totalna schiza
Noż kurwa, poszłam sobie do tego gina... i żeby było fajnie mój mąż poprosił babcię żeby została z łobuzami, bo on pojechał dogadywać się z mechanikiem ( krętacz i oszust- mechanik)
Wracam i babcia zaczyna swoje fukanie, bo Ktosiu zostawił jakieś pudełko przy drzwiach, bo mop w wiaterku stoi przy łazience i inne takie. Że mamy dużą kuchnię a tam nieporządek. Przyznaję. Mamy dwa metry mebli, reszta to prowizorka, pod jakimś starym stolikiem stoi gąsior z winem, Stolik przykryty jest obrusem, a na nim matles jajek i rzucony przez Jakuba lizak... Ani mi te jajka tam nie przeszkadzają ani nic... No kurwa. Wiem, że mogłabym je schować do lodówki, ale akurat mam tam starsze jajka i żeby się nie pomieszały... No kurwa, nawet się nad tym zbytnio nie zastanawiałam. Kupiłam bo dużo piekę... Leżą sobie i chuj, i zaczęła najeżdżać, że ja pewnie całymi dniami to przy komputerze albo przy telewizorze siedzę, a jak jej zaczęłam wymieniac po koleji co dziś zrobiłam to stwierdziła, że wszystkie (kobiety) to robiły i ja taka wymordowana jestem jakbym miała pięcioro dzieci i pracę w polu. A przecież mi chodziło tylko o to, że nawet nie miałam czasu jebanej kawy się napić. A była 17 z minutami.
No i się miarka przebrała, pojechałam jej ostro. Że mam jej totalnie dość, że chodzi i obrabia mi dupę, że każda jej wizyta to dla mnie nerwy totalne, że szpieguje, mróz czy deszcz to wylazi na balkon i komentuje czy mamy okno otwarte, w którym pokoju światło się świeci, że tydzień leży mi kapusta na balkonie ( a niech kurwa mi zgnije- moja jest) że my to wszystko słyszymy, i wiemy że takie REWELACJE idą dalej, że mimo że ja z ludźmi to na dystans, to mnie zaczepiają i chwalą, żę taka jestem opiekuńcza dla dzieci, że tak zakupy dźwigam, że nikt mi nie pomaga, że po koleżankach nie latam.... a że kurwa ja dla własnej babci jestem zawsze najgorsza... że mi jest cholernie przykro i żal, i że dziekuję jej za pomoc i żeby się od nas odpierdoliła raz na zawsze.
Wyszła, ale za chwilę zadzwoniłam do niej i jeszcze jej powiedziałam, że jest śmieszna, że jak ziemniaki od kogoś brała to wołała nas przez balkon, że awanturę robiła, aż Leszek dla świętego spokoju poszedł i wziął pół metra tych ziemniaków, że znów było źle bo za mało i cała rodzina i wszyscy sąsiedzi wiedzieli, że jesteśmy tacy głupi i nieodpowiedzialni, że nie kupiliśmy ziemniaków! (te pół metra to przecież nic) a co najśmieszniejsze to było grubo ponad miesiąc temu a moja matka i ciotka kupowały ziemniaki dopiero przed Wszystkimi Świętymi, a kuzynka (taka moja rywalka) do dziś nie kupiła bo chodzi do knajpy jeśc albo do matki, ewentualnie kupuje- pierogi, kotlety w sklepie garmażeryjnym. A teraz mnie sąsiadki zaczepiają i pytają czy jestem zadowolona z tych ziemniaków, bo moja kochana babcia takie wielkie halo robiła pod blokiem a że sama rdza i połowę odpada... A ona że mi odda pieniądze za te ziemniaki. A ja jej powiedziałam, że mnie na nie stać, tylko mnie wkurwia to wpierdalanie się i rządzenie moimi pieniędzmi i życiem.
No i wtedy się babcia zdenerwowała, że ona jest starsza i ma prawo ode mnie wymagać, żebym ja miała jak w pałacu czysto i idealnie ( czyli wg niej) bo ja nie pracuję a że sama moja matka do mnie nie przychodzi bo niby nic jej się u mnie nie podoba. (ojciec jakoś przychodzi) ( a w ogóle to sory, ale czasem mam dość bo ciagle ktos się do mnie wprasza- bo u mnie mozna liczyć na dobrą kawę, herbatę i domowe ciasto- miłą i spokojną rozmowę- u mojej matki to czasem herbaty nie uświadczysz u kuzynki też, a u babci i owszem w szklance w której ona piła tylko opłukanej pod stróżkiem zimnej wody)
A moja matka jest alkoholiczką i woli pić a nie przychodzi do mnie bo jedynie ja potrafię powiedzieć jej, że mi się rzygać chce na jej widok i że chętnie bym jej całą skrzynkę postawiła, żeby raz a porzadnie się zachlała na śmierć. Bo wtedy ojciec by miał lżej a moje dzieci miały by normalną "babcę" na cmentarzu....I laurki na dzień babci stawiały by na pomniku a nie napierdolonej jak świnia debilce, która płacze " o jakie ja mam kochane wnuczki a babcia taka biedna, że nawet po lizaczku wam nie kupiła... " ( a na flaszkę starczyło)...
I to babci powiedziałam i zaczęła szlochać przez słuchawkę i się rozłączyłam...
Yaaa.. wiem- jestem suka.
Ale wiecie... Ja dużo przeszłam. Nigdy w zasadzie nie miałam łatwo bo matka od zawsze wolała towarzystwo niż dom a potem to nie towarzystwo a swoją przyjaciółkę wódeczkę, ojciec zamknięty w sobie domator. Za mąż 1 razem wyszłam biednie, on bez wykształcenia- ledwo zawodówkę skończył- jego rodzice- pracowici ale nie do życia. Wydawali kupę kasy na jedzenie ( tesciowa kucharka) a na wszystko inne żałowali i kupiowali wszystko używane. Wszystko! a czasem to teściowa przychodziła z wiadomością że jakis fotel stał na śmietniku i że był w dobrym stanie i potem mój eks wsiadał w auto i przywoził "zdobycz". Oczywiście u mojej babci i matki ta rodzina była obrzydliwa bo miała meble nie od kompletu a w łazience to były plastikowe płytki i lustro z ramą ze sklejki...
Po rozwodzie to gdyby nie G to byśmy z Filipem zdechli z głodu. Wszyscy mnie w dupie mieli, wszyscy. Nawet na święta nie zadzwonili, a co mówiąc żeby zaprosili.. Więc ja musiałam dzwonić i pytac kiedy mamy ich odwiedzić, bo jakbym nie przyszła to by były fochy, że nie zadzwoniłam i nie przyszłam.... nie ważne że czasem karta ważność skończyła a trochę było żal kupić drugą ( ciężkie to czasy były)
A jak mi się zaczęło układać i dzięki Bogu to ja się mogę ewentualnie skarżyć na "ciotowatość" (niezaradność) mojego męża albo na to, że Jakub se kwiczy 3 dzień i wpycha paluchy do gymby po żołądek... albo na inne przyznajmy szczerze MAŁO ISTOTNE pierdoły... Bo osiągnęłam to co chciałam, mam pracowitego, zapatrzonego we mnie męża i dwóch cudownych synów, małe mieszkanko, kocicę najpiękniejszą i najwredniejszą na świecie...i dziesiątki czy setki innych powodów do dumy.
To taka pizda będzie doprowadzać mnie do łez i kurwa robić ze mnie patologię. W A R A.
Bo mi jest po prostu ZA dobrze. Muszę być taka nieszczęśliwa jak cała reszta. Muszę być biedna, chytra, muszę wszytkimi pomiatać, dupy im obrabiac i cieszyc się z cudzego nieszczęścia... a i koniecznie MUSZĘ byc gruba!
P.S. Babcia zaczęła tak fiksować totalnie ( wcześniej było mniejsze nasilenie) jak zaczęło nam się układać z Ktosiem... Zazdrość, że wnuczka jest szczęśliwa?
Ja już nie wiem...
I co tu się dziwić, że ja tu z Wami wolę być i mimo lgnących do mnie ludzi (sama nie wiem czemu) wolę trzymac się na dystans. Jak najbliższe osoby mnie tak ranią...