abc
Przyjechał w piatek, zabrał Jakuba na spacer, nie wziął kluczy i potem pod blokiem czekał na mnie godzinę... Byłam tak zmęczona, że padłam jak kawka. W różowym pokoju na różowej kanapie... On z Jakubem w pokoju balkonowym.
Rano po ósmej poszedł sobie po kurczaka i ugotował rosół. Częstował mnie i Filipa o 10ej rano :D
Jak zamknął się w łazience przejrzałam mu telefon. Zdjęcia łąk, Babiej Góry, pobliskich wiosek... Wyszedł z łazienki i zaczął, że nie wie o co jestem zła, bo on mnie niczym nie skrzywdził. To mu pojechałam wiązanką. O łączkach, o tym ile spraw w tym czasie mogliśmy załatwić, o tym, że w samochodzie syf, i że wiecznie nie ma czasu oddać go do blacharza ( pół roku mamy kasę z PZU za wypadek), o tym, że ja nie mam czasu do pieprzonego ginekologa się wyrwać bo przyjmuje w czasie kiedy Filip wychodzi ze szkoły a babcia nie da rady zostać z Jakubem i jeszcze pójśc po Filipa... A on, że on musiał tam być bo czekał na telefon z tej nowej pracy...
No to ja mu, że na telefon mógł czekać i w domu, bo Kraków to nie Nowy Jork i w 4 godziny można się dostać. Tym bardziej, że nikt nie zadzwoni o siódmej rano, że ma być za 15 minut w pracy?!
No szlag mnie trafił jak kolejny raz stwierdził, że mnie nie skrzywdził... i że w piatek bo Bożym Ciele wszystko nadrobi- Ksiądz, USC, restauracja, ubrania, panele-kupno i położenie ( o wyniesieniu mebli chyba już zapomniał), samochód, obrączki, malowanie barierki na balkonie i jeszcze zdąży mnie prywatnie zawieść do lekarza :)
I stwierdziłam, że jak on mnie nie krzywdzi a ja nieszczęśliwa jestem to może ja muszę go skrzywdzić to będę wtedy szczęśliwa, no to wzięłam obok stojący płyn do szyb i mu po oczach, nawet się nie bronił, no to dawaj patelnią go jeszcze po łbie, a on nic... no to wziełam sok malinowy i mu nalałam do wszystkich butów :) Ulżyło mi, a on z żalem, że ślub niedługo bierzemy a ja takie numery odpierdalam...
To podarłam ten jego akt chrztu....
No i poszedł sobie do apteki bo oko go szczypało bardzo i łzawiło a ja się spakowałam z chłopakami i miałam zamiar jechać do takiej babki co ma tanie noclegi... przeczekać aż niech sobie pojedzie w pizdu do mamusi.
Ale stwierdziłam, że nie mam siły na pociągi i na tą wesołą babcię co będzie mnie zagadywaćtego, Jakub się obudził i poszłam z nimi na plac zabaw a potem do rodziców... Wróciłam bardzo późno... Na stole stały róże, Witosha, dwa kieliszki, perfumy, duże opakowanie czekoladek z wiśniami i likierem i krem do twarzy- przeciwzmarszczkowy dla kobiet po 50 roku życia ;)... i kartka z napisem, żebym miło go wspominała... (18 czyli dzień później miałam urodziny)
Myślałam że pojechał i odetchnęłam z ulgą, a on wyszedł zza drzwi i zapytał czy się z nim napiję wina...
Olałam i z Filipem oglądałam tv...
CDN
ps. tez mam 4h autem do Krakowa.
wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!!!
Dodaj komentarz