• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Ktosiu, strona 18


< 1 2 ... 17 18 19 20 21 ... 38 39 >

p r a c a

Dwa tyg temu Ktosiu zwolnił się z pracy, od prezesa usłyszał, że jak u kogoś będzie miał lepiej to on nie widzi przeszkód tylko chce skorzystać z okresu wypowiedzenia- dwa tygodnie... No to poszła brygada na zaległy urlop/ zw. lekarskie, po dwóch tygodniach pojechali po świadectwa pracy i była zadyma. Ten ich zaczął straszyć, że oczywiście mogą dostać świadectwa ale zwalnia ich dyscyplinarnie, wymyślił sobie, że muszą pracować kolejny miesiąc bo trzy lata u niego pracowali i taki jest okres wypowiedzenia... Ktosiu wpadł w nerwy... Powiedział prezesowi, że w kulki sobie gra, i że OK wracają na miesiąc, ale będą siedzieć, ew pracować jak reszta budowy- chlać piwo w kanciapie. a że mają podpisaną z nim umowę na zarobki to może im naskoczyć (minimum). Że na budowie ciągle syf, nie ma materiałów, sprzętu, zamawiają beton i nie przyjeżdża i że wali go taka robota, gdzie na akord mógłby zrobić dwa razy tyle jak by była dobra organizacja...

Wtedy prezes przemówił innym głosem, że im podniesie o 2 zł na godzinę, że w Warszawie będą mieć 10 domów do roboty (ok rok) (Ktosiu i ja nie chcemy za żadne skarby Wrocławia i się prezes "sypnął").

No i sobie naradę zrobili, dwóch się zwolnienia dyscyplinarnego przestraszyło, a dwóch stwierdziło, że co ich to obchodzi jak już drugą pracę mają...

Praca nr dwa- zarobki być może po jakimś czasie dwa razy większe niż Warszawa- trzeba sobie od nowa zrobić renomę po prostu, ale minimum Warszawskie obiecane, ale że prezes na miodowym miesiącu na Hawajach to tylko telefoniczny kontakt, na budowie słaba organizacja, bo kierownicy po prostu nie wiedzą co im do roboty dać- więc robili końcówki, i jeździli z jednej budowy na drugą, Księciunio nie dostał łózka a materac, wc i prysznic były w innym budynku, a nie chciało się chodzić za bardzo bo padał deszcz... Ogólnie do dupy, ale 23 zł na godzinę to se można po Krakowie jeździć, nie? No i prezes w końcu by zjechał z tego urlopu ;)

--------------------------------------


I była decyzja na Kraków, a potem na Warszawę, i się mieli podzielić, dwóch na dwóch, aż w końcu pojechali do Warszawy. Ktosiu z nakazem sprawdzenia planów, bo coś z nieba spadło tych 10 chałup.

Atmosfera w pracy napięta, ale kierownictwo łazi na palcach. I choć znowu materiałów nie ma, to zapewniają żeby o kasę się nie martwić, bo dobrze będzie.

 

------------------------------------------

No i się mnie pyta co ma robić, bo prezes z Krakowa dzwonił i że na nich czeka, że ma tyle roboty, że w każdej chwili, a że jakby co to pomoże im pozew do sądu pracy pisać, że ten drugi szef utrudnia im odejście.

No i tak... Warszawa dobra bo blisko w miarę i weekendy nasze, ale Ktosiu jest zmęczony tymi brakami materiałów, urywanymi dość poważnymi kwotami (nie powiem ostatnio dali za dużo ;], burdel mają na kółkach, a najbardziej to mnie wkurwia, że ponad 100 zł co miesiąc urywają na socjal- a paczka świąteczna to proszek E 400 gram, wino musujące co roku gorsze, i mydło oliwkowe, i pasta do zębów Colodent )

Moim zdaniem Kraków jest lepszy, bo rozwojowy, firma głównie w Krakowie i okolicach prosperuje, nie będzie nam jakiś Szczecin czy Hamburg straszył. No i kasa też ciekawa... Ciężka praca, więc nie ma co na sentymenty się zbierać tylko brać tam gdzie dają...

I... przede wszystkim może bym miała MAMUSIE z głowy, bo co długi weekend -sobota, niedziela, poniedziałek- byłby w domu, a na niedzielę co drugi tydzień jechałby do mamusi :) Ja bym to jakoś przetrawiła, a on może w końcu miałby to czego chce ;) A nie wykluczone, że raz na jakiś czas bym w pociąg wsiadła i pojechała na tą niedzielę do tej jędzy... ( bo coś się ruszyło, ale to w następnej notce)

Ech... Wybaczcie, że w takie szczegóły wchodzę, ale często ten blog mi służy to przypominania czegoś, i wtedy mam czarno na białym jak było :)

 

 

26 maja 2008   Komentarze (7)
Ktosiu  

bzdety o rety

Rano była lekka zadyma, bo obydwoje trafiliśmy w drzwi, ale wygrałam- to on został z dziećmi z nakazem ugotowania obiadu, a ja zapowiedziałam, że nie będzie mnie ze 3-4 godziny... Co chwila telefon... A gdzie jestem, a może oni do mnie przyjdą, po dwóch godzinach włóczenia się po mieście, torbach pełnych zakupów miałam iść jeszcez na kawę do matki... ale zadzwonił tel, odebrałam a tu Filip słodkim głosikiem- mamo, kiedy Ty przyjdziesz? No i obrałam inny kierunek...

A tu- dzieci się bawią żelazkiem, rysują nim po panelach. Wszędzie rozwalone zabawki, w Filipowy chodnik wdeptane pierniczki i wafelki, porozwalane ubrania, pampersy, uklejona ława...  a Osioł w łazience wieszał pranie.

Obiad to polewka pod tytułem szare pomyje a'la krupnik :) Na dość duży garnek- udo z kuraka,  1 duży ziemniak, pół marchewki i trochę kaszy... Dosmażyłam naleśników z serem... pyszne :)

I proste pytanie- czy tak wygląda dom jak on wraca z pracy?

A on, że mamy źle wychowane dzieci, bo on ciagle na nogach i nie może nadążyć z tym wszystkim... Tzn z ugotowaniem polewki i powieszeniem prania przez ponad 2 godziny :) i przypilnowaniem dwóch chłopców. Dla mnie dość grzecznych, bo widziałam inne dzieci w akcji... z resztą on też ;)

Ech... a ja ciągle gdzieś znikałam, aż zatęskniłam za tymi moimi maleństwami.

Dla poprawy humoru byłam u fryzjera, a że wszędzie albo zamknięte (długi weekend) albo połowa personelu i nie ma szans się wepchać, albo podrzędny salonik w którym nie mieli żadnej farby do włosów oprócz rozjaśniacza do pasemek :) Tak więc tylko cięcie(nie wiem jaki efekt bo cięła mnie pani na sucho i psiukała rozpylaczem wodę a na dodatek padał deszcz a ja zapomniałam że mam mini parasolkę w torebce), farbę sama sobie kupiłam i może jutro z rana nałożę...

Obym przed tym ślubem nie zjebała sobie włosów...

A suknia Osiołowi się podoba. Kilka razy ją wyjmował z szafy... Widziałam, że ruszana, inaczej odwieszona... a potem sam przyznał, że świetna i cudnie będę w niej wyglądać...

No wiem ;) Tylko cycki mam za małe :( Wy też tak macie, że jak jakaś dieta to najpierw niknie to co zostać powinno a brzuch to na samym końcu?????????????

 

 

 

23 maja 2008   Komentarze (2)
dzieci   Ktosiu  

abc

 

Przyjechał w piatek, zabrał Jakuba na spacer, nie wziął kluczy i potem pod blokiem czekał na mnie godzinę... Byłam tak zmęczona, że padłam jak kawka. W różowym pokoju na różowej kanapie... On z Jakubem w pokoju balkonowym.

Rano po ósmej poszedł sobie po kurczaka i ugotował rosół. Częstował mnie i Filipa o 10ej rano :D

Jak zamknął się w łazience przejrzałam mu telefon. Zdjęcia łąk, Babiej Góry, pobliskich wiosek... Wyszedł z łazienki i zaczął, że nie wie o co jestem zła, bo on mnie niczym nie skrzywdził. To mu pojechałam wiązanką. O łączkach, o tym ile spraw w tym czasie mogliśmy załatwić, o tym, że w samochodzie syf, i że wiecznie nie ma czasu oddać go do blacharza ( pół roku mamy kasę z PZU za wypadek), o tym, że ja nie mam czasu do pieprzonego ginekologa się wyrwać bo przyjmuje w czasie kiedy Filip wychodzi ze szkoły a babcia nie da rady zostać z Jakubem i jeszcze pójśc po Filipa... A on, że on musiał tam być bo czekał na telefon z tej nowej pracy...

No to ja mu, że na telefon mógł czekać i w domu, bo Kraków to nie Nowy Jork i w 4 godziny można się dostać. Tym bardziej, że nikt nie zadzwoni o siódmej rano, że ma być za 15 minut w pracy?!

No szlag mnie trafił jak kolejny raz stwierdził, że mnie nie skrzywdził... i że w piatek bo Bożym Ciele wszystko nadrobi- Ksiądz, USC, restauracja, ubrania, panele-kupno i położenie ( o wyniesieniu mebli chyba już zapomniał), samochód, obrączki,  malowanie barierki na balkonie i jeszcze zdąży mnie prywatnie zawieść do lekarza :)

I stwierdziłam, że jak on mnie nie krzywdzi a ja nieszczęśliwa jestem to może ja muszę go skrzywdzić to będę wtedy szczęśliwa, no to wzięłam obok stojący płyn do szyb i mu po oczach, nawet się nie bronił, no to dawaj patelnią go jeszcze po łbie, a on nic... no to wziełam sok malinowy i mu nalałam do wszystkich butów :) Ulżyło mi, a on z żalem, że ślub niedługo bierzemy a ja takie numery odpierdalam...

To podarłam ten jego akt chrztu....

No i poszedł sobie do apteki bo oko go szczypało bardzo i łzawiło a ja się spakowałam z chłopakami i miałam zamiar jechać do takiej babki co ma tanie noclegi... przeczekać aż niech sobie pojedzie w pizdu do mamusi.

Ale stwierdziłam, że nie mam siły na pociągi i na tą wesołą babcię co będzie mnie zagadywaćtego, Jakub się obudził i poszłam z nimi na plac zabaw a potem do rodziców... Wróciłam bardzo późno... Na stole stały róże, Witosha, dwa kieliszki, perfumy, duże opakowanie czekoladek z wiśniami i likierem i krem do twarzy- przeciwzmarszczkowy dla kobiet po 50 roku życia ;)... i kartka z napisem, żebym miło go wspominała... (18 czyli dzień później miałam urodziny)

Myślałam że pojechał i odetchnęłam z ulgą, a on wyszedł zza drzwi i zapytał czy się z nim napiję wina...

Olałam i z Filipem oglądałam tv...

CDN

19 maja 2008   Komentarze (8)
Ktosiu   narzekanie  

taki finał

rozstaliśmy się- podarłam dokumenty- akty chrztu, itd...

koniec

jadę z chłopakami do znajomej babki na nocleg... niedaleko jest jeziorko...

no to się pakujemy.

17 maja 2008   Komentarze (6)
Ktosiu  
< 1 2 ... 17 18 19 20 21 ... 38 39 >
Mama-i-ja | Blogi