• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

wzloty i upadki

mama dwóch chłopców- kura domowa z zamiłowania, plus Góral i kot

Kategorie postów

  • dzieci (197)
  • fotografie (126)
  • inne (284)
  • Ktosiu (155)
  • mniam mniam (15)
  • narzekanie (70)
  • pięknie jest (85)
  • plotkuję (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • patrzę i tęsknię
    • nt
    • orawa...
    • piękne okolice
    • Podhale
    • tatry
  • przydatne
    • ALLEGRO
    • biedronka
    • blogi
    • dodatki
    • fotosik
    • miasto
    • pani domu
    • Rośliny
    • simplus
    • wypieki
  • xyz
    • ani-mru-mru
    • babi bu
    • chata magoda
    • cukierniczka
    • FROTKA
    • nie po kolei
    • Nikolka
    • odchudzam sie
    • pudelek
    • Pysznie na kruchym spodzie
    • rozmawiamy
    • skafandra
    • soso
    • wadera
  • zawsze
    • abaju
    • arrow
    • balderdash
    • calaja
    • carnation
    • ciemna nocka i Lilaczek :)
    • ciernista
    • cisza
    • crazy
    • cyniczna
    • Diamencik z Elą
    • gosik22
    • iwcia
    • just a rebel
    • Kamila
    • MagicSunny
    • Malena
    • martynia
    • MGiH
    • modrzak
    • o Grzesiu i Jagódce
    • o-t-e
    • pranie
    • rybniczanka
    • serducho
    • She
    • WU
    • wżsm
    • yoasia
    • ziutki

Kategoria

Ktosiu, strona 13


< 1 2 ... 12 13 14 15 16 ... 38 39 >

przygotowania

Piękny poranek w górach... Aż coś ściska w środku, ale oby do września.

Ktosiu przenosi się do Krakowa do pracy. Myślę, że będę częstszym gościem na Południu :]

Taaa... O dziwo nawet teście się wybierają na nasz ślub :) W szoku wszyscy jesteśmy bo inaczej to wyglądało jak zapraszaliśmy. Cieszę się :)

Za to moja sister przyjeżdża sama. Jej facet wolał 2 tyg w Bułgarii niż kameralną uroczystość ;)

Ale najmłodszy brat Ktosia też będzie sam. Kiedyś myśleliśmy, żeby ich zeswatać :) Nooo... będą naszymi świadkami na ślubie, może chociaż przychylnie na siebie popatrzą ;) No ale Andrzej za bardzo nieśmiały jest... A moja siostra tak jak ja takich typów nie lubi ;) Zobaczymy :) Ale może on nieśmiały a konkretny wtedy to by może coś zaiskrzyło??? ;) Dobrze by z nim miała, spokojny, da się nim kierować :), kasę dobrą zarabia, kupili by chałupę w Krakowie, ja bym miała siostrę bardziej po drodze :D I w końcu może bym została ciocią- no bo z ówczesnym partnerem Siostry to nie ma szans. ( jak idą do kina czy baru to każdy za siebie płaci, choć od 6 lat razem mieszkają mają inne półki w lodówce, itp).

W restauracji już wszystko uzgodnione, dania gorące, lody dla dzieci na razie zamówiłam- zastanawiam się czy nie domówić, tatar, przystawki, ryba po grecku, ozorek w galarecie, galaretka z kurczaka, 2 sałatki ( może za mało?) wsio... Pani mi kurcze że to tak skromnie... Tylko ona spisywała jadłospis na wesele- cało nocną imprezę :) No wtedy by było skromnie :) Przypomniałam jej że to chrzciny i tak przycichła co nieco ;) a moje, że jeśli uważa że jeszcze czegoś brakuje to niech zaproponuje to stwierdziła, że już nigdzie nic nie wciśniemy, no chyba że jajka albo śledzie :D A tego ja nie chcę i już!

15:30 rosół/flaki

16:00 karkówka pieczona plus sos z zielonego pieprzu/ ziemniaki/ zestaw surówek... ew de volay, ziemniaczki, surówki

17: tort, ciasta, lody, kawusia

18: barszczyk czerwony z krokietem

19: tatar, ryba po grecku, ozorek, galaretka, inne przystawki

20: pieczone udka, pieczarki smażone, kalafior z masełkiem

21: ciao ciao... do domu cieszyc się, że PRZEŻYŁAM :D a w domu Witosha z Anką, dwiema Kaśkami i Agatą, faceci niech się dziećmi zajmują :)

Ale nie oszukujmy się, połowa jedzenia i tak zostanie, bo po obiedzie zaczną się fajeczki na tarasie, ten z tamtym wpadnie w fajną gadkę i nie będzie czasu czy ochoty siadać przy stole... Będą dzieci którymi będzie się trzeba zająć, ciasta, torty, owoce... No może tylko jeszcze sałatkę domówić? Tak mnie jakoś to trapi.

Buty kupiłam, odkryte palce więc goła noga raczej :) a ma być w przyszły weekend chłodno... Nie mam tez jakiejś narzutki :] W razie co poprosi się Księdza o ogrzewanie :D

A Jakub tez jeszcze butów nie ma :) Kurwa... wszystko kolorowe, ani jednych siwych, albo choćby jednolitych ładnie stonowanych, no jedne widzieliśmy, ale kurcze trochę drogie były ;)

Nadal podkładu nie mam :) Zobaczymy- pewnie w piątek na sygnale do Rossmanna pojadę :D A jak nie to się z Maxem Factorem przeproszę.

Włosy nie zafarbowane, tragiczne....

Cera jak to w czasie okresu bardzo nieciekawa....

Ale do niedzieli daleko nie? :D

Dziewczyny, ja wychodzę za mąż czy mi się śni?

P.S. AAAA o kwiatach zapomnieliśmy :D Nie mam bukieciku... ale może jakieś polne kwiaty po drodze do Kościoła się złapie :D Jakoś na luzie do takich pierdół podchodzę :D

05 sierpnia 2008   Komentarze (5)
Ktosiu   inne   pięknie jest  

coraz bliżej...

Taaa.... Pierwszy raz mam na włosach trwałą, na razie nie wiem czy mi się podoba... za tydzień balejaż :)

Jest ok, przygotowania całkiem dobrze idą.

Nawet teściowa zadzwoniła, że upiecze ciasta, więc w zasadzie jedno z kremem ja mogę upiec i zaoszczędzona setka albo nawet dwie :]

Z Majką w końcu ruszyłyśmy jadłospis :] Więc już mi lżej... W poniedziałek mam iść potwierdzić. Tak się z Panią z restauracji umówiłam. Ona twierdzi, że mamy jeszcze duuużo czasu :)

Torty sztuk dwie zamówiłam- jeden śmietanowy, a drugi czekoladowo cytrynowy :)

Wędlina prawie zamówiona, bo nie chciały przyjąć zamówienia bo jeszcze za wcześnie...

Ku.wa. Nadal nie mam dobrego podkladu.... U nas w mieście albo max 15 zł albo Max Factor który mi się przejadł....

Nie mam kiedy się przejechać do Rossmanna...

A jaki lakier do paznokci? Do tej kiecki? Majka twierdzi że kawa, albo jakaś czerwień złamana brązem? Ale chyba za odważnie... Jakiś jasny lepiej???

No dużo jeszcze myślenia przede mną.

01 sierpnia 2008   Komentarze (8)
Ktosiu   inne  

wstyd mi

Trudny był to weekend.

Zbuntowałam się. Organizacja ślubu, lakiernik, dzieci, ubrania, dodatki, zaproszenia, oburzenie gości, że  2 tyg a my nie zapraszamy... itd... na mojej głowie :)

Zrzędziłam strasznie, ale Księciunio luzik- uśmiechał się tylko, żadnego odparcia zarzutów, uśmiech... Mieliśmy do Księdza pojechać ostatecznie, zaproszenia dokupić i w trasę... ale on wolał mecz koszykówki/ siatkówki oglądać...  Wzięłam Jakuba i zaprosiłam psiapsiółkę na dobrą kawę za tą noc co po nas musiała jeździć, i w ogóle... Kawa ammaretto i irishcoffe :) Ja myślałam, że tam aromaty wlewają. Śmieszne musiałyśmy mieć miny jak tą kawę spróbowałyśmy. Upał a nam się jeszcze bardziej po tym alkoholu ciepło zrobiło :)

No nic... wracam po 2-3 godzinach- on obrażony bo ja sobie pizzę jadłam, no to ja do ataku, że co on robił przez te 3 godziny? A może by zajrzał tu i tam, a może lodówka jest pusta. A on że kartkę chce, bo on się zastanawiać nie będzie... To ja mu, że mi nikt kartek nie pisze i jakoś muszę funkcjonować.

Obrażony, wsiadł w samochód, wziął pieniądze.. Wraca za 10 minut- zakupy na weekend- CHLEB, ŚMIETANA, MASŁO i Mallboro :) aaaa... zakupy zrobione w sklepie za rogiem :) Ja z bazaru noszę po 5 kg ziemniaków i innego badziejstwa, pchając wózek, podając soczek, itp... KURWA! on autkiem- mnie by było szkoda odpalić.

I szlag mnie trafił z tymi fajkami, bo gdziekolwiek pójdziemy to on biedny miś musi zapalić do towarzystwa, ja się okazuję katem bo stwierdzam, że nie ma mowy. A on pod presją towarzystwa oczywiście pali, a potem to już nie ma dnia bez fajki. I chuj. 4-5 fajek to nie palenie wg Księciunia.

On rano już inaczej... tzn wlazł mi do sypialni i kazał mi się zbierać bo jedziemy po buty ślubne, a ja że nie jadę bo może mi te buty już nie będą potrzebne (ksiądz i nie zaproszeni goście).... On sobie poszedł na spacer z Jakubem, to my z Filipem ręczniki w plecak  i wio nad jezioro do Kozienic :)

Wieczorem uciekł nam bus i musiał przyjechać po nas- obrażony, że ja fajnie dzień spędziłam zamiast patrzeć na jego skrzywioną minę.

Rano kazał mi się nad sobą zastanowić- o 4ej rano dokładniej.... A ja się przewróciłam na bok i stwierdziłam, że ja nie wiem o co mu chodzi, że przecież wszystko cacy jest ( jego taktyka- ja nic nie wiem- niech Karolinka za mnie myśli bo jej to lepiej wychodzi)... On, że przez dwa dni nie jadł obiadu, kolacji, śniadania, a ja że nie wiem o co mu chodzi, czy ja lodówkę zamknęłam, a że tak w ogóle to ja nie jestem kucharką :) Pomylił się... nie ten adres ;)

No i tak sobie bez sensu pogadaliśmy, on wziął sam papiery i pojechał do Księdza, załatwił.

No to mi ulżyło i stosunki zaczęły się poprawiać, zakupy, organizacja, robiłam obiad, mały spał, a Filip był u kolegi.... I gęba mu się nie zamykała jaka ja niedobra jestem, bo on nie pojechał do pracy, tylko musiał mnie urabiać, tak pół serio pół żartem, a ja żeby popatrzył na siebie- zero wsparcia od niego, zero zainteresowania, ciągłe narzekanie, negowanie, że mam dość, że sama jestem zmęczona tym moim lataniem, załatwianiem, dziećmi, tym, że nawet się nie mogę wysrać w samotności bo pod drzwiami - kot, Jakubowe piszczenie, że on natychmiast chce domestos mi wylać i Filipowe- mamoooo kupisz mi looooda? mammooo włączysz mi inną gręęęęęęę???

A on, żebym tak nie narzekała na niego bo ja też kryształowa nie jestem bo zostawiłam w niedzielę Jakuba na pół dnia i że go nie poinformowałam gdzie się wybieram :)

No i tak od słowa do słowa, żeby się zastanowił o czym mówi, bo nie zostawiłam Jakuba z sąsiadką tylko z nim- wspaniałym tatusiem, i że następnym razem to zamówię opiekunkę do nich dwóch jak będę gdzieś chciała wyjść... a on nadal, że ja zła matka, a wie, że niewiele może mi zarzucić.. No i on odpiera moją listę żalów na kilka kilometrów tym, że pojechałam sobie nad jezioro ze starszym dzieckiem :)

I przyjebałam mu w końcu. Nie raz.

Rękę mam tak spuchniętą i siną, że ałaaa. Octem przykładam...

Obydwoje popłakaliśmy sobie, on płakał, żebym się nim zaopiekowała, żebym nie odchodziła, żebym mu wybaczyła, że on taki ma charakter, że się kimś wyręcza, od zawsze był na piedestale, cała rodzinka się nim zachwycała, a ja mam inne zasady i trudno u mnie na pochwałę... i tak płakaliśmy, a on gadał.... Ja płakałam głównie dlatego, że nie da się z nim rozmawiać, że właśnie trzeba pięścią, trzaśnięciem drzwiami... i ta boląca ręka....

On ma rozciętą wargę i bolący łeb.

Wstyd się przyznać do tego, ale całkiem nieodpowiedzialnie się zachowaliśmy...

Na szczęście moje łzy wytłumaczyłam Filipowi opuchniętą ręką, bo Figa mi wskoczyła pod nogi i się niefortunnie oparłam o futrynę...

Ktosiu mi potem kilka razy dziękował za to że skłamałam.

 

29 lipca 2008   Dodaj komentarz
Ktosiu   inne  

te same fale ;)

Około południa padł mi prąd w kuchni- kurcze- lodówka.. Piszę do Ktosia, za jakiś czas oddzwania  i marudzi typu, a gdzie nie ma prądu ( dokładnie mu napisałam, że dolnego w kuchni i dużym pokoju), no jak to dotarło to tak sobie gdybam, że może puszka rozdzielcza, może tam się coś upaliło... a on, że nie wie jaka puszka, i gdzie ona jest... i tak z 5 min... i czy górne mam, a czy dolnego też nie ma w łazience, itp? ku.wa

Rozłączyłam się... Ogarnęłam chałupę, zrobiłam obiad- przyznaję się mielone w piątek! Nie miałam pomysłu.  Zadzwoniłam do ojca- przyszedł- dwie godziny kombinował, nie kumał, wizję kucia ścian miałam i już wybierałam tapety do dużego pokoju :)

Zadzwonił do elektryka... Efekty w 15 minut, facet odważny- pomyślał i zaczął kuć, nie wziął złotówki ode mnie.

Mój ojciec ma marną pracę, ale też pod sobą ludzi którzy go szanują... za klepanie auta jego pracownik wziął 350 zł (z materiałem)... i 3 dni urlopu od ojca :D Darmo prawie.

Gdy zamknęłam drzwi zadzwonił Osioł... Z problemem- że w tv mówili, że ma być poprawa pogody a przed chwilą znów mówili, że nad mazowszem pojawią się burze i nawałnice i żeby jak nie trzeba nie oddalac się od domu i żebym ja nigdzie raczej nie wychodziła :) Warknęłam, że nie wychodzę bo mam robotę... On nawet nie zapytał po 6-7 godzinach czy mamy prąd!

Napisałam mu " ty się przejmujesz tym, co plotą w tv, a ja się przejmuję, żebym miała prąd i lodówka się nie rozmroziła, mała różnica, wręcz na tych samych falach nadajemy :)"...

Nie odezwał się, ja posprzątałam gruz, przełożyłam wiśnie do słoików, pobawiłam się z Jakubem, zjedliśmy kolację, pogadałam z Filipem, poszłam wynieść śmieci i piję sobie "Vajecny sen likir" ze Słowacji :)

Dobry, ale wychyliłam już ze 200 ml i bleeee... idę na balkon- duchota- a lepszy byłby złoty bażant- tylko ojciec mi wyczyścił lodówkę z niego :D

A i kiszę bundz (ser owczy) tak jak się robi ogórki małosolne :) Tak mi teściowa powiedziała, że się robi bryndzę.... tzn prawie tak podobnie ;) No jak coś z tego wyjdzie to się posikam ze szczęścia.

25 lipca 2008   Komentarze (3)
Ktosiu   narzekanie   inne  
< 1 2 ... 12 13 14 15 16 ... 38 39 >
Mama-i-ja | Blogi