lekarstwa i siedzenie w domku
Filip z czwartku na piątek dostał takiej gorączki, że się przestraszyłam nie na żarty.. Tzn trzęsło nim... postanowiłam na wstęp użyć delikatnych środków... Syrop wykrztuśny, paracetamol, cerutin i bactrim... Jednak gorączka była podła, na pogotowiu lekarz który kiedyś miał do mnie pretensje, że w niedzielę rano wpadłam na dyżur z DZIECKIEM (Jakub miał jelitówkę- 39 stopni gorączki i srał i rzygał na potęgę)- bo on nie jest pediatrą :) więc stwierdziłam, że nie ma sensu, nie dość, że oblech to i leki przepisuje DZIWNE- nie wiadomo czy ryzykować... więc dalej ten bactrim i efferalgan. W niedzielę już było lepiej, Filip szalał z Jakubem, pyskował Ktosiowi, więc uznałam, że wychodzimy na prostą.
Jednak chciałam swe poczynania skonsultować z naszą pediatrą. I guzik! Na dziś nie ma wolnych miejsc. Jutro w południe najwcześniej. No to daję mu ten bactrim. Język ma biały... Gorączki na szczęście już nie ma. Katar i kaszel owszem.
Czytałam gdzieś o balsamie kapucyńskim- takie zioła zakonników. Muszę wyczaić gdzie Ci zakonnicy w Krakowie sprzedają te ziółka. I namówię Osiołka, żeby nabył. Podonież to taki lek na wszystko- pomaga z trawieniem (mąż), uodparnia i wzmaga apetyt (dzieci), poprawia skórę (ja) :] a przede wszystkim "naprawia" organizm po antybiotykach... W ogóle to chętnie osobiście bym się do tych zakonników wybrała całą rodziną. Ludzie tak ich chwalą, że zazdraszczam z lekka ;)
P.S. Seks ostatnio a raczej wciąż- nie kręci mnie tak jak niegdyś i żeby ratować strzępki naszej małżeńskiej intymności postanowiłam szukać dla siebie jakiś dodatkowych bodźców. Bo chyba coś ze mną nie tak jeśli mąż po kilkudniowej nieobecności całuje mnie na powitanie a ja myślę : o jesssuuu znów bedzie seksu chciał...
I wymyśliłam bitą śmietanę w sprayu. Mój "kościelny" mąż któremu najlepiej pasuje po bożemu i jak najszybciej... był w szoku, a chyba nawet się zawstydził...
I nie chcę tu nikogo zgorszyć, ale po prostu widzę taki problem u nas. A raczej problem we mnie. Problem z którego kiedyś się śmiałam. Wrr...
a....taką maść "na wszystko" to gdzieś konkretnie się wciera? jak już wyczaisz co, gdzie i za ile, to daj znac, ok? jeśli takie cudo, to tez nabędę. w baniak se nawcieram, może madrzejsze pomysły bedę miała.
ja serio z tą maścią. też mi się przyda.
Dodaj komentarz