• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Ktosiu, strona 5


< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 38 39 >

lekarstwa i siedzenie w domku

Filip z czwartku na piątek dostał takiej gorączki, że się przestraszyłam nie na żarty.. Tzn trzęsło nim... postanowiłam na wstęp użyć delikatnych środków... Syrop wykrztuśny, paracetamol, cerutin i bactrim... Jednak gorączka była podła, na pogotowiu lekarz który kiedyś miał do mnie pretensje, że w niedzielę rano wpadłam na dyżur z DZIECKIEM (Jakub miał jelitówkę- 39 stopni gorączki i srał i rzygał na potęgę)- bo on nie jest pediatrą :) więc stwierdziłam, że nie ma sensu, nie dość, że oblech to i leki przepisuje DZIWNE- nie wiadomo czy ryzykować... więc dalej ten bactrim i efferalgan. W niedzielę już było lepiej, Filip szalał z Jakubem, pyskował Ktosiowi, więc uznałam, że wychodzimy na prostą.

Jednak chciałam swe poczynania skonsultować z naszą pediatrą. I guzik! Na dziś nie ma wolnych miejsc. Jutro w południe najwcześniej. No to daję mu ten bactrim. Język ma biały... Gorączki na szczęście już nie ma. Katar i kaszel owszem.

Czytałam gdzieś o balsamie kapucyńskim- takie zioła zakonników. Muszę wyczaić gdzie Ci zakonnicy w Krakowie sprzedają te ziółka. I namówię Osiołka, żeby nabył. Podonież to taki lek na wszystko- pomaga z trawieniem (mąż), uodparnia i wzmaga apetyt (dzieci), poprawia skórę (ja) :] a przede wszystkim "naprawia" organizm po antybiotykach... W ogóle to chętnie osobiście bym się do tych zakonników wybrała całą rodziną. Ludzie tak ich chwalą, że zazdraszczam z lekka ;)

P.S. Seks ostatnio a raczej wciąż- nie kręci mnie tak jak niegdyś i żeby ratować strzępki naszej małżeńskiej intymności postanowiłam szukać dla siebie jakiś dodatkowych bodźców. Bo chyba coś ze mną nie tak jeśli mąż po kilkudniowej nieobecności całuje mnie na powitanie a ja myślę : o jesssuuu znów bedzie seksu chciał...

I wymyśliłam bitą śmietanę w sprayu. Mój "kościelny" mąż któremu najlepiej pasuje po bożemu i jak najszybciej...  był w szoku, a chyba nawet się zawstydził...

I nie chcę tu nikogo zgorszyć, ale po prostu widzę taki problem u nas. A raczej problem we mnie. Problem z którego kiedyś się śmiałam. Wrr...

02 marca 2009   Komentarze (4)
dzieci   Ktosiu   inne  

:(

W sobotę zaprosiliśmy gości na ostatki- w zasadzie nazwałam to kawą bo prawie byłam pewna, że na jakieś tany sobie idą, ale jak potwierdzili to fisia dostałam, dwa rodzaje ciasta, dwie sałatki, kanapki "wiosenne", szynka szwarwaldzka, kindzuk, oliwki, turek z pieprzem, śledzie itp itd... Na początku było fajnie, ale potem T zaczął wyciągać jakieś brudy z ich małżeństwa i nie pozostało mi nic innego jak zjebać gościa... Plułam jadem, drwiłam z niego, ale nie docierało... BYłam chamska, strasznie niemiła a mój gniew narastał- nie mogłam się doczekać aż przebiorę miarkę, a on wstanie i wyjdzie... Pan komisarz bardzo mnie rozczarował...O 23ej z obrażoną miną po wypiciu 7 piw postanowił wrócić do domu autem które zostawili pod blokiem... Co za człowiek?

Były ciężkie tematy i nikt nawet nie pomyślał o jedzeniu... Mam pełną lodówkę żarcia... Wrrr.... Trochę mąż do pracy zabrał, ale....

Ten jebany samochód znowu się zepsuł. Na szczęście o 23:00 w Radomiu.... w centrum... Jakby się o 1 w nocy pod Miechowem zepsuło, albo za Kielcami.... to przysięgam, że na złom bym oddała... A tak to ciul stoi na parkingu strzeżonym.... Prawdopodobnie poszedł rozrząd i silnik... Ja pierdykam- 2 tys ponad naprawa (prawdopodobnie), bo mechanik w sobotę może popatrzy jak Osiołek wróci z Krakowa... A rozrząd niby wymieniany pół roku temu... Pasek nie wyglądał na stary więc przyjeliśmy tą wiadomość za prawdę.... Przeklęłam tego handlarza... Podobnież potrącił kogoś na pasach.... bo poprzedniej mojej klątwie...

No nie powiem- podłamało mnie to, tym bardziej, że mój kochany mąż nie wziął sobie do pracy kurtki- tylko pojechał w bluzie :)

O 00:45 miał autobus do Zakopanego, który się zepsuł o 3ej nad ranem :) Podjechał po pół godziny drugi który nie miał ogrzewania... Chamski kierowca nie chciał malża wypuścić na początku Krakowa ( pracuje na samym wjeździe jakiś kilometr za cmentarzem) i musiał o 5ej rano zapierdalać z Dworca Autobusowego... Ponad godzinę w samej bluzie...

Ja z nerwów nie mogłam spać i calą noc się modliłam....

Nie mam siły po prostu na kolejne kłopoty...

Mój ojciec znów jest na przymusowym urlopie- bezpłatnym... Nigdzie nawet nie zadzwoni, żeby się rozglądnąć za nową pracą... Babcia wie o sytuacji i zaproponowała mojej matce, żeby raz w tygodniu przyszła jej posprzątać za dość dobrą cenę! Ale moja matka ma w dupie.... Pali fajkę za fajką i czyta gazety... albo chleje dziwnego pochodzenia procenty....

W piątek do babci i dziadka przyjechało pogotowie, mieszkamy w tym samym bloku przez ścianę, ale dowiedzieliśmy się dopiero w sobotę z sms'a od kuzynki... Zadzwoniłam do matki, żeby poszła do nich a ona, że ja mam bliżej...

Ja pierdolę... Dzwonię ciągle, wszystkim chcę dogodzić, pomóc... ale żeby w drugą stronę tak... nie ma mowy...

Pierdolę- odcinam się na jakiś czas od kochanej rodzinki... Nie śpię po nocach, martwię się, szukam informacji... Siostrze wysyłam kasę, rodzicom znoszę żarcie... a oni nic...

Agata... Martwi się bo w jej sklepie robią cięcia i prawdopodobnie zmuszą ją do zejścia do 3/4 etatu... Studiuje- semestr 2200- jak to w sklepie marnie zarabia- jak przejdzie na mniejszy etat to nie odłoży na studia a mi też już wysyłanie kasy się nie uśmiecha czyt wyżej...  Pan komisarz powiedział mi, żeby próbowała do Policji (marzenie Agaty- a studiuje pedagogikę z resocjalizacją- jak w mordę strzelił)... wynalazłam jej dane, adresy, co trzeba złożyć, gdzie napisać, co na testach będzie miała... a ona, że łatwo powiedzieć i że nie będzie tracić czasu bo się nie dostanie... a wiem, że potrzebuję w Policji kobiet- coraz częściej jeżdżą po miastach patrole mieszane... itp...

Ręce opadają...

Teście mają do Ktosia pretensje, że zgodził się, żeby przepisać połowę podwórka dla Jaśka... My nie mieliśmy kasy na budowę domu, więc dlaczego mielibyśmy mieć coś przeciwko??? Teraz teściowa niedogaduje się z Kaśką, a Jasiek się panoszy po podwórku, zabiera im drewno bez pytania zamiast sobie kupić itp... a płotu nie postawią bo co ludzie powiedzą????

Anka (siostra L co w ciąży jest i niby mam być chrzestną matką) odkąd się widzieliśmy ani razu sama z siebie nie zadzwoniła czy napisała sms'a.... Z powodu tego, że byłam zaangażowana w kłopoty rodzinne i próbowałam robić za centralne biuro rozwiązywania kryzysów- ciągle dzwoniłam i ciągle mam sucho na karcie- od jakiś 3 tyg nie dzwoniłam do niej... No jest mi przykro, że przy moim milczeniu nie zainteresowała się, że może coś złego się dzieje... TYm bardziej, że obiecywała, że po każdej wizycie u gin będę informowana co i jak... Czy tak trudno napisać głupiego sms'a??

Jest mi przykro, jest mi smutno, jestem rozczarowana wszystkim wokół i tęsknie za moim Osiołkiem :(

 

23 lutego 2009   Komentarze (8)
Ktosiu   narzekanie   inne   plotkuję  

małe zmiany na lepsze?

W niedziele zmieniliśmy system... Mąż nie jedzie do pracy o 3ej nad ranem... ale kąpie dzieciaki, pakuje się, ściele mi łóżeczko, oglądamy jakiś film albo rozmawiamy, czekamy aż dzieciaki padną... wtedy mąż mnie rozpieszcza, prawi komplementy... jakiś masaż mi zafunduje albo i co więcej ;) a około 22:30 jak już jestem miękka jak masełko, bierze worek ze śmieciami i idzie do auta... W Krakowie jest koło 2ej, więc jeszcze ma czas na sen..

I taki układ jest super. Ja nie mam pobudki w środku nocy i wkurwa, że on taki jak zwykle nierozgarnięty ;) Ktosiu znów zadowolony bo mnie nie wkurza, a wręcz jest wychwalony, pomagam mu się spakować... itp... No i się wysypia... Bo te 5-6 godz mu wystarcza...

Układ przez dwa tyg został wykorzystany 3 razy ;)

Gdyż w niedzielę miłe przytulanko... Ale auto się zbuntowało... Tzn w dzień było mokro na plusie, a jak wracaliśmy od rodziców to złapał mróz i nie mogliśmy włożyć klucza do zamka... Potem mąż miał taki sam problem i chyba coś temu kluczykowi się stało bo po włożeniu go do stacyjki zablokowała się kierownica i ni hu hu... Z godzinę się Ktosiu męczył i denerwował... Włączyłam komputer i wyczytałam, że stacyjka poległa i koniec... Trza rozwiercać, a że mamy poduszki powietrzne to trza uważać, itp... Wszystko mężowi wytłumaczyłam i już z samego rana mieliśmy umówionego mechanika- elektryka... Około 10ej przyjechała laweta i zabrała bum buma ;)

Mieliśmy w tym miesiącu wymieniać gaz na sekwencyjny, ale podjęliśmy decyzję, że wymienimy tylko filtry bo być może będziemy chcieli sprzedać auto...

Jednak mondea bardziej się mężowi podobają... Nosz kurcze blade... za 11 tys to byśmy mogli mieć mondeo z 2000 roku... i full opcję, ale firma- opel- vektra, woooow, itp... Męska ambicja ;) Osiołek spuścił głowę i przyznał się, że miałam rację... i że choćby mielibyśmy stracić na sprzedaży to on to odrobi ;) i kupimy mondeo.... haha...

Ale mi jakoś na sprzedaży nie zależy... co mieliśmy w tym aucie zrobić to zrobiliśmy... Jest duże, wygodne, jak na takiego kolosa to niewiele pali- bo tyle co nasza była sienka... Oleju silnik ani kropelki nie pobiera, do tego, że w bagażniku nie ma światła jakos się przyzwyczaiłam ;)... radyjko gra cacunia... no i czekam aż wypróbuję w upały klimę ;)

Zobaczy się...Ja lubię te auto :) Może że to pierwsze nasze ;) Może dlatego, że w poprzednim L miał wypadek to go tak nie trawiłam, każdej złotówki żałowałam... a tu- trzeba- to masz i tyle...

Tak czy siak holowanie, stacyjka i jej wymiana, podłączenie auta pod komputer, żeby zlikwidować błąd poduszek, itp... i sprawdzić czy coś nie jest jeszcze do naprawy... kosztowało nas 5 setek :) Wrrrr.....

Tak czy siak... w poniedziałek mieliśmy za free wieczór dla siebie, te piękne słówka, patrzenie w oczy i na szczęście o 22:30 bum bum odjechał bez problemu... a mąż był już po 1ej w Krakowie...

Na Walentynki dostałam dość ładny komplet srebrnej biżuterii... W sklepie śliniłam się do innego... Z czerwonym szlifowanym kamyczkiem- coś jak rubin- takie serduszko zawieszka niewielkie i takie same kolczyki... a dostałam taki komplet bardziej swojski, ale też ma swój urok i z chęcią będę go zakładać... Może potem włożę fotkę...

A tych kolczyków to ja już mam ładną kolekcję ;) Większość odpustowych, ale lubię kolczyki i już :) Chyba czas, żeby sobie jakieś porządne pudełeczko na nie zafundować :)

17 lutego 2009   Komentarze (4)
Ktosiu   inne  

codzienność

Jakub dycha aż grzmi, przed świętami brał antybiotyk, i chyba to pozostałości po tamtej chorobie... Bo było tylko przez moment lepiej, a tak to ciągle w nocy chrapie jak stary i nie ma apetytu. Gorączki brak. Uśmiechnięty, wesoły... Hmm... Jutro chyba się z nim przejdę do naszej pediatry. Zasugeruję, że może by przepisała masaże... W końcu musi odksztusić tą zaległą maź bo się jakies zapalenie oskrzeli z tego wykluje... Szlag.

Ale mamy ferie od poniedziałku to mogłabym z nim na rehabilitację poganiać. Tam są miłe panie, może ta moja wiercipięta by wytrzymała 20 minut "borowania" po plecach z głową w dół??? Hmm... Ciężko to widzę...

W Krakowie zima na całego, mąż mi chyba znów zjedzie... ciężkie czasy finansowo się zapowiadają. Ale wiem, że inwestorowi zależy na czasie- może coś jeszcze wykombinują, na razie 8 piętro przykrywają płachtami i ogrzewają gazowo, ale na zalewanie stropów przy mrozie  15 stopniowym w nocy nie ma mowy. Została tylko mojego męża ekipa, niwelatorem dziś sobie ściany ustawia, ale zrobią te ściany, zalać nie dadzą i koniec roboty- tym bardziej że stropu kolejnego nie da się robić... Być może jutro już zjedzie.

Nerwowo czekamy na jakąś lepszą pogodę- mniej zimową oczywiście. Takie życie żony budowlańca. Ale za 3 miesiące WIOSNA??? Tik tak tik tak... Niech ten czas szybciej płynie. 

Zaraz biegnę po Filipa do szkoły. Dziś wywiadówka, ale Eks ma mnie wyręczyć. Troszkę się boję, żeby obciachu Filipowi nie przyniósł, ale kurcze... jest ojcem... niech mnie czasem troszkę odciąży, nie?

Tym bardziej, że uszyłam jedną część zasłon do dużego pokoju i została mi druga część... Dopiero się uczę, więc takie szycie zajmuje mi tyyyyle czasu.... i choć dziś już środa to ja nawet nie zaczęłam. A w sobotę być może bedziemy mieli gości i fajnie by było, żeby już zasłony wisiały tak jak trzeba :)

14 stycznia 2009   Komentarze (5)
dzieci   Ktosiu   inne  
< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 38 39 >
Mama-i-ja | Blogi