małe zmiany na lepsze?
W niedziele zmieniliśmy system... Mąż nie jedzie do pracy o 3ej nad ranem... ale kąpie dzieciaki, pakuje się, ściele mi łóżeczko, oglądamy jakiś film albo rozmawiamy, czekamy aż dzieciaki padną... wtedy mąż mnie rozpieszcza, prawi komplementy... jakiś masaż mi zafunduje albo i co więcej ;) a około 22:30 jak już jestem miękka jak masełko, bierze worek ze śmieciami i idzie do auta... W Krakowie jest koło 2ej, więc jeszcze ma czas na sen..
I taki układ jest super. Ja nie mam pobudki w środku nocy i wkurwa, że on taki jak zwykle nierozgarnięty ;) Ktosiu znów zadowolony bo mnie nie wkurza, a wręcz jest wychwalony, pomagam mu się spakować... itp... No i się wysypia... Bo te 5-6 godz mu wystarcza...
Układ przez dwa tyg został wykorzystany 3 razy ;)
Gdyż w niedzielę miłe przytulanko... Ale auto się zbuntowało... Tzn w dzień było mokro na plusie, a jak wracaliśmy od rodziców to złapał mróz i nie mogliśmy włożyć klucza do zamka... Potem mąż miał taki sam problem i chyba coś temu kluczykowi się stało bo po włożeniu go do stacyjki zablokowała się kierownica i ni hu hu... Z godzinę się Ktosiu męczył i denerwował... Włączyłam komputer i wyczytałam, że stacyjka poległa i koniec... Trza rozwiercać, a że mamy poduszki powietrzne to trza uważać, itp... Wszystko mężowi wytłumaczyłam i już z samego rana mieliśmy umówionego mechanika- elektryka... Około 10ej przyjechała laweta i zabrała bum buma ;)
Mieliśmy w tym miesiącu wymieniać gaz na sekwencyjny, ale podjęliśmy decyzję, że wymienimy tylko filtry bo być może będziemy chcieli sprzedać auto...
Jednak mondea bardziej się mężowi podobają... Nosz kurcze blade... za 11 tys to byśmy mogli mieć mondeo z 2000 roku... i full opcję, ale firma- opel- vektra, woooow, itp... Męska ambicja ;) Osiołek spuścił głowę i przyznał się, że miałam rację... i że choćby mielibyśmy stracić na sprzedaży to on to odrobi ;) i kupimy mondeo.... haha...
Ale mi jakoś na sprzedaży nie zależy... co mieliśmy w tym aucie zrobić to zrobiliśmy... Jest duże, wygodne, jak na takiego kolosa to niewiele pali- bo tyle co nasza była sienka... Oleju silnik ani kropelki nie pobiera, do tego, że w bagażniku nie ma światła jakos się przyzwyczaiłam ;)... radyjko gra cacunia... no i czekam aż wypróbuję w upały klimę ;)
Zobaczy się...Ja lubię te auto :) Może że to pierwsze nasze ;) Może dlatego, że w poprzednim L miał wypadek to go tak nie trawiłam, każdej złotówki żałowałam... a tu- trzeba- to masz i tyle...
Tak czy siak holowanie, stacyjka i jej wymiana, podłączenie auta pod komputer, żeby zlikwidować błąd poduszek, itp... i sprawdzić czy coś nie jest jeszcze do naprawy... kosztowało nas 5 setek :) Wrrrr.....
Tak czy siak... w poniedziałek mieliśmy za free wieczór dla siebie, te piękne słówka, patrzenie w oczy i na szczęście o 22:30 bum bum odjechał bez problemu... a mąż był już po 1ej w Krakowie...
Na Walentynki dostałam dość ładny komplet srebrnej biżuterii... W sklepie śliniłam się do innego... Z czerwonym szlifowanym kamyczkiem- coś jak rubin- takie serduszko zawieszka niewielkie i takie same kolczyki... a dostałam taki komplet bardziej swojski, ale też ma swój urok i z chęcią będę go zakładać... Może potem włożę fotkę...
A tych kolczyków to ja już mam ładną kolekcję ;) Większość odpustowych, ale lubię kolczyki i już :) Chyba czas, żeby sobie jakieś porządne pudełeczko na nie zafundować :)
Ps. miałaś napisać jak Walentynka Filipa.
Dodaj komentarz