólny foch, moja wina, że nie ochrzczone dziecko, że on do Komunii Świętej nie przystępuje pzreze mnie, że rodzice mu dokuczają, że jestem jehówka  itp... na koniec schlał się jak świnia- z samego rana... taka była wielkanocna niedziela...

Teraz dziecko ochrzczone, sakramenty przyjmujemy, do Kościoła biegamy, cud miód- fantastyczna rodzinka...a święta jak zwykle z gulą w gardle i ze łzami w oczach.

Pierdolę to.

Za rok- coś wykombinuję, żeby było inaczej...

A teraz idę spać.

11 kwietnia 2009   Komentarze (5)
inne  

pięknie

Niania :) Cudne słowo :)

W sobotę, dziś, myślę, że może w piątek? :)

Luzzzz...

Pogoda ładna, więc bez krępacji bierze Młodszego na spacer, plac zabaw, czy do siebie... A ja robię co chcę- albo piję kawę i czytam gazety, albo robię coś bardziej pożytecznego :)

Dziś ma odebrać Starszego ze szkoły- przyjdą na górę- Filip zje i we trójkę se pójdą na spacer/ plac zabaw- na dwie godziny :)

A ja kulinarnie się wyżyję... ewentualnie pożegnam się z jakimiś szmatkami- mam dwie pełne szafy ubrań- a nie mam w czym chodzić- już jeden wór na PCK leży na przedpokoju... Wrrr... Będą jeszcze ze dwa :)

Ktosiowi bardzo podobają się nowe perfumy... Nie pozwolił mi ich używać gdy chodzimy do Kościoła- podobnież są bardzo sexowne i ma się ochotę mnie zjeść ;)

Weekend mieliśmy miły... pracowity, ale konstruktywna rozmowa z mężem i jego chęć wyprostowania kilku spraw sprawiła, że znów jest między nami kwitnąco...

Miał mnie nawet mąż w niedzielę zabrać na obiad za miasto, wcześniej zabrał mnie na zakupy- i kupił czerwone buciki ;)

A obiad nie wypalił bo..... ZEPSUŁ NAM SIĘ SAMOCHÓD... Ale nowina, nie? Zepsuł nam się w Kozienicach- pod domem ciotki- 20 km holować??

A poszło znowu to samo- niby stacyjka- a ja myślę, że to może drążek... ech... przed świętami szał u mechaników. Pewnie zostaniemy bez bum buma....

I kolejne 500 albo 1000 zł... Miałabym weekend w Kazimierzu w bajeranckim apartamencie... I co? Powoli myślę, że trzeba zacisnąć pasa i zbierać na inne auto... a to oddać za pół darmo... Pechowe jest i tyle.

 

08 kwietnia 2009   Komentarze (4)
Ktosiu   inne  
< 1 2 ... 9 10 11 12 13 ... 70 71 >
Mama-i-ja | Blogi