• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Inne, strona 36


< 1 2 ... 35 36 37 38 39 ... 70 71 >

coraz bliżej...

Taaa.... Pierwszy raz mam na włosach trwałą, na razie nie wiem czy mi się podoba... za tydzień balejaż :)

Jest ok, przygotowania całkiem dobrze idą.

Nawet teściowa zadzwoniła, że upiecze ciasta, więc w zasadzie jedno z kremem ja mogę upiec i zaoszczędzona setka albo nawet dwie :]

Z Majką w końcu ruszyłyśmy jadłospis :] Więc już mi lżej... W poniedziałek mam iść potwierdzić. Tak się z Panią z restauracji umówiłam. Ona twierdzi, że mamy jeszcze duuużo czasu :)

Torty sztuk dwie zamówiłam- jeden śmietanowy, a drugi czekoladowo cytrynowy :)

Wędlina prawie zamówiona, bo nie chciały przyjąć zamówienia bo jeszcze za wcześnie...

Ku.wa. Nadal nie mam dobrego podkladu.... U nas w mieście albo max 15 zł albo Max Factor który mi się przejadł....

Nie mam kiedy się przejechać do Rossmanna...

A jaki lakier do paznokci? Do tej kiecki? Majka twierdzi że kawa, albo jakaś czerwień złamana brązem? Ale chyba za odważnie... Jakiś jasny lepiej???

No dużo jeszcze myślenia przede mną.

01 sierpnia 2008   Komentarze (8)
Ktosiu   inne  

jest ok...

Tylko 11 dni. Czas biegnie, nie zwalnia ani na moment. A u nas euforia miesza się z nerwówką :)

Zaprosiliśmy najbliższą rodzinę.

Tak się złożyło, że ciotka z wujkiem przylecą za tydzień z Kanady :)

Agata cieszy się tym, że będzie moim świadkiem :) Cieszy się, że udało mi się schudnąć i twierdzi, że to nerwy... ech a to zaparcie moje wciąż maleje i waga stoi i tak sobie myślę, że chyba znów nabieram kształtów, no ale za kilka dni @- apetyt mam taki, że bym konia z kopytami ;) :) Nawet koleżanki z pracy namówiły Agatę na jakąś sukienkę i ona biega teraz i szuka. 3 dni wolnego na to ma :) A to cud że się zdecydowała bo ona tylko kolekcjonuje spódnice- nosi tylko spodnie :]

Wczoraj gadałyśmy z godzinę przez telefon, aż mi zablokowali :) Ech... z chłopakiem jej się znów zaczęło układać :] Bardzo mnie to cieszy, bo ona zasługuje na spokój, ciepło. Tym bardziej, że są już razem 7 lat.

A dziś przyjeżdża moja kuzynka Majka. Dumna jestem z niej jak nie wiem. Dostała się na 3 Uniwersytety :) Oczywiście wybrała Jagielloński :] Ona kocha góry tak jak ja... I fajna z niej dziewczyna się zrobiła.

Majka zajmie się chłopakami, a ja lecę do fryzjera.

Obym zadowolona była....

 A teraz trzeba odgruzować chałupę...

 

 

 

 

30 lipca 2008   Komentarze (8)
inne  

wstyd mi

Trudny był to weekend.

Zbuntowałam się. Organizacja ślubu, lakiernik, dzieci, ubrania, dodatki, zaproszenia, oburzenie gości, że  2 tyg a my nie zapraszamy... itd... na mojej głowie :)

Zrzędziłam strasznie, ale Księciunio luzik- uśmiechał się tylko, żadnego odparcia zarzutów, uśmiech... Mieliśmy do Księdza pojechać ostatecznie, zaproszenia dokupić i w trasę... ale on wolał mecz koszykówki/ siatkówki oglądać...  Wzięłam Jakuba i zaprosiłam psiapsiółkę na dobrą kawę za tą noc co po nas musiała jeździć, i w ogóle... Kawa ammaretto i irishcoffe :) Ja myślałam, że tam aromaty wlewają. Śmieszne musiałyśmy mieć miny jak tą kawę spróbowałyśmy. Upał a nam się jeszcze bardziej po tym alkoholu ciepło zrobiło :)

No nic... wracam po 2-3 godzinach- on obrażony bo ja sobie pizzę jadłam, no to ja do ataku, że co on robił przez te 3 godziny? A może by zajrzał tu i tam, a może lodówka jest pusta. A on że kartkę chce, bo on się zastanawiać nie będzie... To ja mu, że mi nikt kartek nie pisze i jakoś muszę funkcjonować.

Obrażony, wsiadł w samochód, wziął pieniądze.. Wraca za 10 minut- zakupy na weekend- CHLEB, ŚMIETANA, MASŁO i Mallboro :) aaaa... zakupy zrobione w sklepie za rogiem :) Ja z bazaru noszę po 5 kg ziemniaków i innego badziejstwa, pchając wózek, podając soczek, itp... KURWA! on autkiem- mnie by było szkoda odpalić.

I szlag mnie trafił z tymi fajkami, bo gdziekolwiek pójdziemy to on biedny miś musi zapalić do towarzystwa, ja się okazuję katem bo stwierdzam, że nie ma mowy. A on pod presją towarzystwa oczywiście pali, a potem to już nie ma dnia bez fajki. I chuj. 4-5 fajek to nie palenie wg Księciunia.

On rano już inaczej... tzn wlazł mi do sypialni i kazał mi się zbierać bo jedziemy po buty ślubne, a ja że nie jadę bo może mi te buty już nie będą potrzebne (ksiądz i nie zaproszeni goście).... On sobie poszedł na spacer z Jakubem, to my z Filipem ręczniki w plecak  i wio nad jezioro do Kozienic :)

Wieczorem uciekł nam bus i musiał przyjechać po nas- obrażony, że ja fajnie dzień spędziłam zamiast patrzeć na jego skrzywioną minę.

Rano kazał mi się nad sobą zastanowić- o 4ej rano dokładniej.... A ja się przewróciłam na bok i stwierdziłam, że ja nie wiem o co mu chodzi, że przecież wszystko cacy jest ( jego taktyka- ja nic nie wiem- niech Karolinka za mnie myśli bo jej to lepiej wychodzi)... On, że przez dwa dni nie jadł obiadu, kolacji, śniadania, a ja że nie wiem o co mu chodzi, czy ja lodówkę zamknęłam, a że tak w ogóle to ja nie jestem kucharką :) Pomylił się... nie ten adres ;)

No i tak sobie bez sensu pogadaliśmy, on wziął sam papiery i pojechał do Księdza, załatwił.

No to mi ulżyło i stosunki zaczęły się poprawiać, zakupy, organizacja, robiłam obiad, mały spał, a Filip był u kolegi.... I gęba mu się nie zamykała jaka ja niedobra jestem, bo on nie pojechał do pracy, tylko musiał mnie urabiać, tak pół serio pół żartem, a ja żeby popatrzył na siebie- zero wsparcia od niego, zero zainteresowania, ciągłe narzekanie, negowanie, że mam dość, że sama jestem zmęczona tym moim lataniem, załatwianiem, dziećmi, tym, że nawet się nie mogę wysrać w samotności bo pod drzwiami - kot, Jakubowe piszczenie, że on natychmiast chce domestos mi wylać i Filipowe- mamoooo kupisz mi looooda? mammooo włączysz mi inną gręęęęęęę???

A on, żebym tak nie narzekała na niego bo ja też kryształowa nie jestem bo zostawiłam w niedzielę Jakuba na pół dnia i że go nie poinformowałam gdzie się wybieram :)

No i tak od słowa do słowa, żeby się zastanowił o czym mówi, bo nie zostawiłam Jakuba z sąsiadką tylko z nim- wspaniałym tatusiem, i że następnym razem to zamówię opiekunkę do nich dwóch jak będę gdzieś chciała wyjść... a on nadal, że ja zła matka, a wie, że niewiele może mi zarzucić.. No i on odpiera moją listę żalów na kilka kilometrów tym, że pojechałam sobie nad jezioro ze starszym dzieckiem :)

I przyjebałam mu w końcu. Nie raz.

Rękę mam tak spuchniętą i siną, że ałaaa. Octem przykładam...

Obydwoje popłakaliśmy sobie, on płakał, żebym się nim zaopiekowała, żebym nie odchodziła, żebym mu wybaczyła, że on taki ma charakter, że się kimś wyręcza, od zawsze był na piedestale, cała rodzinka się nim zachwycała, a ja mam inne zasady i trudno u mnie na pochwałę... i tak płakaliśmy, a on gadał.... Ja płakałam głównie dlatego, że nie da się z nim rozmawiać, że właśnie trzeba pięścią, trzaśnięciem drzwiami... i ta boląca ręka....

On ma rozciętą wargę i bolący łeb.

Wstyd się przyznać do tego, ale całkiem nieodpowiedzialnie się zachowaliśmy...

Na szczęście moje łzy wytłumaczyłam Filipowi opuchniętą ręką, bo Figa mi wskoczyła pod nogi i się niefortunnie oparłam o futrynę...

Ktosiu mi potem kilka razy dziękował za to że skłamałam.

 

29 lipca 2008   Dodaj komentarz
Ktosiu   inne  

te same fale ;)

Około południa padł mi prąd w kuchni- kurcze- lodówka.. Piszę do Ktosia, za jakiś czas oddzwania  i marudzi typu, a gdzie nie ma prądu ( dokładnie mu napisałam, że dolnego w kuchni i dużym pokoju), no jak to dotarło to tak sobie gdybam, że może puszka rozdzielcza, może tam się coś upaliło... a on, że nie wie jaka puszka, i gdzie ona jest... i tak z 5 min... i czy górne mam, a czy dolnego też nie ma w łazience, itp? ku.wa

Rozłączyłam się... Ogarnęłam chałupę, zrobiłam obiad- przyznaję się mielone w piątek! Nie miałam pomysłu.  Zadzwoniłam do ojca- przyszedł- dwie godziny kombinował, nie kumał, wizję kucia ścian miałam i już wybierałam tapety do dużego pokoju :)

Zadzwonił do elektryka... Efekty w 15 minut, facet odważny- pomyślał i zaczął kuć, nie wziął złotówki ode mnie.

Mój ojciec ma marną pracę, ale też pod sobą ludzi którzy go szanują... za klepanie auta jego pracownik wziął 350 zł (z materiałem)... i 3 dni urlopu od ojca :D Darmo prawie.

Gdy zamknęłam drzwi zadzwonił Osioł... Z problemem- że w tv mówili, że ma być poprawa pogody a przed chwilą znów mówili, że nad mazowszem pojawią się burze i nawałnice i żeby jak nie trzeba nie oddalac się od domu i żebym ja nigdzie raczej nie wychodziła :) Warknęłam, że nie wychodzę bo mam robotę... On nawet nie zapytał po 6-7 godzinach czy mamy prąd!

Napisałam mu " ty się przejmujesz tym, co plotą w tv, a ja się przejmuję, żebym miała prąd i lodówka się nie rozmroziła, mała różnica, wręcz na tych samych falach nadajemy :)"...

Nie odezwał się, ja posprzątałam gruz, przełożyłam wiśnie do słoików, pobawiłam się z Jakubem, zjedliśmy kolację, pogadałam z Filipem, poszłam wynieść śmieci i piję sobie "Vajecny sen likir" ze Słowacji :)

Dobry, ale wychyliłam już ze 200 ml i bleeee... idę na balkon- duchota- a lepszy byłby złoty bażant- tylko ojciec mi wyczyścił lodówkę z niego :D

A i kiszę bundz (ser owczy) tak jak się robi ogórki małosolne :) Tak mi teściowa powiedziała, że się robi bryndzę.... tzn prawie tak podobnie ;) No jak coś z tego wyjdzie to się posikam ze szczęścia.

25 lipca 2008   Komentarze (3)
Ktosiu   narzekanie   inne  
< 1 2 ... 35 36 37 38 39 ... 70 71 >
Mama-i-ja | Blogi