• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Dzieci, strona 17


< 1 2 ... 16 17 18 19 20 ... 49 50 >

i już wtorek

Stosunki z babcią naprawione, trochę przez to, że rodzina z Kanady przyjechała, a chyba troszkę dlatego, że... nie poszliśmy na jej imieniny??? Tzn w sobotę było Alicji, ale rano ojciec zadzwonił, że przekłada swoje imieniny i żebyśmy się wybrali...

Kiedy wychodziliśmy z domu zadzwoniła kuzynka od babci z pytaniem czy przyjdziemy... Odpowiedziałam, że nie bo właśnie wychodzimy na imieniny ojca.

Głupia sytuacja, trochę miałam wyrzutów sumienia... ale jakby babcia zadzwoniła osobiście to by całkiem inaczej to wyglądało... i coś bym wykombinowała żeby pójść na dwie imprezy.

Następnego dnia przyjechali Kanadole :) Sami już siebie tak nazywają ;)

No i z Filipem do 22:30 siedzieliśmy u babci i gadaliśmy :) Ten mój brat cioteczny to ma fajną żonę :D

Ktosiu po 20ej poszedł wykąpać i nakarmić małego bo był marudny i śpiący, no i legł przed telewizorem- mecz :)

Brat kibicował Włochom. Ja wręcz przeciwnie ;) Nic się nie znam na piłce nożnej, ale stwierdziłam, że Włosi to już przeżytek w piłce nożnej.

Bałam się, że Ktosiu zaśnie na przerwie i nam nie otworzy drzwi.... Ale pomyślał i nawet ich nie zamknął ;)

Następny dzień też spędzony w towarzystwie gości :)

I dzisiejszy wieczór chyba także się tak zakończy... Jutro jadą dalej.

No ogólnie, są w szoku. Ceny ich niemiło zaskoczyły i stwierdzili, że chyba teraz my do nich będziemy latać, bo im się bardziej na Hawaje opłaca.

Średniej klasy dezodorant u nich kosztuje 5 dolarów, a Michał tutaj dał 15 zł :) Benzyna 1,4 dolara... Nawet jak przelicza się 1zł=0,5 dolara to wychodzi na plus... A przeliczamy 1 do 1. Oni wydają tam średnio 800 dolarów na jedzenie i inne drobne rzeczy do codziennego użytku... My o wiele więcej...

No i Ada nas namawia na start TAM ;)

Myślałam, że Ktosiu podłapie temat, ale... przecież by nie zostawił mamusi na pastwę losu ;)

A tak z innej beczki- Jakub wczoraj nie miał apetytu, ale duchota straszna to oki- dużo pił. Po kąpieli zrobił się jakiś taki ciepły, dalam mu paracetamol, o północy zaczęły się fontanny.

Instynkt rodzicielski to niesamowita sprawa ;) Mały leżał na płasko i w zasadzie nie było słychać, że coś się dzieje, po prostu obudziła nas jednocześnie zmiana rytmu jego oddychania i delikatne bulgotanie... Całą buzię miał zapchaną... Szlag, za chwilę tak samo,o 5 rano kaszka i wyglądał całkiem nieźle, ale znów dwie fontanny i zdecydowaliśmy się jechać na pogotowie.

Nad jeziorem brał różne rzeczy do buzi, a to kiepa, a to kamyk, więc myśleliśmy że się czymś przytruł, ale reakcja na smoczek dała mi do myślenia i słusznie- zapalenie gardła i antybiotyk...

Odsypia teraz nockę, Filip na podwórku gania, a ja nie wiem czy się wypicować czy szykować już jakiś obiadek lekko strawny... może ryżanka na młodych warzywkach? ;) Pulpeciki na drugie?

24 czerwca 2008   Dodaj komentarz
dzieci   inne  

i już wtorek

Stosunki z babcią naprawione, trochę przez to, że rodzina z Kanady przyjechała, a chyba troszkę dlatego, że... nie poszliśmy na jej imieniny??? Tzn w sobotę było Alicji, ale rano ojciec zadzwonił, że przekłada swoje imieniny i żebyśmy się wybrali...

Kiedy wychodziliśmy z domu zadzwoniła kuzynka od babci z pytaniem czy przyjdziemy... Odpowiedziałam, że nie bo właśnie wychodzimy na imieniny ojca.

Głupia sytuacja, trochę miałam wyrzutów sumienia... ale jakby babcia zadzwoniła osobiście to by całkiem inaczej to wyglądało... i coś bym wykombinowała żeby pójść na dwie imprezy.

Następnego dnia przyjechali Kanadole :) Sami już siebie tak nazywają ;)

No i z Filipem do 22:30 siedzieliśmy u babci i gadaliśmy :) Ten mój brat cioteczny to ma fajną żonę :D

Ktosiu po 20ej poszedł wykąpać i nakarmić małego bo był marudny i śpiący, no i legł przed telewizorem- mecz :)

Brat kibicował Włochom. Ja wręcz przeciwnie ;) Nic się nie znam na piłce nożnej, ale stwierdziłam, że Włosi to już przeżytek w piłce nożnej.

Bałam się, że Ktosiu zaśnie na przerwie i nam nie otworzy drzwi.... Ale pomyślał i nawet ich nie zamknął ;)

Następny dzień też spędzony w towarzystwie gości :)

I dzisiejszy wieczór chyba także się tak zakończy... Jutro jadą dalej.

No ogólnie, są w szoku. Ceny ich niemiło zaskoczyły i stwierdzili, że chyba teraz my do nich będziemy latać, bo im się bardziej na Hawaje opłaca.

Średniej klasy dezodorant u nich kosztuje 5 dolarów, a Michał tutaj dał 15 zł :) Benzyna 1,4 dolara... Nawet jak przelicza się 1zł=0,5 dolara to wychodzi na plus... A przeliczamy 1 do 1. Oni wydają tam średnio 800 dolarów na jedzenie i inne drobne rzeczy do codziennego użytku... My o wiele więcej...

No i Ada nas namawia na start TAM ;)

Myślałam, że Ktosiu podłapie temat, ale... przecież by nie zostawił mamusi na pastwę losu ;)

A tak z innej beczki- Jakub wczoraj nie miał apetytu, ale duchota straszna to oki- dużo pił. Po kąpieli zrobił się jakiś taki ciepły, dalam mu paracetamol, o północy zaczęły się fontanny.

Instynkt rodzicielski to niesamowita sprawa ;) Mały leżał na płasko i w zasadzie nie było słychać, że coś się dzieje, po prostu obudziła nas jednocześnie zmiana rytmu jego oddychania i delikatne bulgotanie... Całą buzię miał zapchaną... Szlag, za chwilę tak samo,o 5 rano kaszka i wyglądał całkiem nieźle, ale znów dwie fontanny i zdecydowaliśmy się jechać na pogotowie.

Nad jeziorem brał różne rzeczy do buzi, a to kiepa, a to kamyk, więc myśleliśmy że się czymś przytruł, ale reakcja na smoczek dała mi do myślenia i słusznie- zapalenie gardła i antybiotyk...

Odsypia teraz nockę, Filip na podwórku gania, a ja nie wiem czy się wypicować czy szykować już jakiś obiadek lekko strawny... może ryżanka na młodych warzywkach? ;) Pulpeciki na drugie?

24 czerwca 2008   Komentarze (1)
dzieci   inne  

wakacje :)

Ja nie wiem co z tymi serwerami, wrzucam zdjęcia przez picassa na google, lub na miasto interi. Interia zawsze mi pasiła, bo miała jasne zasady i adres foty jest krótki, i nawet z pamięci mozna go wpisać :) A google- myślałam, że będzie stabilne, ale jak widać wcale nie jest. Nie wiem o co chodzi, bo w albumie widać fotę, wstawiam do bloga, chwila jest i potem zoonk.

A interia... hmmm... ostatnio coś odwala z logowaniem, loguję się, potem dodaj pliki- znów logowanie, wybieram zdjęcia, klikam ok i znów logowanie i ch.j zdjęcia się nie zapisują. Szlag trafia no i dlatego google założyłam, a fotosika to w ogóle nie toleruję, bo do pokazywania zdjęć jest ok, ale te ich adresy, milion pincet kodów... ODPADA.

Może mi polecicie jakąś łatwą przechowalnię dla fot? Oczywiście darmową ;]

---------------------

Zakończenie roku się udało, Filip pięknie tańczył poloneza, śpiewał, uśmiechał się, aż miło :) Eks z panienką też się zjawili, on jak zwykle nawet nie ogolony a ona jak z żurnala... Ja nadal nie wiem po jakiego kija ONA z nim jest??! Ta... miłość... ale oprócz tego potrzeba czegoś jeszcze... Nie rozumiem.

A... mamy w mieście około 4 sklepy komputerowe, 1 agd a może dwa, ale ten drugi to tylko większy sprzęt- lodówki i pralki... Wszystkie oblatałam i nerwa złapałam, że nigdzie tej płyty nie mogę kupić, z allegro kulturalnie mi odpisali, że nie złamią dla mnie regulaminu, chociaż zakupu dokonałam przed otwarciem sklepu i przelew juz mają na koncie... Czyli pewnie dziś dotrą :)

I ja wystrojona, Filip wystrojony z różą w ręku, idziemy, Jakub piszczy w wózku... I sobie przypomniałam, że mamy po drodze serwis komputerowy :D I wlazłam a tak chłopy oczy na mnie, więc się pytam czy może dostanę u nich 8 cm płytę dvd, czyli mini dvd, oni oczy na mnie. A ja tłumaczę nadal, że to taki mniejszy krążek, pasuje do kamer :) I mi na gwałt potrzebna. Pan się zastanowił :D I mówi, że chyba ma, znalazł, na płytce jakieś kody, klikał z 10 minut na komputerze, żeby znaleźć cenę, uff... w końcu znalazł, a ja, że ja chcę więcej :) Ale to była ostatnia... Od razu mi się humor poprawił, włożyłam płytę do kamery- ona cudownie zaświergoliła, coś tam po hiszpańsku wyświetliła (nie znalazłam jeszcze ustawienia jęz tylko jakieś były strefy czasowe np Hawaje :] ) Coś tam poklikałam i oł je, mogłam nagrywać. Wtem mi się pod nogi pakuje jakiś facet. I zasłania mi widok, się zastanawiam czy mu w tyłek wsadzić niechcący obcas, czy aksamitnym głosem poprosić o przesunięcie... już z torebki miałam wyjąć perfumy co by zapach go otumanił... a ten się bokiem odwraca i patrzę a tu mój EKS! Noż kurwa, to mnie zamurowało... Och nie lubię takich niespodzianek, że tak tyłem mnie podchodzi!

Nie wiem, tyle jesteśmy po rozwodzie, a on jakoś działa na mnie stresująco... Od razu widzę wszystkie swoje niedoskonałości, sprawdzam czy kiecka się dobrze układa, od razu zastanawiam się, czy dekolt mam nie za duży? Że może za długie paznokcie? I może przesada z tymi złotymi zdobieniami? Od razu tracę swoją pewność siebie... Na szczęście w miejscach tylko publicznych to mi się trafia... Tzn tam gdzie ludzie wiedzą, że kiedyś byliśmy małżeństwem.

Na ulicy, kiedy nie ma jakiegoś wianuszka gapiów, na klatce schodowej, bo do mieszkania nie wejdzie- kiedy chce porozmawiać- jestem lwicą, wypinam pierś do przodu, i w zależności od humoru jestem słodka jak cukierek albo zołzowata z ciętym językiem...

No, ale po jakimś kwadransie wróciłam do formy.

Pani wychowawczyni płakała jak się żegnała z dziećmi. I kolejny raz udowodniła, że o dzieciach to ona nie ma pojęcia, tzn chodzi mi o dyscyplinę. Ona do nich mówiła, a każdy robił co chciał, chyba z 5 razy kazała im się w kółeczku ustawić, ale e tam. Ja już miałam ryknąć i porządek zrobić, ale co ją będę uczyć ;] Dzieciaki ganiały po sali, popychały się, mamuś i tatusiów szukały, Filip też milion pincet spraw do mnie miał ale zrobiłam minę, powoli i dość cicho go upomniałam i wrócił na swoje miejsce...

Ale mam nagrane- Pani książki w prezentach im dawała, jak Filip mówi "a ja? dla mnie to nie ma?"... A dopiero troje dzieci odeszło od Pani :) Niecierpliwiec po mamusi ;)

A potem dzięki naszej klasie spotkałam się z koleżanką ze szkoły, nie miała czasu, a od 16ej do 21 sobie gadałyśmy :) Ale to może na odrębną notkę ;)

 

20 czerwca 2008   Dodaj komentarz
dzieci   inne   pięknie jest  

wakacje :)

Ja nie wiem co z tymi serwerami, wrzucam zdjęcia przez picassa na google, lub na miasto interi. Interia zawsze mi pasiła, bo miała jasne zasady i adres foty jest krótki, i nawet z pamięci mozna go wpisać :) A google- myślałam, że będzie stabilne, ale jak widać wcale nie jest. Nie wiem o co chodzi, bo w albumie widać fotę, wstawiam do bloga, chwila jest i potem zoonk.

A interia... hmmm... ostatnio coś odwala z logowaniem, loguję się, potem dodaj pliki- znów logowanie, wybieram zdjęcia, klikam ok i znów logowanie i ch.j zdjęcia się nie zapisują. Szlag trafia no i dlatego google założyłam, a fotosika to w ogóle nie toleruję, bo do pokazywania zdjęć jest ok, ale te ich adresy, milion pincet kodów... ODPADA.

Może mi polecicie jakąś łatwą przechowalnię dla fot? Oczywiście darmową ;]

---------------------

Zakończenie roku się udało, Filip pięknie tańczył poloneza, śpiewał, uśmiechał się, aż miło :) Eks z panienką też się zjawili, on jak zwykle nawet nie ogolony a ona jak z żurnala... Ja nadal nie wiem po jakiego kija ONA z nim jest??! Ta... miłość... ale oprócz tego potrzeba czegoś jeszcze... Nie rozumiem.

A... mamy w mieście około 4 sklepy komputerowe, 1 agd a może dwa, ale ten drugi to tylko większy sprzęt- lodówki i pralki... Wszystkie oblatałam i nerwa złapałam, że nigdzie tej płyty nie mogę kupić, z allegro kulturalnie mi odpisali, że nie złamią dla mnie regulaminu, chociaż zakupu dokonałam przed otwarciem sklepu i przelew juz mają na koncie... Czyli pewnie dziś dotrą :)

I ja wystrojona, Filip wystrojony z różą w ręku, idziemy, Jakub piszczy w wózku... I sobie przypomniałam, że mamy po drodze serwis komputerowy :D I wlazłam a tam chłopy oczy na mnie, więc się pytam czy może dostanę u nich 8 cm płytę dvd, czyli mini dvd, oni oczy na mnie. A ja tłumaczę nadal, że to taki mniejszy krążek, pasuje do kamer :) I mi na gwałt potrzebna. Pan się zastanowił :D I mówi, że chyba ma, znalazł, na płytce jakieś kody, klikał z 10 minut na komputerze, żeby znaleźć cenę, uff... w końcu znalazł, a ja, że ja chcę więcej :) Ale to była ostatnia... Od razu mi się humor poprawił, włożyłam płytę do kamery- ona cudownie zaświergoliła, coś tam po hiszpańsku wyświetliła (nie znalazłam jeszcze ustawienia jęz tylko jakieś były strefy czasowe np Hawaje :] ) Coś tam poklikałam i oł je, mogłam nagrywać. Wtem mi się pod nogi pakuje jakiś facet. I zasłania mi widok, się zastanawiam czy mu w tyłek wsadzić niechcący obcas, czy aksamitnym głosem poprosić o przesunięcie... już z torebki miałam wyjąć perfumy co by zapach go otumanił... a ten się bokiem odwraca i patrzę a tu mój EKS! Noż kurwa, to mnie zamurowało... Och nie lubię takich niespodzianek, że tak tyłem mnie podchodzi!

Nie wiem, tyle jesteśmy po rozwodzie, a on jakoś działa na mnie stresująco... Od razu widzę wszystkie swoje niedoskonałości, sprawdzam czy kiecka się dobrze układa, od razu zastanawiam się, czy dekolt mam nie za duży? Że może za długie paznokcie? I może przesada z tymi złotymi zdobieniami? Od razu tracę swoją pewność siebie... Na szczęście w miejscach tylko publicznych to mi się trafia... Tzn tam gdzie ludzie wiedzą, że kiedyś byliśmy małżeństwem.

Na ulicy, kiedy nie ma jakiegoś wianuszka gapiów, na klatce schodowej, bo do mieszkania nie wejdzie- kiedy chce porozmawiać- jestem lwicą, wypinam pierś do przodu, i w zależności od humoru jestem słodka jak cukierek albo zołzowata z ciętym językiem...

No, ale po jakimś kwadransie wróciłam do formy.

Pani wychowawczyni płakała jak się żegnała z dziećmi. I kolejny raz udowodniła, że o dzieciach to ona nie ma pojęcia, tzn chodzi mi o dyscyplinę. Ona do nich mówiła, a każdy robił co chciał, chyba z 5 razy kazała im się w kółeczku ustawić, ale e tam. Ja już miałam ryknąć i porządek zrobić, ale co ją będę uczyć ;] Dzieciaki ganiały po sali, popychały się, mamuś i tatusiów szukały, Filip też milion pincet spraw do mnie miał ale zrobiłam minę, powoli i dość cicho go upomniałam i wrócił na swoje miejsce...

Ale mam nagrane- Pani książki w prezentach im dawała, jak Filip mówi "no ładnie!? dla mnie to nie ma?"... A dopiero troje dzieci odeszło od Pani :) Niecierpliwiec po mamusi ;)

A potem dzięki naszej klasie spotkałam się z koleżanką ze szkoły, nie miała czasu, a od 16ej do 21 sobie gadałyśmy :) Ale to może na odrębną notkę ;)

 

20 czerwca 2008   Komentarze (9)
dzieci   inne   pięknie jest  
< 1 2 ... 16 17 18 19 20 ... 49 50 >
Mama-i-ja | Blogi